Bombonierki Lesera - Sevmione



Czas nieubłaganie płynął, a godzina dana obrońcom Hogwartu powoli dobiegała końca. Nikt nie wiedział, czego może się spodziewać po minięciu wyznaczonego periodu. Uczniowie, którzy na własne oczy zobaczyli okrucieństwo wojny siedzieli markotni przy stołach rozmawiając półgłosem ze swymi przyjaciółmi
i bliskimi. Młodzi ludzie mieli świadomość, iż to mogą być ich ostatnie wspólne chwile z rodziną. Członkowie Zakonu Feniksa wraz z pozostałymi nauczycielami naprawiali szkody poczynione przez ataki śmierciożerców. Ponownie rzucali zaklęcia ochronne, wzmacniali bariery otaczające zamek, blokowali tajne wyjścia. Grupa ochotników pod przewodnictwem Slughorna doglądała rannych, a ekipa dowodzona przez Neville’a zajmowała się poległymi. W rogu Wielkiej Sali, na specjalnie przygotowanym posłaniu leżał blady mężczyzna, nad którym nachylała się młoda, brązowowłosa dziewczyna. Hermiona obnażyła pierś Snape’a
i zmartwiała na widok dwóch, pozornie niegroźnych małych draśnięć na jego torsie. Mistrz Eliksirów zadrżał konwulsyjnie. Jad Nagini rozchodził się po jego ciele z niewyobrażalną prędkością
i krążył w żyłach niczym śmiercionośna trucizna. Dziewczyna
z trudem powstrzymała łzy cisnące się jej do oczu i otworzyła pokaźną apteczkę z eliksirami. Po kilku minutach grzebania
w przepastnej torbie, znalazła wreszcie właściwy wywar i modląc się, by nie było za późno, delikatnie wlała kilka kropel w lekko rozchylone usta Severusa. Następnie, posmarowała jego rany maścią wykonaną z korzenia mandragory, mającą za zadanie uśmierzyć ból. Teraz mogła jedynie czekać. Z niepokojem obserwowała, jak klatka piersiowa Snape’a unosi się w rytm jego nierównego, chrapliwego oddechu. Z nadzieją wypatrywała jakichkolwiek oznak, iż antidotum na jad węża zaczyna działać. Trzymając profesora za bezwładnie zwisającą rękę, szeptała
do niego słowa otuchy. Uklękła przy nim i delikatnie gładziła jego czarne, rozsypane w nieładzie włosy.  Nigdy nie przypuszczała,
że Postrach Hogwartu stanie się dla niej kimś tak wyjątkowym. Już w szóstej klasie ich stosunki zaczęły przekraczać zwykłe relacje łączące nauczyciela i uczennicę. Na początku roku traktowali się chłodno i z dystansem, lecz stopniowo, Severus otwierał się przed nią. Profesor okazał się niezwykle wrażliwą osobą, która skrywała swe prawdziwe uczucia za maską obojętności. Hermiona odnalazła w nim swoją bratnią duszę. Mężczyzna dawał jej poczucie bezpieczeństwa, był też jedyną osobą, z którą mogła swobodnie porozmawiać na każdy temat. Potrafił zaspokoić jej nie tylko fizyczne, ale również duchowe potrzeby. Gryfonka wtuliła się
w niego i w tym momencie, zdała sobie sprawę, iż nie czuje
na policzku ciepłego oddechu mężczyzny*. Hermiona załkała cicho. Nie potrafiła, nie chciała w to uwierzyć. Łzy spływały po jej twarzy, lecz dziewczyna na to nie zważała. Delikatnie musnęła wargami zimne, martwe usta Severusa. To było jej pożegnanie 
z człowiekiem, którego pokochała.

*****

Voldemort spojrzał na nieruchome ciało swojego odwiecznego rywala rozciągnięte na trawie i wybuchnął zimnym, okrutnym, przerażającym śmiechem. Truchło nastolatka leżało zwrócone twarzą ku niebu i wszyscy dokładnie widzieli jego martwe, puste oczy za przekrzywionymi okularami. Nie było wątpliwości. Harry Potter nie żył. Czarny Pan z satysfakcją wygiął wargi w grymasie uśmiechu. W końcu, po tylu latach, udało mu się unicestwić chłopaka. Teraz nikt już nie mógł stanąć na jego drodze do władzy 
i nieśmiertelności. Wraz ze zgonem Pottera skończyły się marzenia i nadzieja na pokonanie czarnoksiężnika. Obrońcy Hogwartu stanęli w półkolu otoczeni przez Śmierciożerców, milczeniem czcząc pamięć niedoszłego wybawiciela.
- Patrzcie! To koniec! Potter nie żyje! – wykrzyknął Voldemort.
- Crucio! – zaklęcie poderwało ciało z ziemi. Urok nie mógł już wyrządzić chłopakowi krzywdy, lecz na twarzach przeciwników czarnoksiężnika odmalował się wstręt i wzgarda. Tym razem Czarny Pan przekroczył wszelką granicę. Zbezczeszczenie 
zwłok wywołało falę dezaprobaty, a zgromadzeni nie bacząc
na niebezpieczeństwo zaczęli potrząsać z oburzeniem głowami, wymieniać znaczące spojrzenia i mruczeć 
do swoich sąsiadów.
- Cisza – wystarczyło, iż Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać spojrzał na tłum swoimi płonącymi, czerwonymi oczyma, a oni już umilkli i spuścili głowy.
- Walczyliście dzielnie, a Lord Voldemort potrafi docenić męstwo. Poznajcie zatem jego łaskę, bo oto dziś otwiera się nowa karta historii czarodziejów, a jej pisarz, ofiaruje wam życie. Wybierzcie mądrze, bo Czarny Pan nie daje drugiej szansy. Walka oznacza śmierć. Zginą wszyscy: mężczyźni, kobiety i dzieci. Śmierciożercy nie oszczędzą nikogo. Lecz dlaczegóż mam przelewać tak cenną krew czarodziejów? Wybierzcie życie i cieszcie się z tego daru. Powitajcie nową erę, w której jam będę władcą!
Nieoczekiwanie, monolog Voldemorta przerwał zmierzający w jego stronę świetlisty promień. Czarnoksiężnik od niechcenia sparował urok i odbił zaklęcie. Siła tarczy była tak silna, iż odrzuciła w tył osobę, która odważyła się zaatakować Czarnego Pana. Hermiona podniosła się z ziemi i obdarzyła Mrocznego Lorda zimnym, wyzywającym spojrzeniem. Gniew odebrał jej zdolność racjonalnego myślenia. Pragnęła zemsty na nim, na Bellatrix. Chciała przelać krew tych ludzi, zobaczyć jak konają błagając ją
o litość.  Wojna odebrała dziewczynie wszystko, co było jej drogie. Straciła rodziców, przyjaciół. Severusa. Została w niej tylko paląca furia.
- Pieprz się, Riddle. Prędzej uznam zwierzchność Knota – powiedziała głośno, tak, aby każdy ją usłyszał.
- Oh, raczej ciężko byłoby podlegać rządom trupa, nie uważasz? – zapytał Voldemort niefrasobliwym tonem, jakby uwaga Gryfonki
w ogóle go nie obeszła.
- Ale niestety muszę uznać to za odmowę, tak więc…
- Nie miejcie litości – rzucił swobodnie do śmierciożerców.
Zgraja magów wydała dzikie, bitewne okrzyki. Z ochotą ruszyli
do boju, by przynieść swojemu mistrzowi zwycięstwo lub umrzeć
w imię jego ideologii. Uroki ze świstem przecinały powietrze, echem niosły się wybuchy. Zakazany Las płonął niczym żagiew,
a płomienie błyskawicznie rozprzestrzeniały się w swoim destrukcyjnym tańcu, oświetlając błonia łuną ognia. Hogwartczycy jednak nie zamierzali poddać się bez walki. Strata bohatera zmotywowała ich, by podążać dalej jego ścieżką i powstać przeciwko ciemiężycielowi. Pomimo miażdżącej przewagi śmierciożerców, obrońcy stawiali zacięty opór. Miotali zaklęciami w swoich przeciwników, dzielnie strzegąc bram szkoły. Wojna zbierała krwawe żniwo po obu stronach. Ofiarami padali zarówno zwolennicy Voldemorta, jak i członkowie Zakonu Feniksa.
W powietrzu unosił się ohydny odór śmierci. Hermiona nieprzytomnym wzrokiem przyglądała się toczącym się pojedynkom. Z odrętwienia wyrwał ją dopiero zmierzający w jej stronę urok. Zablokowała go i machnięciem różdżki powaliła na ziemię swojego przeciwnika. Oczy dziewczyny rozbłysły szaleństwem, gdy patrzyła, jak śmierciożerca dusi się, pod wpływem jej czaru. Gdy zamaskowany mężczyzna dokonał żywota, Gryfonka obojętnie przeszła nad jego truchłem, szukając kolejnych ofiar. Nastolatka kompletnie zatraciła się w walce. Odkryła,
iż zadawanie innym bólu, łagodzi jej własne cierpienie i dlatego
z entuzjazmem wypuszczała salwy czarnomagicznych uroków. Zmagała się naraz z kilkoma wrogami, bawiąc się nimi i kąsając ich świetlistymi grotami. Z ukontentowaniem rzucała zaklęcia niewybaczalne i z przyjemnością obserwowała wykrzywione
w agonii twarze śmierciożerców. Pojedynkowała się właśnie
z Avery’m, kiedy usłyszała pełen przerażenia krzyk. Błyskawicznie zlokalizowała jego źródło i zamarła na widok klęczącej Luny
i stojącej nad nią Bellatrix. Krukonka opadała z sił, była zakrwawiona, pozbawiona różdżki. Czarnowłosa wiedźma pastwiła się nad nią, raz za razem trafiając ją cruciatusem.
W Hermionie zawrzała krew. Oszołomiła Avery’ego i z kieszeni swej szaty dobyła niewielki sztylet. Był to ten sam nóż, którym Bellatrix torturowała ją we dworze Malfoyów, ten sam, który posłużył śmierciożerczyni do zabójstwa Zgredka. Gryfonka wstrzymała oddech i precyzyjnie wycelowała, a następnie, płynnym ruchem rzuciła brzeszczot w kierunku kobiety. Nóż kilkakrotnie obrócił się w powietrzu, zanim dosięgnął celu. Bellatrix zdążyła zauważyć jedynie nikły błysk srebra i poczuć ciepłą krew spływającą z jej rany. Sztylet zagłębił się w piersi kobiety aż po rękojeść, a siła uderzenia pchnęła martwą wiedźmę prosto
w ramiona jej pana. Voldemort odrzucił od siebie zwłoki Bellatrix
i zaryczał z wściekłości. Nie mógł darować straty swojej najwierniejszej zwolenniczki. Rozjuszony, na oślep rzucał klątwy uśmiercające. Nie zważał, czy trafia w swoich popleczników,
czy w przeciwników, było mu to obojętne. Wszyscy zasłużyli
na śmierć. Owładnięty szałem, niszczył każdego, kogo napotkał
na swojej drodze. W końcu, stanął twarzą w twarz z tą małą, niepozorną szlamą, która przysporzyła mu tyle problemów. Hermiona spokojnie przyjęła nienawistne spojrzenie, jakim obdarzył ją Czarny Pan. Opuściła różdżkę, nie zamierzała się bronić. 
- Avada Kedavra!
Rozbłysło zielone światło. Dziewczynę odrzuciło w powietrze,
a gdy upadła na ziemię kilka metrów dalej, była już martwa.

*****

W tym samym momencie, rozległ się ogłuszający krzyk pełen rozpaczy i bólu:
- Nieeee!
Mroczny Lord z ledwością zdołał opanować zaskoczenie, jakie wywołało w nim nieoczekiwane pojawienie się Severusa Snape’a. Czarnowłosy mężczyzna, lekko utykając dopadł nieruchomego ciała dziewczyny. Z haczykowatego nosa kapały mu łzy, które zraszały bladą twarz Hermiony. Mistrz Eliksirów delikatnie pogładził Gryfonkę po policzku, odgarnął jej brązowe loki
i przymknął powieki. Na ustach dziewczyny błąkał się wyzywający uśmieszek, a ona sama wyglądała na pogrążoną w głębokim śnie. Snape podniósł się z ziemi z cichym jękiem. Otrzepał swą szatę
z kurzu i stanął przed Czarnym Panem w bojowej postawie. Wyzwanie zostało rzucone. Voldemort z politowaniem wykrzywił wąskie wargi w grymasie uśmiechu 
i pomny na dobre maniery wykonał zwyczajowy ukłon przed swoim partnerem. Severus parsknął na widok tej parodii savoir- vivre’u i bez ostrzeżenia cisnął w czarnoksiężnika oszołamiaczem. Mroczny Lord bez trudu uniknął zaklęcia i odpowiedział na atak Mistrza Eliksirów wysyłając w jego kierunku serię uroków. Czarnowłosy mężczyzna parował jeden po drugim, by w końcu samemu rzucić klątwę na Riddle’a. Magowie na razie nie pokazali wszystkich swoich umiejętności. Badali siebie nawzajem sprawdzając, jak daleko mogą się posunąć. Podczas gdy Snape najwyraźniej wyczuwał przeciwnika, Voldemort zwyczajnie się nim bawił. Ta gra należała do niego, a Severus był w niej zaledwie jednym z wielu pionków, podobnie jak Potter, szlamowata Granger i inne niewiele warte mugolaki. Czarownicy krążyli dookoła siebie trzymając się umownych linii niewidzialnego okręgu, stanowiącym granicę, której nie powinni przekraczać. Nagle, rozległ się ogłuszający huk. Mroczny Lord użył Sectumsmpry. Klątwa nie była najgroźniejszym czarem w arsenale Voldemorta, jednak wystarczyła, by powalić Snape’a na kolana. Z twarzy czarnowłosego mężczyzna płynęły strumienie krwi. Ciepła, czerwona posoka spływała z jego szyi, ramion i torsu. Otworzyły się również rany na jego piersi, z których oprócz wydzieliny dobywał się także nieprzyjemny zapach zgnilizny. Mistrz Eliksirów zaskowyczał z bólu i drżącymi dłońmi desperacko usiłował zatamować krwawienie. Tymczasem pobrzmiewał nad nim złowieszczy, tryumfujący rechot Voldemorta.
- Jesteś słaby, Severusie – wysyczał do niego.
- Nie potrafisz zadbać nawet o siebie. Jak chciałeś obronić tę dziewczynę? – prowokował Czarny Pan.
Snape ścisnął mocniej różdżkę i usiłował pozbierać się z ziemi. Nie udało mu się to jednak za pierwszym razem, zachwiał się i upadł wywołując salwę śmiechu śmierciożerców. 
- To już twoja druga szlamowata kochanka, która zginęła z mojej ręki – szydził dalej Mroczny Lord zachęcany przez swoich popleczników.
- Teraz przynajmniej, będziesz miał szansę mieć je obydwie – wyszeptał do ucha mężczyzny.
- Inferignis! – drwiny Riddle’a przerwała nagła inkantacja zaklęcia. Voldemort poczuł, jakby jego żyły transportowały płynną lawę. Wnętrzności go paliły, a on nie był w stanie temu zapobiec. Z przerażeniem spojrzał w twarz swej niedoszłej ofiary.
Snape obnażył nierówne zęby i z beznamiętnym wyrazem twarzy rzekł zimno:
- Już nie żyjesz.
Czarny Pan wił się w męczarniach, wszelkimi możliwymi środkami usiłując przezwyciężyć moc czaru. Na próżno. Na oczach zachwyconych Hogwartczyków i zszokowanych śmierciożerców, Lord Voldemort skonał. Tymczasem bohater, który unicestwił tyrana leżał na mokrej, zielonej trawie z trudem oddychając. Jego czarna szata przybrała barwę ciemnego burgunda, gdyż cała została przesiąknięta krwią. Mężczyzna miał wpół przymknięte oczy. Był nienaturalnie blady, stracił niemal połowę objętości krwi ze swojego organizmu. Na nic zdawały się zabiegi Slughorna i Neville’a. Mistrz Eliksirów umierał. 
- Pochowajcie mnie… razem z nią  - resztką sił wyraził swą ostatnią wolę i zgasł, niczym zdmuchnięty płomień świeczki…


________________________________________

* nastąpiła tzw. Śmierć kliniczna
** Inferignis – zaklęcie mojego autorstwa. Powstało ze złożenia dwóch łacińskich słów: infernal – piekielny; ignis – ogień. Dosłownie znaczy to tyle, co „diabelny ogień” Powoduje, iż krew krążąca w żyłach przemienia się ogień pustosząc organizm od środka i niszcząc wszelkie organy wewnętrzne. Wg mojego opowiadania, tę klątwę opracowała sam Severus.

14 komentarzy:

  1. colloportus9715 marca 2014 06:35

    Cudowne <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam :)
    Mimo tego, iż uśmierciłaś moich kochanych bohaterów i powinnam być za to na Ciebie wściekła, nie mogę oderwać wzroku *.*
    Świetna robota, zresztą jak zawsze to powtarzam. Czytając, zadawałam sobie wiele pytań: Czy Snape jest naprawdę martwy? Może Harry jednak wstanie? Nic takiego się nie stało a ja nie mam Ci tego za złe. Wprowadziłaś w świetny klimat, ładne opisy bitew, furii Voldemorta... Mrok i tajemnica, które da się zauważyć na Twoim blogu, pojawiły się również i w tej miniaturce.
    Mam nadzieję, że to pierwsza, lecz nie ostatnia w Twoim wykonaniu.
    Gratuluję świetnej pracy, opłacało się czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne *o*
    Uwierz lub nie, ale płakałam, czytając to. Po raz kolejny jestem pełna podziwu dla twoich umiejętności pisarskich... Kurczę...
    Severus i Hermiona... Cudownie. Tak świetne oddałaś ich uczucia, ich zachowanie, to wszystko było... po prostu piękne ♥
    Nieumiejąca się pozbierać po tej miniaturce,
    always

    OdpowiedzUsuń
  4. Miniaturkę czytałam dziś w nocy na telefonie i już nie skomentowałam jej, ale teraz się poprawię.
    Taaaak baaardzoo "nienawidzę" smutnego Sevmione nooo ;___; To znaczy, to było piękne ale...To jak emocje na Tytanicku (chyba tak to się pisze...nie wiem xD) niby podoba Ci się film, ale łapiesz doła przez zakończenie. I...no nie łatwo jest zasnąć. Rozumiesz?
    Ta historia łapie za serducho. Jestem za bardzo przyzwyczajona do "tró lowe forewa" i uwielbiam Happy Endziki :C
    I jak przeczytałam "- Pochowajcie mnie… razem z nią" <-- to tak "O SEEEEV...;_____; *NIE PŁACZ, GŁUPIA. ON NIE ISTNIEJE NAPRAWDĘ*. WRRRRRR" Aż się śmierć z D.H przypomina...Tak, płakałam na 3 filmach w swoim życiu. Jak Naginni zarzynała Snape'a, na Zielonej Mili i Filadelfii. Może jeszcze Now Is Good mnie trochę zdołowało ale...
    Kurde, co ja gadam ;_; *Miałaś się zachwycać miniaturką, głupia, a nie gadać o rzeczach, które nikogo nie interesują*
    Ehh, dobra, podsumowując: Skoro napisałaś tak dobrą miniaturkę, to aż jestem jeszcze ciekawsza Twojego bloga :D
    Ni to nie ma składu, ładu, ale taka już jestem I jeżeli chcesz mnie u siebie gościć, to przyzwyczaj się do bezsensownych komentów :D
    Buźka!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam. Ogólnie miałem zamiar dać Ci do słuchania. Tak długo brak wpisów, załamałaś mnie. Ale z racji Twojego wyjaśnienia i tej miniaturki - upiekło Ci się.
    Zacznę od tego, że w życiu bym nie pomyślał, iż napiszesz Sevmione. Jakoś tak... Nie wiem, ale sposób w jaki piszesz, w jaki przedstawiasz losy HP/LV zobrazowały mi Ciebie jako osobę shippującą wyłącznie pairringi homo -.- Cóż, może to i dobrze? BTW, dzięki Tobie zacząlem czytać Drarry, Snarry i inne tego typu zboczenia, do których wcześniej nie byłem przekonany.
    Wracając do tematu. Do stylu brak zastrzeżeń. Dobrze napisana, wszystko przejrzyste i logiczne. Ładne słownictwo - nie będę się rozpisywał na ten temat.
    Ehh, no i wszystkich mi zabiłaś. Ale tak serio, wszystkich? Powinienem się na Ciebie śmiertelnie obrazić (jak moja poprzedniczka), ale...
    nie mogę, bo opoawiastka wyszła super. Fajne nawiązanie do przeszłości związku HG/SS i ta końcowa scena... Hermiona chyba musiała być w niezłym stresie, że nie pomyślała o możliwości chwilowego zatrzymania akcji serca :D
    Przemówinie Voldemlorta bardzo mi się podobało. W sumie, taka mogłaby byc nawet końcówka książki. Czarny Pan zabija Pottera, Voldemorta zabija Snape, który sam ginie od ran. No i po śmierci wyniesiony na ołtarze. Nie do końca dobre zakońćzenie. Taaaak, myślę, że trzeba by to było zaproponować Rowling, ciekaw jestem, co by o tym pomyślała.
    Fajne opisy walk, podobał mi się wątek dotyczący zabójstwa Belli, dobry pomysł z tym sztyletem *taka mała zemsta*
    Epilog - uroczy, nie mam na to innego słowa. Był smutny (nie płakałem, ale przyznam, iż mogło wycisnąć łzy) i bardzo wzruszający.
    Masz talent. Przy okazji - skoro piszesz miniaturki, czy mógłbym zamówić u Ciebie jakąś? Chciałbym pairring Bellamort lub Drarry.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, kochana. :) Zebrałam się w sobie i stwierdziłam, że skoro Twoje opowiadanie mam już przeczytane, to grzechem byłoby pominąć miniaturkę. Stwierdzenie było jak najbardziej prawdziwe, bo zachwyciłam się.
    Muszę przyznać, że mnie wzruszyłaś. Naprawdę, gdzieś tam łza mi się w oczach zakręciła. Miniaturka po mistrzowsku napisana, wszystkie uczucia, wydarzenia wyszły naturalnie. No po prostu genialna jesteś!
    Zabiłaś wszystkich, którzy byli w tej miniaturce ważni - od Harry'ego, przez Hermionę i Severusa, na Voldemorcie kończąc. I wiesz co? Nawet nie mam Ci tego za złe. Dziwne to, bo ja nienawidzę, gdy zabija się bohaterów (znaczy chodzi mi głównie tutaj o Hermionę i Severusa, z Voldziem rób, co chcesz), ale tym razem to przełknęłam. Dlaczego? Ponieważ wzruszyłaś mnie. Wywołałaś we mnie tym krótkim tekstem tak wiele emocji, że sama już nie ogarniam, co tak naprawdę czuję.
    Na koniec muszę napisać jeszcze jedno - pisz takich rzeczy więcej, proszę. Bo talent jest, i to duży.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ap

    OdpowiedzUsuń
  7. To było cudowne, naprawdę cudowne. Naprawdę zrobiło mi się szkoda Hermiony - tutaj była bardzo dzielna i silna. Wszystko z miłości do Severusa, którego także pokochałam. Uwielbiam twój styl pisania, ogromnie Ci zazdroszczę - potrafisz w tak łatwy sposób przemówić do czytelnika, używasz prostych słów, które urzekają. Nigdzie nie było błędów składniowych ani interpunkcyjnych. Ta miniaturka jest na bardzo wysokim poziomie - w porównaniu z innymi blogami o Severusie i Hermionie, to u Ciebie nie ma przesady z cukrem. Nie lubię słodzenia, tym bardziej w opowiadaniach o Dramione - nienawidzę tego.
    Powiem Ci, że przez chwilę myślałam, że Severus umrze. A tutaj takie wielkie zaskoczenie. Hermiona poświęciła swoje życie, znalazła odwagę, aby zaatakować lidera śmierciożerców. Ogromnie ją podziwiam. Naprawdę mnie wzruszyłaś, chociaż nie przepadam za tą parą, to i tak jestem pod wielkim wrażeniem. Tyle emocji w takim tekście... cudownie.
    Podobał mi się ten twój Voldemort - aż bym go "brała" - taki mroczny, zimny i pewny siebie. Szkoda, że ta jego pewność siebie go zniszczyła. Severus perfekcyjnie go załatwił.
    Zaskoczyłaś mnie, że Harry Potter został zabity - ale to taka odmiana. Bo w większości opowiadaniach, to chłopak żyje i miewa się dobrze.
    Niemal się popłakałam, gdy Hermiona została zabita, poddała się bez walki, bez nadziei, a chwilę pózniej pojawił się Severus... co za okrutne zrządzenie losu. A mogliby być szczęśliwi :(
    No cóż... bardzo mi się podoba. Czekam na więcej. Tą miniaturką dałaś mi weny, dziękuję! :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne <3 Naprawdę świetne. Chociaż prawie się popłakałam bo zabiłaś dwie moje ulubione postacie, to strasznie mi się podobało.
    I w ogóle miałam tutaj takie dziwne odczucie, że Sev i Miona zamienili się rolami. Hermiona z upodobaniem rzucająca czarnomagiczne klątwy i Severus... sama nie wiem dlaczego skojarzył mi się z Hermioną XD
    W każdym razie bardzo mi się podobało.
    Rozwalił mnie natomiast ten fragment :
    " - Pieprz się, Riddle. Prędzej uznam zwierzchność Knota – powiedziała głośno, tak, aby każdy ją usłyszał.
    - Oh, raczej ciężko byłoby podlegać rządom trupa, nie uważasz? – zapytał Voldemort."
    Hahahahahahahahahahahahaha - tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. :)

    Pozdrawiam
    Mrs.Black

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej, myślałam, że już skomentowałam ;-;
    Miniatura piękna. Poryczałam się dwa razy.
    Genialnie odwzorowałaś wredną, wściekłą Hermionę.
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za zaproszenie, możliwe, że nie trafiłabym na tą fantastyczną miniaturkę, gdyby nie wskazanie palcem ;P
    Napisałaś to po prostu cudownie, fantastycznie ;) niesamowite emocje, uczucia i reakcje po stronie obrońców Hogwartu, gra z życiem i śmiercią, a przede wszystkim pokazałaś siłę miłości i gotowość do największych poświęceń.
    Ból Hermiony po stracie Severusa wcale nie był przerysowany, wręcz przeciwnie, jej zachowanie było całkowicie zrozumiałe, w końcu najbardziej powinniśmy bać się tych, którzy nie mają już nic do stracenia. Jak widać, wielki Lord Voldemort o tym całkowicie zapomniał, biedaczek, przeliczył się ;P
    Nieziemsko opisałaś całą pożogę i żniwo, jakie zebrała wojna, zabierając wszystko, co bliskie człowiekowi ;)
    Moim zdaniem jesteś mistrzynią właśnie w takich obrazach apokaliptycznych, masz mnóstwo pomysłów i potrafisz świetnie wszystko przedstawić, bajerując swoim wyczepistym stylem (już się tak nie popisuj!) :P
    Bardzo mi się podobało, napisz jeszcze jakąś mini w przyszłości ;)
    Buziaki
    Court.
    www.hgwk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Smutne i piękne jednocześnie.... Urzekła mnie ta końcówka.
    Jesteś genialna.
    Pozdrawiam, Niedoskonała.

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    pięknie, Severusowi w końcu udało się zabić Riddla..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń