Bombonierki Lesera - Drarry


Londyńskie ulice spowijała gęsta mgła. Dookoła panował mrok, którego nie było w stanie rozświetlić nikłe światło przydrożnych latarni. Wiał ostry, porywisty  wiatr, który swym przenikliwym podmuchem przejmował zimnem do szpiku kości. Z ciemnych, burzowych chmur na popękane płyty chodnikowe spadały olbrzymie, ciężkie krople deszczu. Pomimo paskudnej pogody, miasto tętniło życiem. Był to bowiem dzień świętego Patryka, który celebrowała większość Brytyjczyków. Rodowici mieszkańcy wysp hucznie obchodzili to wydarzenie. Tradycyjne angielskie puby wprost pękały w szwach od natłoku klientów pragnących dobrze się zabawić i wydać równowartość swojego tygodniowego wynagrodzenia. Na drogach wstrzymano ruch, gdyż odbywały się tam plenerowe imprezy. Głośne, kolorowe pochody pełne ludzi przebranych za irlandzkie skrzaty, olbrzymy, leprokonusy i wiedźmy przemierzały miasto śpiewając, tańcząc i pijąc alkohol. Nikogo nie zdziwił więc widok samotnej postaci okutanej w długą pelerynę zmierzającej do jednego z lokali. Podczas dnia św. Patryka na ulicach widywało się wielu różnych dziwaków –
na londyńczykach dawno przestało to robić jakiekolwiek wrażenie. Tajemniczy osobnik wszedł do wnętrza najbliższego pubu
i powiesił na haku swój ociekający wodą płaszcz. Usiadł przy barze
i zamówił czystą wódkę. Jednym haustem wychylił drinka i nakazał obsługującemu go mężczyźnie nalać sobie kolejną kolejkę. Harry błyskawicznie wypił następny kieliszek i otarł usta. Wciąż nie miał dość. Po dziewiątej dolewce stracił rachubę, lecz nadal pamiętał, dlaczego tu przyszedł. Wzruszył ramionami i postanowił kontynuować libację po załatwieniu potrzeb naturalnych. Wszedł do obskurnej łazienki wypełnionej zapachem wymiotów i uryny.
Z obrzydzeniem skorzystał z toalety, po czym starannie umył ręce. Rzucił przelotne spojrzenie na lustro. Ze szklanej tafli spoglądała na niego poorana zmarszczkami twarz trzydziestolatka.  Merlinie, kiedy się tak postarzałem – przemknęło mu przez myśl.
Nie wiedział o tym, lecz nieco niechlujny, trzydniowy zarost
i szpakowate włosy dodawały mu nie tylko lat, ale również męskości. W oczach kobiet, a nawet nastolatek, Harry Potter nadal uchodził za niezwykle atrakcyjnego faceta. On sam tego jednak nie dostrzegał. Czuł się oklapnięty,  zmęczony, pozbawiony jakichkolwiek chęci do życia. Brakowało mu towarzystwa, praca przestawała dawać mu satysfakcję, przez co wieczorami skrupulatnie zaczął zaglądać do kieliszka. Wydarzenia dzisiejszego popołudnia jeszcze bardziej pogorszyły jego samopoczucie. Spryskał twarz zimną wodą uświadamiając sobie, iż publiczna toaleta nie jest najlepszym miejscem do snucia refleksji. Wrócił
do głównej sali z zamiarem zamówienia następnego drinka. Chwiejnym krokiem dotarł do baru, lecz okazało się, iż jego miejsce zajął jakiś łysy mugol. Harry bełkotliwie zwrócił mu uwagę
i poprosił, by mężczyzna zwolnił krzesło. Facet jednak kompletnie go zignorował, co wzburzyło krew Pottera. Nie wie w co się pakuje – pomyślał uśmiechając się złośliwie. Potrząsnął mugolem za ramię. Poskutkowało. Kark z wściekłością zerwał się ze stołka. Zmierzył Wybrańca nienawistnym spojrzeniem i podwinął rękawy koszuli szykując się do bójki. Wyluzowany brunet dokonał szybkiej oceny sytuacji. Jego przeciwnik był od niego o głowę wyższy i co najmniej dwa razy szerszy. Nie stanowiło to jednak problemu. Aurorskie szkolenie przyniosło duże efekty i pomimo drobnej postury, Gryfon mógł popisać się niemalże nadludzką siłą. Przez kilka lat nieustannych treningów, mięśnie Harry’ego stwardniały,
a on zdążył nabrać krzepy i zręczności. Ponadto,  przewidując jaki będzie finał jego melanżu, przed odwiedzeniem baru, wspomógł się, zażywając odrobinę Felix Felicis. Przeczucie  go nie zawiodło. Pozwolił, by przeciwnik wykonał pierwszy ruch i zgrabnie uchylił się przed ciosem. Potężna pięść trafiła w próżnię, a łysol straciwszy punkt oparcia, zachwiał się niebezpiecznie. W momencie, kiedy odzyskał równowagę, napotkał go mocny lewy sierpowy Pottera. Następnie, brunet wykonał serię krótkich, lecz skutecznych uderzeń wyprowadzonych po prostej. Kark jęczał i nieudolnie usiłował obronić się przed ciosami padającymi na niego
z szybkością błyskawicy. W pewnym momencie, Harry zaprzestał bicia mugola, co mężczyzna wykorzystał, by wycofać się poza zasięg jego pięści. Brunet skwitował to pogardliwym prychnięciem i obejrzał się przez ramię. Wzrok łysola instynktownie podążył za nim. W tym samej chwili, poczuł, iż dzięki jakiejś niewidzialnej sile, jego stopy odrywają się od podłoża. Minutę później leżał rozpłaszczony na podłodze kwiląc z bólu i ze strachu. Potter usiadł na niego okrakiem i zaczął walić go po twarzy. Jak w amoku okładał faceta pięściami nie zważając na jego szloch
ani na strumienie lejącej się krwi. Nagle, uświadomił sobie, że ktoś chwycił go za kołnierz i podniósł do góry. Podobny los spotkał jego przeciwnika. Dwaj ochroniarze z wściekłością spoglądali na śmiałków, którzy odważyli się zakłócić spokój w knajpie.
Niespodziewanie, z głębi baru rozległ się głos:
- Co tu się dzieje? – spytał zimno właściciel lokalu przeciągając sylaby.
Jeden z ochroniarzy wymruczał kilka niezrozumiałych słów. Drugi włączył się do dyskusji, począł chrząkać i gwałtownie gestykulować. Harry’ego uderzył obcy akcent bramkarzy i uważnie przyjrzał się pracownikom pubu. Zdziwił się niepomiernie, kiedy rozpoznał w nich przedstawicieli jednego  z nielicznych gatunków bardziej ucywilizowanych trolli. Jego zdumienie sięgnęło zenitu, kiedy napotkał wzrok ich szefa. Draco Malfoy tylko nieznacznie zmarszczył brwi, jakby był przyzwyczajony do przerywania podobnych  bijatyk.
- Wyrzucić go – wskazał na łysego mugola.
- A on pójdzie ze mną – dodał nieznoszącym sprzeciwu tonem, ciągnąc za sobą zdezorientowanego Pottera.

*****

Harry wskutek oszołomienia posłusznie podążył za Malfoyem.
Nie potrafił odnaleźć się w tej sytuacji. Było to jego pierwsza bezpośrednia konfrontacja z blondynem od czasów bitwy
o Hogwart. Kiedy postanowili dokończyć edukację w Szkole Magii
i Czarodziejstwa, zawiesili broń i zdecydowali się zawrzeć milczący pakt o nieagresji. Po podjęciu pracy również nie utrzymywali ze sobą kontaktu - przelotne spotkania w Ministerstwie nie sprzyjały rozmowom. Potter często wyjeżdżał na misje w terenie, a awans na szefa wydziału przyniósł mu dodatkowo mnóstwo papierkowej roboty. Dracon, który po wojnie dał się poznać jako inteligentny
i sprawny dyplomata, a także dobry mówca, otrzymał posadę kierownika Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów.
Z czasem objął również funkcję Naczelnego Maga Wizengamotu. Niekiedy wyjeżdżali razem na różne konferencje, lecz wówczas oboje ograniczali się do zdawkowych pogawędek na tematy zawodowe. Tymczasem, Ślizgon zaprowadził bruneta
do eleganckiego pokoju, który zdawał się być jego biurem. Wskazał mu fotel przed kominkiem i zasugerował, aby się rozgościł.
- Może coś do picia? – zaproponował kurtuazyjnie – herbatę, kawę, wodę?
- Wódkę – odparł bez wahania Wybraniec.
Arystokrata pokręcił głową z uśmiechem.
- Raczej nie. I tak jesteś już wystarczająco pijany.
- Ale…
- Psst. Pójdziemy na kompromis. Zrobię ci krwawą Mary. Może choć przez chwilę zachowasz trzeźwość umysłu – odwrócił się
i wyciągnął z barku dwie szklaneczki. Użył zaklęcia przywołującego, by zdobyć składniki niezbędne do przygotowania drinka. Wlał do pękatego naczynia sok pomidorowy i dopełnił wódką. Dodał również kilka kropel soku z cytryny oraz sosu tabasco. Wrzucił kilka kostek lodu, doprawił świeżo zmieloną solą
i pieprzem, a następnie zamieszał całość. Na brzeg szklanki wprawnie nasadził kawałek cytrusa, a do środka dołożył fikuśną szpadkę z nasadzoną na końcu oliwką. Popchnął przygotowany trunek w kierunku Harry’ego, a sobie nalał odrobinę Jima Beama. Brunet upił łyk i poczuł, jak rozkoszne ciepło rozchodzi się po jego ciele. W ogóle nie odczuł palenia w przełyku, jakby podła wódka, którą w olbrzymiej ilości pochłonął dzisiejszego wieczoru zobojętniła go na smak alkoholu. Malfoy rozsiadł się wygodnie naprzeciwko niego, obserwując jak Gryfon żłopie drinka. Sam, dystyngowanie delektował się smakiem  bourbonu i palił papierosa wydmuchując kłęby tytoniowego dymu. W pewnym momencie, Harry gwałtownie odstawił krwawą Mary na stół, przy okazji wylewając połowę zawartości szklanki. Zmarszczył brwi i zapytał:
- Dlaczego ty prowadzisz bar? Czyżbyś nie brzydził się mugoli?
- Ależ owszem – przyznał wesoło Dracon.
- Lecz pogarda wobec mugoli nie ma absolutnie nic wspólnego
z pogardą dla ich pieniędzy – wyjaśnił z błyskiem w oku.
Wybraniec odchylił głowę do tyłu i ryknął śmiechem. Z oczu ciekły mu łzy, a na twarzy wykwitły rumieńce. Wesołość spotęgował jeszcze fakt, iż znajdował się w stanie upojenia alkoholowego.
- Stary… To było dobre – wybełkotał klepiąc blondyna po ramieniu – tylko… muszę do toalety.
- Drugie drzwi po prawej – podpowiedział Ślizgon.
Harry niezdarnie podniósł się z fotela. Usiłował o własnych siłach dojść do łazienki, lecz już w połowie drogi potknął się o wielką walizkę. Gdy upadał, zahaczył o kufer i wysypał jego zawartość na podłogę. Szaty, mugolskie ubrania, albumy ze zdjęciami i rozmaite inne drobiazgi potoczyły się dookoła. Gryfon spłonął rumieńcem, wybąkał przeprosiny i nieskładnie zaczął wrzucać przedmioty z powrotem do walizki.
- Gdybyś w tej chwili nie wyglądał tak głupio, to prawdopodobnie mocno byś oberwał – skomentował Draco.
- Czy ty…
- Tak, masz rację, Potter. Astoria mnie zostawiła – przyznał grobowym tonem. - Albo raczej wykopała z domu. Nie żebym na to nie zasługiwał, ale… Nie spodziewałem się, że to zrobi – powiedział smętnie blondyn.
- Ale u ciebie też nie jest za wesoło, hę? Bez powodu człowiek się
w końcu nie upija – zachichotał, ciągnąc tęgi łyk bourbonu wprost
 z butelki.

*****

Po wojnie jeszcze przez jakiś czas chodziłem z Ginny. Układało nam się całkiem dobrze. Była inteligenta, urocza i miała olbrzymie poczucie humoru. Całowała wprost nieziemsko,
a w łóżku prawie nikt nie potrafił jej dorównać. W ogóle się nie kłóciliśmy, przymykała też oko na moje liczne romanse - nie przeszkadzało jej to. Wiedziała, że szukam nowych doświadczeń, a nie miłości. Niestety, pewnego dnia, sielanka się skończyła. Ginny uświadomiła mi, że oczekuje ode mnie czegoś więcej niż czułości i seksu. Chciała założyć rodzinę. Stchórzyłem. Rozstaliśmy się, lecz na szczęście obyło się bez zgrzytów. Większe pretensje od niej miał Ron, który był przekonany, że któregoś dnia zostanie szwagrem Chłopca, Który Przeżył. Pamiętam, że wtargnął do mnie do biura i zrobił mi karczemną awanturę.
Od tego czasu ze sobą nie rozmawialiśmy. Ginny szybko znalazła sobie nowego partnera – adoratorów nigdy jej nie brakowało. Wyszła za mąż za Tylera Marshalla, absolwenta Durmstrangu, którego poznała na sympozjum dla uzdrowicieli. Ja zachowałem status singla. Spotykałem się w tym czasie z wieloma osobami.
Z niektórymi dziewczynami spędzałem jedną noc, z innymi kontakt utrzymywałem kilka tygodni. Flirtowałem również
z mężczyznami, którzy czasem okazywali się lepszymi kochankami od kobiet. Wcześniej nie miałem pojęcia,
że w Londynie istnieje tak wiele wyspecjalizowanych klubów. Kiedyś w jednym z nich spotkałem Lee Jordana.
Nie orientowałem się, iż tylu naszych przyjaciół to ukryci geje. Lee chętnie wprowadził mnie do tego towarzystwa. On sam ma żonę i trójkę dzieci, a także największego fiuta, jakiego kiedykolwiek widziałem. Wieczór z nim doświadczył mi wiele przyjemności. Przez te lata przez moje łóżko przewinęło się naprawdę sporo czarodziejów i czarownic, a także mugoli. Miałem jednakże jednego stałego gościa. Przychodziła do mnie co tydzień. Pomimo, iż seks z mężczyznami podniecał mnie daleko bardziej, to i tak doznawałem ekstazy na samą myśl
o jej odwiedzinach. Dokładnie wiedziała, czego pragnę i potrafiło mi to zapewnić. Była idealną partnerką. Przed pójściem do łóżka zawsze rozmawialiśmy przy lampce wina. Czasami nawet nie uprawialiśmy seksu, tylko leżeliśmy razem,  przytulając się
i całując. Jednak kiedy brałem w posiadanie jej ciało, pozwalała, bym robił z nią, co tylko zechciałem. Dochodziłem
w okamgnieniu. Ona także szybko stawała się wilgotna. Ginny regularnie przychodziła, by się ze mną kochać. Łaknęliśmy swojej obecności, a mi w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało, iż Weasleyówna ma męża. Byłbym hipokrytą, gdybym robił jej
z tego powodu jakieś wyrzuty. Kiedy ostatni raz uprawialiśmy seks, czułem się jak w niebie. Ginny pokazała mi miejsca,  których istnieniu nawet bym nie podejrzewał. Pieściliśmy nawzajem swoje strefy erogenne, a ja musiałem usilnie powstrzymywać się, by przedwcześnie wszystko się nie skończyło. Wspomnienie tamtej nocy z pewnością zachowałbym w pamięci jako najwspanialsze cielesne doświadczenie, gdyby nie to, co wydarzyło się dziś rano. Rozpromieniona Ginewra odwiedziła mnie w pracy i oznajmiła, że jest w ciąży. Dodała, że chce zostawić Tylera. Ja, kompletnie skonfundowany, spytałem,
z jakiego powodu zamierza porzucić ojca dziecka. Ona roześmiała się tylko i powiedziała, żebym przestał zgrywać idiotę. Wtedy zrozumiałem. To było moje dziecko, a  Ginny pragnęła, bym wychowywał je wraz z nią. Jej kolejne słowa potwierdziły moje obawy. Uważała, że powinniśmy wziąć ślub. Przytakiwałem jej słowom, bo co niby miałem uczynić? Zostałem postawiony w patowej sytuacji. Nie wyobrażałem sobie, bym mógł porzucić ciężarną kobietę, lecz również nie widziałem siebie w roli ojca. Pozostało mi jedyne sensowne wyjście. Upić się, zapomnieć o całym zajściu i przynajmniej przez chwilę uwolnić się od trosk.


*****

Harry urwał swoją opowieść. Nie zamierzał zwierzać się Malfoyowi, jednak po wyjawieniu gryzącego go problemu, poczuł się znacznie lepiej. Alkohol rozwiązał mu język, więc nie wstydził się zdradzić mu prywatnych szczegółów swojego intymnego życia. Blondyn zresztą, nie wyglądał na zgorszonego, czy zniesmaczonego, przeciwnie, na jego obliczu malowało się zrozumienie. Bez słowa wstał i otworzył jedne z  drzwi i gestem zaprosił Pottera do środka. Wnętrze pokoju było bardzo wymowne i dużo mówiło o intencjach Ślizgona. W pomieszczeniu znajdowało się duże łóżko, szafa i lustro. Arystokrata rozpiął koszulę i niedbale rzucił ją na podłogę. Wkrótce stał przed Potterem w samych bokserkach. Brunet wytrzeszczał oczy, lecz pokusa była zbyt duża.  Szybko pozbył się poszczególnych części garderoby czując, jak jego hormony szaleją. Zbliżył się do Dracona, który połaskotał go
w szyję.
- Zabawne, nie sądzisz? – spytał cicho Wybraniec – Kiedyś byliśmy największymi wrogami…
- Tak naprawdę, nigdy nie żywiłem względem ciebie negatywnych uczuć – szepnął Malfoy – od zawsze mi się podobałeś.
To zdanie wystarczyło, by mężczyźni poczuli się swobodnie. Harry rozluźnił się i wspiął się na place, by cmoknąć blondyna w usta. Nim jednak delikatne muśnięcie wargami przerodziło się
w prawdziwy, głęboki pocałunek, arystokrata ze wstrętem odepchnął Gryfona.
- Fuuj, Potter. Jebiesz wódką. Jak chcesz mnie całować,
to najpierw umyj zęby.
Totalnie zaskoczony mężczyzna odświeżył oddech, lecz ze smutkiem stwierdził, iż romantyczny nastrój prysł.
- Na czym to stanęło? – spytał w końcu, przerywając niezręczną ciszę.
- Może tobie stanęło – zarechotał Dracon – aby mnie zadowolić, musisz się bardziej postarać.
Mężczyźni zbliżyli się do siebie i nieśmiało złączyli swoje usta
w namiętnym pocałunku. Wybraniec zamknął oczy rozkoszując się bliskością Ślizgona. Subtelnie wodził językiem po jego wargach, smakując je i poznając ich strukturę. W tym czasie, arystokrata dokładnie penetrował ciało Harry’ego. Z namaszczeniem dotykał jego jędrnych pośladków i głaskał szerokie plecy bruneta wywołując u niego dreszcze ekscytacji. Potter zmysłowo przygryzł wargę Malfoya i zlizał kropelkę spływającej z niej krwi. Następnie zasypał pocałunkami szyję blondyna powodując jego mimowolne drżenie. Draco pogładził go po policzku i przytulił się do Gryfona. Przycisnął swoje biodra do jego ciała i w tym momencie, oboje poczuli, jak ich członki robią się twarde i napięte. Blondyn ugryzł Pottera w szyję, zostawiając na jego skórze krwisty ślad. Harry dysząc z podniecenia pozbył się bokserek i spojrzał na Malfoya
z wyczekiwaniem. Ten zbliżył się do niego i ścisnął jego jądra, powodując niski, pełen zadowolenia pomruk ciemnowłosego mężczyzny.
- Proszę, nie przestawaj…
Arystokrata uklęknął przed nim i spojrzał na niego porozumiewawczo. Oczy Wybrańca rozbłysły, wiedział do czego zmierza jego rówieśnik. Draco wziął do ust jego penisa i począł go ssać. Najpierw delikatnie, spokojnie, lecz pod wpływem zachęcających, pełnych ekstazy jęków aurora, zrobił się coraz bardziej natarczywy, coraz bardziej zachłanny. Poruszał głową
w rytm pulsacji fallusa Pottera, a kiedy brunet w końcu doszedł, bez mrugnięcia okiem przełknął jego spermę. Zachwycony Harry objął swojego partnera i uszczypnął jego sutek. Pocałował go, lecz inaczej niż za pierwszym razem. Gwałtownie, brutalnie, intensywnie. Wprost nie mógł się już doczekać dalszych atrakcji tego wieczora. Ślizgon jakby czytając w myślach Gryfona, ujął jego męskość w dłoń i zaczął miarowo poruszać ręką. Ciemnowłosy mężczyzna odchylił głowę do tyłu i zawył z pożądania. W końcu, jego członek stał dumnie wyprężony w całej swej okazałości. Arystokrata rzucił swego kochanka na łóżko, żarliwie całując jego twarz i klatkę piersiową. Szarpnął go za włosy i nachalnie przyssał się do jego szyi. Harry był w siódmy niebie, jednak wiedział, że do pełnej rozkoszy jeszcze daleka droga.
- Bierz mnie… Bierz mnie tu i teraz – rozkazał Draconowi.
Jasnowłosemu mężczyźnie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Klepnął Pottera w pośladki i bezpardonowo w niego wszedł. Wybraniec miał wrażenie, że ból rozsadza go od środka, lecz szybko został on zdominowany przez wszechogarniające poczucie przyjemności. Dostosował ruch swoich bioder do rytmu nadawanego przez ciało partnera i kochał się z nim tak namiętnie, tak bezwstydnie, jak jeszcze nigdy dotąd. Obsceniczne jęki Malfoya wypełniły jego głowę, wiedział, iż sprawił Ślizgonowi olbrzymią satysfakcję dopuszczając go do środka. Blondyn napierał na niego coraz mocniej i intensywniej, a Harry czuł, jakby przez każdy nerw w jego organizmie przeszedł prąd. Pierwszy raz doświadczył czegoś takiego. Gryfon głośno krzyczał imię swojego kochanka, owładnięty obsesyjnym pragnieniem jego bliskości. W końcu, Draco osiągnął orgazm i doszedł w jego wnętrzu. Potter poczuł w sobie wilgotne nasienie mężczyzny i uśmiechnął się słabo. Kiedy arystokrata delikatnie się z niego wysunął, objął go mocno i położył głowę
na jego piersi. Po udanym seksie zasnął jak dziecko w ramionach jasnowłosego Ślizgona.

*****

Dziewięć miesięcy później

Harry jak burza wpadł do szpitala. Nadal miał na sobie uniform aurora, a twarz pomalowaną barwami maskującymi.
- Czy ona…?
- Nie żyje – przytaknął Tyler  bezbarwnym tonem.
- A bliźniaki?
- Zdrowe.
Tę krótką i zdawkową wymianę zdań przerwało pojawienie się Rona z małym zawiniątkiem w ramionach. Na widok Pottera, twarz rudzielca wykrzywiła się ze złości.
- Co ty tu robisz?! – naskoczył na niego.
- Przyszedł zobaczyć swoje dzieci – rozległ się chłodny głos Dracona Malofya.
Ślizgon wszedł do sali i objął bruneta ramieniem.
- To chyba oczywiste, że po śmierci matki, to Harry będzie się nimi opiekował.
- Kpisz sobie ze mnie? – wysyczał Weasley wyciągając różdżkę. Nim Wybraniec zdążył zareagować, jego były najlepszy przyjaciel rzucił klątwę:
-Sectum…
Rozległ się ogłuszający huk. To Marshall rozbroił Rona, który wylądował w przeciwległym krańcu pomieszczenia.
- On ma rację – przyznał ze smutkiem – oddaj im dzieci. Nie posiadam do nich żadnego prawa.
Weasley prychnął, lecz w ostateczności zostawił niemowlaki
w łóżeczku. Wyszedł z sali zabierając resztki podeptanej godności.
- Pieprzone pedały – rzucił na odchodne i trzasnął drzwiami.
- Przepraszam za niego. Wciąż nie potrafi pogodzić się z utratą siostry – powiedział cicho Tyler.
- To ja powinienem prosić cię o wybaczenie – odparł Harry – zachowałem się jak ostatni skurwysyn i… ogromnie tego żałuję.
- Nie przejmuj się. Wiedziałem, że Ginny mnie zdradza, ale… i tak ją kochałem. Kochałem i miałem nadzieję, że pewnego dnia spojrzy na mnie tak, jak patrzyła na ciebie – kilka łez spłynęło z jego czekoladowych oczu.
- Wierzyłem, że kiedy urodzi, między nami się poukłada. Chciałem być dla bliźniaków prawdziwym, kochającym tatą – rzekł łamiącym się głosem.
- Pragnąłem, by Ginewra dostrzegła moje staranie i żeby zrozumiała, że mogę jej dać coś, czego ty nigdy jej nie zapewnisz. Stabilizację, opiekę, bezpieczeństwo. Niestety… Wszystko trafił szlag.
Potterowi zrobiło się żal mężczyzny. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co musi przechodzić. Było mu wstyd, iż spowodował jego cierpienie. Wyrzucał sobie, jak egoistycznie wcześniej postępował. Spojrzał na Dracona, który usiadł w kącie
z bliźniakami na kolanach. Nie potrafił wyobrazić sobie sytuacji,
w której blondyn go zdradza, zawodzi jego zaufanie. Sam już dawno z tym skończył i ustatkował się u boku Malfoya. Przez kilka ostatnich miesięcy byli niemal nierozłączni, a w zeszłym tygodniu wzięli cichy, prywatny ślub w Danii, gdzie nie było problemu
z legalizacją ich związku. Teraz kwintesencją ich małżeństwa okazało się przyjście na świat jego dzieci. Dla Wybrańca śmierć Ginny była olbrzymim ciosem, jednakże cieszył się, iż może wychowywać bliźniaki razem z Draconem. Arystokrata sprawiał wrażenie zauroczonego niemowlakami. Z szerokim uśmiechem na twarzy delikatnie kołysał maleństwa, śpiewając im i mówiąc do nich cichym, uspokajającym tonem. Brunet nigdy nie widział go
w stanie takiej euforii.
- Jeśli tylko masz ochotę, będziesz mógł odwiedzać bliźniaki, kiedy tylko zechcesz – zaproponował Marshallowi.
- Zrobimy cię ojcem chrzestnym – dorzucił blondyn.
Tylerowi zabrakło słów. Ze wzruszeniem otarł łzy z twarzy
i pokiwał głową na znak, iż się zgadza. Wziął jedno z dzieci na ręce
i pogładził je po główce. Maleństwo miało duże, ciemnoniebieskie oczy i całkiem sporo włosów.
- Jak się nazywają? – spytał lekko zachrypniętym głosem.
- On ma na imię Blaine, a dziewczynka to Hellie.

*****

Dracon z Harry’m wyszli ze szpitala trzymając się za ręce. Potter nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy. Miał dwójkę wspaniałych dzieci i cudownego mężczyznę u swojego boku. Nareszcie czuł się spełniony i wiedział, iż teraz już wszystko będzie dobrze.






12 komentarzy:

  1. Maju, cholera jasna, podoba mi się jak nie wiem co.
    Opowiadanie o miłosći, a jednak mnie zauroczyło. Nie było niepotrzebnych słów, był seks.
    Pięknie piszesz i mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze coś twojego przeczytać.
    Narazie czasu nie mam za wiele, bo testy, ale z wielką chęcią zabiorę się za bloga.
    Jeszcze raz cudownie piszesz i bardzo podobała mi się postać Draco <3
    ~Złodziej per Patrycja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie słodziaśne <3 Postać Dracona byłą wspaniała, ale Harry również. Świetne zakończenie i tyle szczegółów <3 Do tego świetnie dobrany gif ;)
    ~Samantha

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna miniaturka, Harry w Twoim wykonaniu totalnie różni się od tego kanonicznego i czasem nie mogę się przyzwyczaić, ale muszę Ci przyznać, że czytało się obłędnie ;P Dobry erotyk, seks, mr ;P Spotkanie Harry'ego z Draconem wzbudziło we mnie niesamowite emocje, możesz mi wierzyć na słowo ;P Jest to wyjątkowo kontrowersyjne opowiadanie, ale jak dla mnie to jest mistrzostwo, prawdziwy kunszt, jeśli chodzi o yaoi ;D
    A Ginny jaka rozpustnica, skubana xD Po ich rozstaniu myślałam już, że Harry ma może jakąś dziwkę, a tu znowu Ginny. No cóż, nie można się dziwić, miłość kobiety jest miłość ;)
    Draco wypadł fantastycznie, nie mówiąc już o scenie seksu ^^ I super z jego strony, że zaproponował Marshallowi, że może zostać ojcem chrzestnym. Harry i Draco to zdecydowanie dobre połączenie, w jakiś sposób do siebie pasują ;) a Ron niech się wypcha, pewnie zazdrości bo chciałby dołączyć haha ;)
    Śliczne!
    pozdrawiam
    Courtney

    OdpowiedzUsuń
  4. Miniaturka fantastyczna. Raził mnie jedynie akt seksualny, ale cóż, byłem świadomy tego, co czytam. Nie był on zresztą opisany wulgarnie. Musze Ci to przyznać, że... było to bardzo ładnie ujęte. Jedyny "zgrzyt" to fakt, iż piszesz bardzo obrazowo i wprowadzasz czytelnika w fabułę, przez co "widziełem" tą sytuację, której niekoniecznie chciałem być świadkiem.
    Draco jako właściciel pubu to było absolutne mistrzostwo. W ogóle, cała sytuacja wydaje się bardzo naturalne, takie cos rzeczywiście mogłobty się wydarzyć. Nic nie jest naciągne, czysta spontaniczność.
    Opowieść Pottera - nie spodziewałem się, że z niego takie ziółko.
    "(...) On sam ma żonę i trójkę dzieci, a także największego fiuta, jakiego kiedykolwiek widziałem. (...)" ten tekst rządzi!
    O seksie już się wypowiedziałem, ale dodam jeszcze, że te opisy są ładne, jakbyś miała na ten temat jakieś pojęcie xD Mam tylko nadzieję, że Cię tym nie uraziłem heh.
    Zakończnie było naprawde suodkie. Nie ma na to więcej słów. Brakowało mi tylko tęczy i jednorożców. Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o ten ''zgrzyt'' , że było obrazowo to muszę ci powiedzieć, że właśnie o to chodzi jak to ująłeś ''widzieć'' poczynania bohaterów w różnych sytuacjach. W opowiadaniach tego typu tak to już jest. Sama jestem fanką mangi i opowiadań Yaoi/Slash, czyli związków tego typu więc wiem co mówię. //Narieen

      Usuń
  5. Fajnie opisane sceny erotyczne^^. Ogółem napisane ładnym językiem. I to zakończenie...
    "Harry rozluźnił się i wspiął się na place, by cmoknąć blondyna w usta. Nim jednak delikatne muśnięcie wargami przerodziło się
    w prawdziwy, głęboki pocałunek, arystokrata ze wstrętem odepchnął Gryfona.
    - Fuuj, Potter. Jebiesz wódką. Jak chcesz mnie całować,
    to najpierw umyj zęby."
    Tego chyba nic nie przebije
    Pisz więcej :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne!! <33 Sex *--*

    OdpowiedzUsuń
  7. Super !!!! Drako Harry i jego dzieci będą wielką szczęśliwą rodziną <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    przepiękny tekst, o miłości, dużo seksu, Draco taki cudowny..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, zapraszam na mojego bloga o Drarry, dopiero zaczynam :)
    https://drarry-unreachable.blogspot.com/
    miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  10. 40 yr old Help Desk Operator Dolph Viollet, hailing from Campbell River enjoys watching movies like "Legend of Hell House, The" and Flying. Took a trip to Old Towns of Djenné and drives a Allroad. moj ostatni wpis na blogu

    OdpowiedzUsuń