Rozdział deydykowany Always, która pomimo sceptycznego nastawienia zaczęła czytać tego bloga i zostawiła komentarz pod każdym postem. Severus specjalnie dla Ciebie.
__________________________________________
__________________________________________
Severus podszedł do szafki stojącej w jego gabinecie i wyjął
z niej butelkę whisky. Nie kłopocząc się z szukaniem szklanki, pociągnął tęgi
łyk bursztynowego alkoholu. Otarł usta
i stwierdził, iż należy wziąć się w garść. Odstawił napoczętą Ognistą z powrotem do kredensu, a z szafy wyciągnął czyste szaty i z naręczem ubrań pod pachą, poszedł się odświeżyć. Kiedy zanurzył się w ciepłej wodzie od razu poczuł się lepiej, choć jego myśli nadal błądziły po niezbyt przyjemnych torach. Był na siebie wściekły. Nie powinien pozwolić, na zaistnienie takiej sytuacji. Nie dość, iż on, Snape, człowiek, który zawsze szczycił się swym opanowaniem i chłodną logiką, stracił nad sobą kontrolę, to zrobił to jeszcze w obecności Harry’ego. Widok śmierci Shawa zdecydowanie nie był przeznaczony dla oczu Gryfona. Mistrz Eliksirów nie wątpił w odwagę Pottera, lecz wiedział, iż mord, jakiego dokonał, może postawić między nimi mur, który niezwykle trudno będzie zburzyć. Teraz jednak, mężczyzna skupił się na czynnościach toaletowych. Dokładnie umył całe ciało bacząc, by nigdzie nie został jakikolwiek ślad
po krwi Vincenta. Następnie, namydlił głowę poddając ją dokładnemu masażowi. Spłukał pianę i owinął się miękkim, puszystym ręcznikiem. Wdział czarne szaty i zaklęciem wysuszył swoją czuprynę. Włosy mężczyzny, mimo iż pachnące świeżością, smętnie zwisały z jego głowy, jakby nagle złapał go deszcz. Severus z irytacją przeczesał je grzebieniem i bez przekonania nałożył warstwę specjalnego kremu. Z grobowym wyrazem twarzy wyszedł z łazienki i skierował się ku komnatom Toma,
z którym chciał omówić szczegóły ich wyjazdu. W tym samym momencie, poczuł, jak coś ciężkiego wibruje w jego kieszeni. Wyjął z niej galeona i przyjrzał mu się mrużąc oczy. Wymamrotał pod nosem jakieś przekleństwo i świetlistymi literami napisał
w powietrzu krótkie wyjaśnienie dla Voldemorta. Następnie, najszybciej, jak tylko mógł, opuścił Dwór Salazara,
by deportować się z pobliskiego wzgórza.
*****
Powiewając obszerną szatą dotarł do Nory. Skrzywił się
z niesmakiem na widok czekającego na niego Dumbledore’a. Staruszek uśmiechnął się dobrodusznie i bez słowa wziął go za ramię i wyprowadził na zewnątrz, pomimo protestów. Dyrektor Hogwartu wepchnął oniemiałego Mistrza Eliksirów do kurnika
i zamknął drzwiczki.
- Tu nikt nas nie podsłucha – wyjaśnił.
Severus wytrzeszczał oczy i zastanawiał się, czy Trzmiel do reszty nie oszalał. Kto niby miałby ich szpiegować w pustym domu? Machnął ręką. Był już przyzwyczajony do dziwactw Albusa, który w tej chwili, próbował wygodnie usadowić się
na grzędzie.
- Usiądź – zachęcał, poklepując miejsce obok siebie.
Snape pokręcił głową i rzekł sucho:
- Streszczaj się. Mam niewiele czasu.
Dumbledore spojrzał na niego bystro, lecz mężczyzna dzielnie wytrzymał prześwietlenie przez niebieskie tęczówki. Albus westchnął.
- Miałem nadzieję, Severusie, iż z wiekiem staniesz się bardziej…
- Jaki? – wypluł z siebie gniewnie Mistrz Eliksirów.
- Ludzki.
Snape zacisnął palce na swojej różdżce. Jak ten stary, zakłamany piernik śmie go oskarżać o brak uczuć? Jak może wyrzucać mu brak empatii, kiedy sam jest hipokrytą i nie posiada żadnych skrupułów?
- Przejdźmy. Już. Do rzeczy – wyrzucił z siebie Snape pieniąc się ze złości.
Dumbledore zachichotał widząc nierówno pulsującą żyłkę na skroni mężczyzny, lecz kiedy przemówił, był nadzwyczaj poważny.
- Musisz wydostać Pottera z Dworu Salazara.
- Co?!
Severus sądził, iż się przesłyszał. Wady Albusa mógł wyliczać bez końca, jednak nigdy nie posądziłby go o głupotę. Wyrwanie Gryfona z rezydencji Toma graniczyło z cudem, a Dumbledore doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlaczego zlecał mu wobec tego zadanie niemożliwe do wykonania? Niespodziewanie przypomniały mu się słowa Shawa. „Ted go podejrzewa”.
W jednej chwili zrozumiał wszystko. Dyrektora wcale nie obchodziło, czy wywiąże się z tej misji. Musiał po prostu się jej podjąć, by udowodnić swoją lojalność.
- Ludzie się niepokoją. Uważają, że Harry nie żyje lub co gorsza, że przeszedł na stronę Voldemorta. Musimy temu zaradzić. Wykorzystaj to, iż Potter nadal jest w śpiączce – poinstruował go Albus.
Severus pokiwał głową z posępnym wyrazem twarzy. Coraz trudniej było mu przywdziewać maskę obojętności. Dumbledore przestawał się bowiem kryć ze swoimi poglądami, a on obawiał się, czy nie zechce go wcielić do swojego elitarnego korpusu.
„Harry nie żyje lub co gorsze, przeszedł na stronę Voldemorta”. Tak, to rzucało całkiem inne światło na dobrotliwego dyrektora Hogwartu.
- Ale… - usiłował jeszcze zaprotestować.
- Wymyślisz coś – mrugnął do niego Dumbledore uśmiechając się pokrzepiająco, po czym wyszedł z kurnika, zostawiając zupełnie skołowanego Mistrza Eliksirów samego.
*****
Wzburzony Snape szedł po trawiastym zboczu, kiedy zauważył wracających z wioski Rona i Hermionę. Prychnął. Najwidoczniej dobrze bawili się bez Pottera. Tacy z nich przyjaciele jak ze mnie Święty Mikołaj – pomyślał i w tym samym momencie gwałtownie podskoczył, gdy ktoś niespodziewanie chwycił go za ramię.
- Profesorze?
Wszędzie poznałby ten irytujący głos. Z niechęcią odwrócił się
i rzekł opryskliwie:
- Czego, Granger?
Dziewczyna cofnęła się odrobinę, lecz bynajmniej nie zraził jej nieuprzejmy ton nauczyciela.
- Chcę się tylko dowiedzieć – zaczęła nieśmiało – czy z Harry’m wszystko w porządku.
Severus stanął jak wryty. Spodziewał się innego, trywialnego pytania, lecz z całą pewnością, nie był przygotowany na coś takiego. Spojrzał na nią badawczo i wniknął do jej umysłu. Nie sprawiło mu to większych trudności, gdyż pomimo całej swojej inteligencji, dziewczyna była zupełnym laikiem w dziedzinie magii umysłu. Myśli Hermiony były chaotyczne, zupełnie nieskładne. Wszystko wskazywało na to, iż ostatnimi czasy żyła w dużym stresie. Severus wydedukował, że dziewczyna nie okłamała go. Kiedy pytała o stan Pottera, rzeczywiście kierowała nią troska. Ewidentnie odczuwała brak przyjaciela. Mistrz Eliksirów otaksował ja wzrokiem. Zauważył, iż Granger bardzo się zmieniła od jego ostatniej wizyty. Schudła, zmizerniała,
a na jej twarzy malowała się smutek. Nic dziwnego – Severus wspomniał długie miesiące, podczas których niemal umierał ze strachu o Lily… Dość – ofuknął się w myślach. Chyba na starość robię się sentymentalny – stwierdził z niejaką rezygnacją. Pod wpływem impulsu nachylił się do dziewczyny.
- Nie martw się. Potter jest bezpieczny – wyszeptał jej do ucha, po czym bezpardonowo odepchnął Hermionę, by aportować się do siedziby Czarnego Pana.
Gryfonka pokrzepiona słowami nauczyciela szybko dołączyła
do Rona, który z niesmakiem na twarzy czekał na nią u stóp wzgórza.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego całowałaś się ze Snape’m – spytał natychmiast rudzielec.
- Co? – Hermiona oblała się rumieńcem – Ależ Ron…
- Lizałaś się z nim! – chłopak aż trząsł się ze złości.
- Jak możesz tak mówić? To jest nauczyciel, a poza tym… chodzę z tobą.
- Kocham cię – dodała, choć w jej głosie nie słychać było entuzjazmu.
Weasley’owi to jednak wystarczyło. Przeprosił ją za scenę zazdrości i nachylił się, aby ją pocałować. Hermiona w ostatniej chwili lekko obróciła głowę, tak, że usta chłopaka cmoknęły jej policzek. Ron wzruszył ramionami i delikatnie ujął dłoń dziewczyny. Milcząc udali się w stronę Nory. Kiedy dotarli do domku, Granger rzuciła ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę miejsca, z którego zniknął Severus Snape.
*****
Mistrz Eliksirów po wizycie w Norze intensywnie rozmyślał nad otrzymanym zadaniem. W końcu doszedł do wniosku, iż idea Dumbledore’a może okazać się zbawienna w skutkach. Umieszczenie Harry’ego w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa znacznie ułatwiłoby formalności dotyczące powrotu chłopaka do szkoły. Snape od jakiegoś czasu kombinował, w jaki sposób zagwarantować mu kontynuacje nauki. Dwumiesięczna nieobecność Gryfona wśród czarodziejskiej społeczności nie przeszłaby bez echa, a jego nieoczekiwane pojawienie się
w zamku z pewnością wywołałaby liczne spekulacje. Polecenie Albusa, wbrew jego zamiarom, okazało się dla Severusa idealną wymówką i świetnym pretekstem, by usprawiedliwić przed Tomem konieczność powrotu Pottera do Hogwartu. Mężczyzna jeszcze raz uporządkował sobie wszystkie logiczne i racjonalne argumenty popierające jego stanowisko. Teraz pozostał mu do zrealizowania jeszcze jeden, najtrudniejszy aspekt – przekonanie Lorda Voldemorta.
i stwierdził, iż należy wziąć się w garść. Odstawił napoczętą Ognistą z powrotem do kredensu, a z szafy wyciągnął czyste szaty i z naręczem ubrań pod pachą, poszedł się odświeżyć. Kiedy zanurzył się w ciepłej wodzie od razu poczuł się lepiej, choć jego myśli nadal błądziły po niezbyt przyjemnych torach. Był na siebie wściekły. Nie powinien pozwolić, na zaistnienie takiej sytuacji. Nie dość, iż on, Snape, człowiek, który zawsze szczycił się swym opanowaniem i chłodną logiką, stracił nad sobą kontrolę, to zrobił to jeszcze w obecności Harry’ego. Widok śmierci Shawa zdecydowanie nie był przeznaczony dla oczu Gryfona. Mistrz Eliksirów nie wątpił w odwagę Pottera, lecz wiedział, iż mord, jakiego dokonał, może postawić między nimi mur, który niezwykle trudno będzie zburzyć. Teraz jednak, mężczyzna skupił się na czynnościach toaletowych. Dokładnie umył całe ciało bacząc, by nigdzie nie został jakikolwiek ślad
po krwi Vincenta. Następnie, namydlił głowę poddając ją dokładnemu masażowi. Spłukał pianę i owinął się miękkim, puszystym ręcznikiem. Wdział czarne szaty i zaklęciem wysuszył swoją czuprynę. Włosy mężczyzny, mimo iż pachnące świeżością, smętnie zwisały z jego głowy, jakby nagle złapał go deszcz. Severus z irytacją przeczesał je grzebieniem i bez przekonania nałożył warstwę specjalnego kremu. Z grobowym wyrazem twarzy wyszedł z łazienki i skierował się ku komnatom Toma,
z którym chciał omówić szczegóły ich wyjazdu. W tym samym momencie, poczuł, jak coś ciężkiego wibruje w jego kieszeni. Wyjął z niej galeona i przyjrzał mu się mrużąc oczy. Wymamrotał pod nosem jakieś przekleństwo i świetlistymi literami napisał
w powietrzu krótkie wyjaśnienie dla Voldemorta. Następnie, najszybciej, jak tylko mógł, opuścił Dwór Salazara,
by deportować się z pobliskiego wzgórza.
*****
Powiewając obszerną szatą dotarł do Nory. Skrzywił się
z niesmakiem na widok czekającego na niego Dumbledore’a. Staruszek uśmiechnął się dobrodusznie i bez słowa wziął go za ramię i wyprowadził na zewnątrz, pomimo protestów. Dyrektor Hogwartu wepchnął oniemiałego Mistrza Eliksirów do kurnika
i zamknął drzwiczki.
- Tu nikt nas nie podsłucha – wyjaśnił.
Severus wytrzeszczał oczy i zastanawiał się, czy Trzmiel do reszty nie oszalał. Kto niby miałby ich szpiegować w pustym domu? Machnął ręką. Był już przyzwyczajony do dziwactw Albusa, który w tej chwili, próbował wygodnie usadowić się
na grzędzie.
- Usiądź – zachęcał, poklepując miejsce obok siebie.
Snape pokręcił głową i rzekł sucho:
- Streszczaj się. Mam niewiele czasu.
Dumbledore spojrzał na niego bystro, lecz mężczyzna dzielnie wytrzymał prześwietlenie przez niebieskie tęczówki. Albus westchnął.
- Miałem nadzieję, Severusie, iż z wiekiem staniesz się bardziej…
- Jaki? – wypluł z siebie gniewnie Mistrz Eliksirów.
- Ludzki.
Snape zacisnął palce na swojej różdżce. Jak ten stary, zakłamany piernik śmie go oskarżać o brak uczuć? Jak może wyrzucać mu brak empatii, kiedy sam jest hipokrytą i nie posiada żadnych skrupułów?
- Przejdźmy. Już. Do rzeczy – wyrzucił z siebie Snape pieniąc się ze złości.
Dumbledore zachichotał widząc nierówno pulsującą żyłkę na skroni mężczyzny, lecz kiedy przemówił, był nadzwyczaj poważny.
- Musisz wydostać Pottera z Dworu Salazara.
- Co?!
Severus sądził, iż się przesłyszał. Wady Albusa mógł wyliczać bez końca, jednak nigdy nie posądziłby go o głupotę. Wyrwanie Gryfona z rezydencji Toma graniczyło z cudem, a Dumbledore doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Dlaczego zlecał mu wobec tego zadanie niemożliwe do wykonania? Niespodziewanie przypomniały mu się słowa Shawa. „Ted go podejrzewa”.
W jednej chwili zrozumiał wszystko. Dyrektora wcale nie obchodziło, czy wywiąże się z tej misji. Musiał po prostu się jej podjąć, by udowodnić swoją lojalność.
- Ludzie się niepokoją. Uważają, że Harry nie żyje lub co gorsza, że przeszedł na stronę Voldemorta. Musimy temu zaradzić. Wykorzystaj to, iż Potter nadal jest w śpiączce – poinstruował go Albus.
Severus pokiwał głową z posępnym wyrazem twarzy. Coraz trudniej było mu przywdziewać maskę obojętności. Dumbledore przestawał się bowiem kryć ze swoimi poglądami, a on obawiał się, czy nie zechce go wcielić do swojego elitarnego korpusu.
„Harry nie żyje lub co gorsze, przeszedł na stronę Voldemorta”. Tak, to rzucało całkiem inne światło na dobrotliwego dyrektora Hogwartu.
- Ale… - usiłował jeszcze zaprotestować.
- Wymyślisz coś – mrugnął do niego Dumbledore uśmiechając się pokrzepiająco, po czym wyszedł z kurnika, zostawiając zupełnie skołowanego Mistrza Eliksirów samego.
*****
Wzburzony Snape szedł po trawiastym zboczu, kiedy zauważył wracających z wioski Rona i Hermionę. Prychnął. Najwidoczniej dobrze bawili się bez Pottera. Tacy z nich przyjaciele jak ze mnie Święty Mikołaj – pomyślał i w tym samym momencie gwałtownie podskoczył, gdy ktoś niespodziewanie chwycił go za ramię.
- Profesorze?
Wszędzie poznałby ten irytujący głos. Z niechęcią odwrócił się
i rzekł opryskliwie:
- Czego, Granger?
Dziewczyna cofnęła się odrobinę, lecz bynajmniej nie zraził jej nieuprzejmy ton nauczyciela.
- Chcę się tylko dowiedzieć – zaczęła nieśmiało – czy z Harry’m wszystko w porządku.
Severus stanął jak wryty. Spodziewał się innego, trywialnego pytania, lecz z całą pewnością, nie był przygotowany na coś takiego. Spojrzał na nią badawczo i wniknął do jej umysłu. Nie sprawiło mu to większych trudności, gdyż pomimo całej swojej inteligencji, dziewczyna była zupełnym laikiem w dziedzinie magii umysłu. Myśli Hermiony były chaotyczne, zupełnie nieskładne. Wszystko wskazywało na to, iż ostatnimi czasy żyła w dużym stresie. Severus wydedukował, że dziewczyna nie okłamała go. Kiedy pytała o stan Pottera, rzeczywiście kierowała nią troska. Ewidentnie odczuwała brak przyjaciela. Mistrz Eliksirów otaksował ja wzrokiem. Zauważył, iż Granger bardzo się zmieniła od jego ostatniej wizyty. Schudła, zmizerniała,
a na jej twarzy malowała się smutek. Nic dziwnego – Severus wspomniał długie miesiące, podczas których niemal umierał ze strachu o Lily… Dość – ofuknął się w myślach. Chyba na starość robię się sentymentalny – stwierdził z niejaką rezygnacją. Pod wpływem impulsu nachylił się do dziewczyny.
- Nie martw się. Potter jest bezpieczny – wyszeptał jej do ucha, po czym bezpardonowo odepchnął Hermionę, by aportować się do siedziby Czarnego Pana.
Gryfonka pokrzepiona słowami nauczyciela szybko dołączyła
do Rona, który z niesmakiem na twarzy czekał na nią u stóp wzgórza.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego całowałaś się ze Snape’m – spytał natychmiast rudzielec.
- Co? – Hermiona oblała się rumieńcem – Ależ Ron…
- Lizałaś się z nim! – chłopak aż trząsł się ze złości.
- Jak możesz tak mówić? To jest nauczyciel, a poza tym… chodzę z tobą.
- Kocham cię – dodała, choć w jej głosie nie słychać było entuzjazmu.
Weasley’owi to jednak wystarczyło. Przeprosił ją za scenę zazdrości i nachylił się, aby ją pocałować. Hermiona w ostatniej chwili lekko obróciła głowę, tak, że usta chłopaka cmoknęły jej policzek. Ron wzruszył ramionami i delikatnie ujął dłoń dziewczyny. Milcząc udali się w stronę Nory. Kiedy dotarli do domku, Granger rzuciła ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę miejsca, z którego zniknął Severus Snape.
*****
Mistrz Eliksirów po wizycie w Norze intensywnie rozmyślał nad otrzymanym zadaniem. W końcu doszedł do wniosku, iż idea Dumbledore’a może okazać się zbawienna w skutkach. Umieszczenie Harry’ego w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa znacznie ułatwiłoby formalności dotyczące powrotu chłopaka do szkoły. Snape od jakiegoś czasu kombinował, w jaki sposób zagwarantować mu kontynuacje nauki. Dwumiesięczna nieobecność Gryfona wśród czarodziejskiej społeczności nie przeszłaby bez echa, a jego nieoczekiwane pojawienie się
w zamku z pewnością wywołałaby liczne spekulacje. Polecenie Albusa, wbrew jego zamiarom, okazało się dla Severusa idealną wymówką i świetnym pretekstem, by usprawiedliwić przed Tomem konieczność powrotu Pottera do Hogwartu. Mężczyzna jeszcze raz uporządkował sobie wszystkie logiczne i racjonalne argumenty popierające jego stanowisko. Teraz pozostał mu do zrealizowania jeszcze jeden, najtrudniejszy aspekt – przekonanie Lorda Voldemorta.
*****
Harry zabarykadował się w
swoim pokoju. Tysiące myśli kołatały mu się w głowie, a on nie mógł dojść do ładu. Nie wiedział, co ma sądzić o wydarzeniach
dzisiejszego przedpołudnia. Kiedy trafił na Dwór Salazara, nie spodziewał się,
iż będzie zmagał się z takimi problemami. Oczekiwał raczej prostego
rozwiązania. Przewidywał, że zostanie zabity – nie było to wprawdzie jego marzeniem, lecz patrząc na to z perspektywy czasu, Harry doszedł do wniosku, iż śmierć ułatwiłaby wiele
rzeczy. Niestety, chłopak nadal żył i musiał stanąć oko w oko
z przeciwnikiem, którego obawiał się najbardziej – ze swoimi uczuciami. Gryfon usiłował odepchnąć od siebie emocje, jednak one stawały się coraz bardziej natarczywe. Nieustannie roztrząsał i analizował postępowanie Voldemorta i próbował wykrzesać z siebie choć odrobinę nienawiści do tego człowieka. Na próżno. Stosunki łączące go z Tomem dawno przestały się opierać na wzajemnej żądzy mordu. Zupełnie na początku, owszem, Potter owładnięty był chęcią pomszczenia rodziców, lecz później… zrozumiał, iż to Dumbledore uczynił mu zdecydowanie większą krzywdę od Czarnego Pana. Stopniowo nabierał przekonania do Lorda Voldemorta, czarnoksiężnika, który pięciokrotnie próbował go unicestwić. Abominacja przerodziła się w tolerancję, która z kolei zmieniła się w sympatię. Tak, Harry Potter przyznał sam przed sobą – polubił Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Po kilku tygodniach przymusowego pobytu w jego towarzystwie odkrył, że Voldemort wcale nie jest tym, za kogo go uważał. Mężczyznę cechowała chorobliwa ambicja, lecz dużo brakowało mu do bezdusznego tyrana, jakim obwołała go czarodziejska społeczność. Nastolatkowi nieraz przychodziły na myśl absurdalne skojarzenia przyrównujące Toma do doktora Jekylla w momentach transformacji w pana Hyde’a. Dwojaka natura Czarnego Pana utrudniała funkcjonowanie i obcowanie razem z nim, choć jednocześnie niesamowicie przyciągała i ekscytowała Harry’ego. Kiedy Gryfon odepchnął Toma nie był pewien, co nim kierowało. Zrzucił to na karb zaskoczenia – bezpośredniość Mrocznego Lorda wytrąciła go z równowagi, w najśmielszych snach nie przewidywał, iż czarnoksiężnik kiedykolwiek zdobędzie się na podobny gest. Gryfon potarł dłonią swoją skroń. Czuł, iż musi z kimś porozmawiać, zwierzyć się z dręczących go myśli. Automatycznie wykluczył Snape’a. Ufał mu, lecz nie wyobrażał sobie sytuacji,
w której wyznaje mężczyźnie prawdę o swojej odmiennej orientacji i na dodatek informuje o fascynacji Czarnym Panem. Chętnie pogadałby z Hermioną nie wspominając oczywiście, kto dokładnie jest podmiotem jego westchnień. Wiedział, że dziewczyna zrozumiałaby i wsparłaby go dobrą radą. Niestety, chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, iż w jego obecnym położeniu to niemożliwe. Jedyną alternatywą pozostawał Malfoy. Brunet westchnął ciężko, lecz stwierdził, że nie ma wyboru. Czuł wewnętrzną potrzebę wyrzucenia z siebie wszystkich żali. Wyszedł więc ze swojej komnaty udając się na poszukiwanie Ślizgona.
z przeciwnikiem, którego obawiał się najbardziej – ze swoimi uczuciami. Gryfon usiłował odepchnąć od siebie emocje, jednak one stawały się coraz bardziej natarczywe. Nieustannie roztrząsał i analizował postępowanie Voldemorta i próbował wykrzesać z siebie choć odrobinę nienawiści do tego człowieka. Na próżno. Stosunki łączące go z Tomem dawno przestały się opierać na wzajemnej żądzy mordu. Zupełnie na początku, owszem, Potter owładnięty był chęcią pomszczenia rodziców, lecz później… zrozumiał, iż to Dumbledore uczynił mu zdecydowanie większą krzywdę od Czarnego Pana. Stopniowo nabierał przekonania do Lorda Voldemorta, czarnoksiężnika, który pięciokrotnie próbował go unicestwić. Abominacja przerodziła się w tolerancję, która z kolei zmieniła się w sympatię. Tak, Harry Potter przyznał sam przed sobą – polubił Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Po kilku tygodniach przymusowego pobytu w jego towarzystwie odkrył, że Voldemort wcale nie jest tym, za kogo go uważał. Mężczyznę cechowała chorobliwa ambicja, lecz dużo brakowało mu do bezdusznego tyrana, jakim obwołała go czarodziejska społeczność. Nastolatkowi nieraz przychodziły na myśl absurdalne skojarzenia przyrównujące Toma do doktora Jekylla w momentach transformacji w pana Hyde’a. Dwojaka natura Czarnego Pana utrudniała funkcjonowanie i obcowanie razem z nim, choć jednocześnie niesamowicie przyciągała i ekscytowała Harry’ego. Kiedy Gryfon odepchnął Toma nie był pewien, co nim kierowało. Zrzucił to na karb zaskoczenia – bezpośredniość Mrocznego Lorda wytrąciła go z równowagi, w najśmielszych snach nie przewidywał, iż czarnoksiężnik kiedykolwiek zdobędzie się na podobny gest. Gryfon potarł dłonią swoją skroń. Czuł, iż musi z kimś porozmawiać, zwierzyć się z dręczących go myśli. Automatycznie wykluczył Snape’a. Ufał mu, lecz nie wyobrażał sobie sytuacji,
w której wyznaje mężczyźnie prawdę o swojej odmiennej orientacji i na dodatek informuje o fascynacji Czarnym Panem. Chętnie pogadałby z Hermioną nie wspominając oczywiście, kto dokładnie jest podmiotem jego westchnień. Wiedział, że dziewczyna zrozumiałaby i wsparłaby go dobrą radą. Niestety, chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, iż w jego obecnym położeniu to niemożliwe. Jedyną alternatywą pozostawał Malfoy. Brunet westchnął ciężko, lecz stwierdził, że nie ma wyboru. Czuł wewnętrzną potrzebę wyrzucenia z siebie wszystkich żali. Wyszedł więc ze swojej komnaty udając się na poszukiwanie Ślizgona.
*****
Po godzinie błąkania się po Dworze i bezowocnych próbach znalezienia blondyna w jego wnętrzu, Harry wyszedł
z posiadłości i dokładnie przeczesał otaczający ją teren. W końcu odnalazł Malfoya, który siedział nad brzegiem niewielkiego stawu
i beztrosko puszczał kaczki. Potterowi wpadł nagle do głowy niesamowicie komiczny pomysł. Zakradł się cicho w stronę zaabsorbowanego zabawą Dracona i popchnął go lekko. Delikatne szturchnięcie wystarczyło, by blondyn stracił równowagę i wpadł do oczka wodnego. Powierzchnia stawu zapieniła się i wzburzyła, a po chwili, z odmętów wynurzyła się głowa nastolatka. Ślizgon był wściekły. Gdy tylko wyszedł na brzeg spiorunował Harry’ego wzrokiem, którego nie powstydziłby się bazyliszek. Brunet przeczuwał, co jest przyczyną zbulwersowania jego rówieśnika. Zwykle idealnie ułożone, platynowe włosy Malfoy’a były rozczochrane i poplątane. Oprócz tego, z jego kosztownych, szytych na miarę szat spływały strugi wody.
- Ocipiałeś, Potter? - warknął Dracon. Uznał, że nie ma sensu pojedynkować się z Chłopcem-Który-Przeżył-By-Go-Irytować. Znał lepsze sposoby, by skutecznie odpłacić za doznane upokorzenie.
Harry zaśmiał się pod nosem, lecz nie odpowiedział na prowokację. Zamiast tego, spytał:
- Gdzie się podziewałeś cały dzień?
- Nie twój interes – odrzekł dumnie Ślizgon.
- Twój układ z Weasley’em działał na innych regułach, lecz ja nie zamierzam być niczyim przydupasem – odparował.
Gryfon pokiwał głową z uznaniem. Choć sarkazm chłopaka czasem doprowadzał go do szału, a niewybredne docinki podnosiły mu ciśnienie, to jednak cenił te inteligentne riposty.
- Chciałem tylko prosić cię o radę. Ale skoro nie… - zawiesił głos.
Tak, jak się spodziewał, blondyn łyknął przynętę. Chwilę później, młodzieńcy siedzieli w wygodnych fotelach popijając kremowe piwo. Potter, pragnąc zadośćuczynić Malfoy’owi niepożądaną kąpiel, poczęstował go muffinką, których niemal nietknięte opakowanie leżało na stoliku. Ślizgon pożarł ciasteczko w okamgnieniu i od razu sięgnął po następne, które w całości wepchnął do ust. Zdążył ugryźć kawałek trzeciej babeczki, gdy jego szare oczy rozszerzyły się, jakby nagle doznał objawienia.
- Harry… Ja chyba się zakochałem – wyrzucił z siebie.
- W sumie, to właśnie o tym pragnąłem z tobą porozmawiać – nieśmiało wtrącił brunet.
- Chodzi o Toma! – rzekli równocześnie.
*****
Nawet nie zliczę tych wszystkich wieczorów, gdy zaglądałam tutaj z nadzieją na kolejny rozdział! Jakże wielka była moja radość, gdy wreszcie to się stało :)
OdpowiedzUsuńRozdział... co tu dużo mówić: boski.
Rozmowa Mistrza Eliksirów i Hermiony, widziana oczami Rona, zwaliła mnie z nóg! Owa scena mogła wyglądać z jego perspektywy faktycznie jak pocałunek. Wydaje mi się jednak, że nie przypadkowo owa scena miała miejsce :3 Miło widzieć, że Harry z Draconem się zaprzyjaźnili. Każdy z nich jest inny, a mimo to odnaleźli wspólny język. Tak sobie myślę, czy blondyn nie objadł się przypadkiem babeczkami z pewnym eliksirem? :D Pozostaje tylko czekać na dalszą część rozdziału. Pewnie się powtarzam ale co tam ;) Cudowne opisy, rozterki Harry'ego, przemyślenia Snape'a opisane bardzo prawdziwie, od razu wiadomo, o co komu chodzi.
Gratuluję, jeszcze bardziej wzbudziłaś moją ciekawość! Teraz jedną z gorszych tortur, jak zwykle, będzie oczekiwanie na kolejną część.
Życzę częstych odwiedzin Pana Wena :)
Długo na rozdział czekałam, ale się doczekałam, a to najważniejsze. ;)
OdpowiedzUsuńScena ze Snape'em i Dumbledore'em wyszła Ci świetnie. Ukazujesz ciągle dwie twarze Dumbledore'a - tę, której żywi nie podziwiają oraz tę, która omamia ludzi codziennie. I robisz to bardzo umiejętnie, widać, że jest to zabieg celowy. Bardzo mi się ten wątek podoba.
Hmm, czyżbyś planowała małe Sevmione? Bo gdy przeczytałam scenę z Hermioną i Snape'em to od razu przyszło mi to na myśl. I nawet bym się ucieszyła z takiego przebiegu akcji. No i jeszcze Ron. To, jak on widział całą sytuację, obudziło we mnie nadzieję na to Sevmione. ;)
Harry i Draco zachowują się trochę jak takie szczeniaczki. :D Bawią się, przepychają. Lubię czytać o ich spotkaniach, zazwyczaj udaje Ci się mnie rozbawić. Ale teraz sytuacja będzie jeszcze śmieszniejsza. Że też Draco musiał się nażreć tych muffinek... Będzie się działo. Ciekawe, co na to Tom? ;)
Co do stylu - bez zarzutu. Błędów kilka było, ale chyba nie ma kogoś, kto ich nie popełnia. Poza tym wszystko było napisane tak świetnie, że drobne potknięcia niemal umykały uwadze czytelnika.
Czekam na kolejną część rozdziału, bo jestem piekielnie ciekawa, co będzie dalej. ;)
Ściskam,
Ap
Nareszcie! Tak jak Panna Amortencja nieustannie tu zaglądałem w oczekiwaniu na nowy rozdział. Minęło sporo czasu, ale przynajmniej się pojawił. Ogólnie rzecz biorąc, to nie jest Twój najlepszy wpis. Absolutnie nie chcę Cię krytykować - chodzi mi jedynie o to, że w tym rozdziale nie ma faktycznej akcji. Po wydarzeniach, które opisałaś w poprzednim, jestem po prostu "głodny". Stylistycznie extra, błędów ortograficznych nie było (jeszcze nigdy u Ciebie ich nie znalazłem). Gorzej z interpunkcją, ale to chyba jest zmorą każdego autora. Słownictwo niezmiennie mnie zachwyciło (tym razem sprawiłaś, że poczułem się głupi; nie miałem pojęcia co to znaczy "abominacja"), całościowo bardzo dobrze. Treść fajna, lecz chciałoby się więcej xD.
OdpowiedzUsuńDużo Severusa było, to dobrze, lubię go, nawet w Twojej odsłonie. Ty mieszasz dobrego Snape'a z tym złym, a wychodzi ci to całkiem nieźle. Parsknąłem śmiechem, kiedy wyobraziłem sobie Dumbledore'a namawiającego Mistrza Eliksirów żeby usiadł z nim gdzieś wśród kur. Ta absurdalna sytuacja wywołała u mnie banana xD Emocje mężczyzny były świetnie zarysowane, a stary Albus również wiernie, choć niekanonicznie oddany. Hmm... przeczuwam Sevmione. Taaak, ten moment był epicki. Ron musi uważać... To będzie dla niego cios, jeśli dziewczyna zostawi go dla faceta z garbatym nosem i dwa razy starszym od niej samej (ale przynajmniej nie jest rudy)
Widać, że popracowałaś nad emocjami, we wcześniejszy rozdziałach nie skupiałaś się na nich tak bardzo. To, co targało Harry'm - fantastycznie zrobione. Scena z Draconem, hahah xD
"ocipiałeś Potter? - kocham to, tak samo jak tekst o "przydupasie"
Czyżby Malfoy snuł jakieś aluzje? :o domyślny chłopak...., który nażarł się babeczek z amortencją. Świetny pomysł, gratulacje.
Tak więc, czekam na następny rozdział. Mam olbrzymi niedosyt i mam nadzieję, że zaspokoisz moje oczekiwania xD
Weny.
Czyżbyś zamierzała połączyć Severusa z Hermioną? :3
OdpowiedzUsuńW rozdziale było dużo Severusa, ale lubie tego Twojego strasznie. Zasmuciła mnie scena, gdy nie dawał sobie rady ze swoimi włosami. Oj, biedny :< .
Draco jest cudny. Zabawny. I czekam z niecierpliwością na kolejną część <3 .
Niech Twój wen nie cierpi głodu <3
Haha, ale jajca ;P Harry i Draco jednocześnie zakochani w Czarnym Panu, jestem oszołomiona rozwojem wydarzeń! ;P Ale i tak Voldemort kocha tylko Harry'ego <3 xD
OdpowiedzUsuńPodobała mi się Hermiona, bo była naturalna, niewinna i szczera, czyli taka, jaka Hermiona być powinna ;P Jej związek z Ronem coś się nie układa, ten tęskny wzrok za Severusem nie może być przypadkowy, o nie! ;D Lubię zarówno Rona jak i Snape'a, więc tak czy tak będę zachwycona ;P
Dumbledore natomiast to dla mnie postać nie do ogarnięcia ;) Zawsze go uwielbiałam w każdej odsłonie, ale tutaj nie wiem, co właściwie powinnam o nim sądzić, jest ... dziwny ;P Z jednej strony wydaje się naiwny, wierząc Severusowi, a z drugiej zdaje się podejrzewać rzeczywisty obrót sprawy :)
Było świetnie, czekam z niecierpliwością na następny rozdział! ;D
pozdrawiam
Court.
Wybacz, że tak późno tu zaglądam nie mam nic na swoje usprawiedliwienie oprócz szkoły i braku czasu, jednakże zajrzalam i przeczytałam, a teraz nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału. Ogólnie akcja sie powoli rozkręca, Harry wie już ze lubi Toma wiec jesteśmy na dobrej drodze ^.^ Nie lubię Dropsa i jego dobrotliwych min ale ja nie o tym xD ogólnie rozdział dobry, nie powala ale jest bardzo dobry *w* cieszę sie ze piszesz i ze moge poczytać cos napisanego twoim piórem =^.^= pozdrawiam i życzę Weny!!! Nemi Phantomhive
OdpowiedzUsuńNawet nie wyobrażasz sobie, jaką odczułam ulgę, kiedy przeczytałam, że Harry nie zjadł tych babeczek. I że naprawdę się zakochał. Jaki będzie cyrk, Malfoy zjadł te babeczki! Łiiii! :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak, jesteś zła i szantażujesz osoby jak ja, które wyczekują tych rozdziałów z utęsknieniem ^^
OdpowiedzUsuńDodaję komentarz (drugi już) w nadziei, że znajdą się jeszcze jakieś istotki, które skomentują ten rozdział i kolejny pojawi się niebawem :3
Także jestem zła, a co tam!
Fajny rozdział. Może mało akcji było, ale mi się podobał. Tyle Severusa było, że się na ciebie nie gniewam. Fajnie, że dałaś Sevmione. Albo może nie dasz Sevmione? Może tylko Herma się zabuja? Ale tak czy inaczej, na teraźniejszą chwilę jest fajnie. Uczucia Harry'ego spoko, git też był ten moment, kiedy kłóci się z Draconem. Zabawne to jest. A Malfoy nażarł się babeczek, kto by pomyślał. Takie coś bardziej do Rona pasuje ;;__;; Czekam na cd. Weny.
OdpowiedzUsuńHeej!
OdpowiedzUsuńO matko, tak bardzo, bardzo, bardzo Cię przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej. Ale ze mnie jędza...
Internet mi szlag trafił, zrozum :((
Aaaaach ♥ Kurczę. Rozdział cudowny, już ty wiesz, dlaczego xD Wyszło ci to genialnie.
"Granger rzuciła ostatnie, tęskne spojrzenie w stronę miejsca, z którego zniknął Severus Snape" - och... Ciekawe, czyżby coś się jednak kroi? A może będzie tylko jednostronne zauroczenie? Śmiem twierdzić, że wszystko zależy od tego, czy Severus przemoże się z tym, by ciągle nie wspominać Lily. Ale cóż. Ja tam i tak żyję nadzieją na Sevmione... ♥
No i ostatnia scena powala na łopatki. "Chodzi o Toma!" xD
Pozdrawiam,
always
Witam,
OdpowiedzUsuńhaha, Malfoy zjadł babeczki przygotowane przez Belatrix, i co teraz wielka miłość do Riddla?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia