Po krótkiej sesji cała komnata była zbryzgana świeżą krwią.
Czerwona wydzielina o nieprzyjemnym, metalicznym zapachu pokrywała ściany, podłogę, a nawet sufit
katowni. Również Severus został od stóp do głów uwalany lepką posoką. Krew
znajdowała się na jego szacie, dłoniach oraz twarzy. Kiedy męczył jeńca, nie
próbował zminimalizować jego cierpień. Z pasją, której nie doświadczał od lat,
oddawał się torturom.
Z przyjemnością rzucał klątwy i nurzał zimne brzeszczoty w ciele więźnia. Nadstawiał się na strumienie gorącej, purpurowej krwi tryskającej z jego ran. Rozkoszował się zadawaniem bólu, a jęki dobywające się z ust skazańca brzmiały dla niego niczym najdoskonalsza symfonia. Mistrz Eliksirów zerknął z pogardą na człowieka leżącego
u jego stóp. Shaw okazał się zaskakująco wytrzymały. Zniósł więcej,
niż Snape mógłby się spodziewać po kimś jego postury.
- Cru...
Inkantację zaklęcia przerwało delikatne skrzypienie otwieranych drzwi. Kroki wchodzącego odbiły się echem od kamiennych ścian komnaty. Vincent, reagując na dźwięk, uniósł głowę starając się dojrzeć przybysza. Na jego widok uśmiechnął się kpiąco, ukazując niepełne uzębienie.
- Cóż to, Snape? – wychrypiał.
- Nastały ciężkie czasy i musicie przyjmować dzieci do armii? – zadrwił.
Czarnowłosy mężczyzna zignorował przytyk. Cofnął się z szacunkiem
i padł przed Tomem na kolana, doskonale odgrywając rolę uniżonego sługi. Z czołobitnością przyczołgał się do niego i ucałował skraj jego szaty.
- Panie – wyszeptał cicho.
- Panie? – powtórzył Shaw, zanim zdołał opanować zdumienie.
Voldemort powoli zwrócił ku niemu swe oblicze.
- Pragniesz do mnie dołączyć? – spytał wyniośle.
- Nie, po prostu chciałem namiary na twojego chirurga.
*****
Voldemort z tym samym obojętnym wyrazem twarzy lekko szarpnął różdżką, przygwożdżając jeńca do ściany. W powietrzu pojawiły się złowrogo pobrzękujące łańcuchy. Kajdany przykuły Shawa do ściany, kilka metrów nad poziomem podłogi. Teraz cały jego ciężar opierał się wyłącznie na wątłych ramionach, które już po kilku minutach zaczęły drżeć z wysiłku. Czarodziej wykrzywił się w grymasie bólu, całą siłą woli próbując powstrzymać się od krzyku.
- Masz dość? – zagadnął Tom, który z fascynacją przyglądał się jego powyginanym członkom.
Vincent nie odpowiedział. Nie zamierzał dawać temu sukinsynowi satysfakcji. Przypuszczał, że jeśli po kilku godzinach nie pęknie, podadzą mu jakieś leki i zostawią w katowni, spętanego zaklęciem antydeportacyjnym. Milczenie gwarantowało mu bezpieczeństwo oraz czas niezbędny na opracowanie planu ucieczki.
- Jest zaskakująco twardy – niechętnie przyznał Snape.
Czarny Pan uśmiechnął się łagodnie.
- Oh, każdego można złamać – stwierdził beztrosko i skierował różdżkę prosto w twarz unieruchomionego mężczyzny.
- Aquassus!*
Twarz maga przybrała niezdrowy, siny odcień. Próbował krzyczeć, lecz
z jego ust nie wydobywały się żadne dźwięk. Pierś jeńca unosiła się
w nierównym rytmie, a z płuc dochodziły chrapliwe świsty. Nabiegłe krwią oczy Shawa rozszerzyły się gwałtownie i niemal wyszły z orbit. Czarodziej zaczął rozpaczliwie wierzgać nogami, dławić się i charczeć, prowadząc beznadziejną walkę o każdy oddech. Powoli tracił energię,
a jego ruchy stawały się coraz bardziej opieszałe i niemrawe. Zanim jednak ciało mężczyzny całkiem znieruchomiało, Voldemort cofnął zaklęcie. Zaskoczony Vincent zachłystnął się pierwszym haustem powietrza, lecz już po chwili chciwie łykał zbawczy tlen. Stopniowo, jego lico odzyskiwało dawny koloryt, a puls wracał do normy. Nagle, więzień poczuł, że leci w dół. Z głuchym łoskotem spadł na kamienną posadzkę
i skulił się w oczekiwaniu na dalsze katusze. Wiedział, że traci siły. Tępy, pulsujący ból wsiąkał w jego mięśnie niczym śmiercionośna trucizna. Marzył jedynie o tym, by pogrążyć się w ciemności.
- Będziesz współpracował? – chłodny głos Toma przeciął panującą
w katowni ciszę jak uderzenie bicza.
- Wal się – mimo wyczerpania, Shaw nie zamierzał się poddać.
Czarnoksiężnik zacmokał.
- Sverusie, nasz przyjaciel ma ochotę na odrobinę erotyzmu. Użyj gruszki. Doodbytniczej.
Snape z mściwym uśmieszkiem chwycił jeńca za kołnierz i z powrotem przykuł go do ścian. Spiął ręce i nogi mężczyzny ciężkimi kajdanami,
a następnie, zdarł z niego ubranie. Pomimo wrzasków i protestów, jednym płynnym ruchem umieścił zatyczkę w odbycie Vincenta. Krzyk maga przypominał skowyt rannego zwierzęcia, lecz na tym jego cierpienie nie miało się jeszcze zakończyć. Mistrz Eliksirów do oporu pokręcił śrubą, maksymalnie rozszerzając końcówkę urządzenia tkwiącego w jego ciele. Shawa ogarnął ból, jakiego nie doświadczył jeszcze nigdy. Czuł krew spływającą z jego pośladków i miał wrażenie, jakby coś rozrywało go od środka. Po jego zmaltretowanej twarzy spływały strumienie łez. Wrzeszczał głośno, błagając o litość, ale nikt nie zamierzał wysłuchać próśb czarodzieja. Niespodziewanie, Severus przerwał zabawę. Osłupiałym wzrokiem wpatrywał się w stojącego
w progu sali Harry’ego.
- Tom? Słyszałem krzyki i … - brunet urwał, gdy zauważył scenerię komnaty i nagiego, zakrwawionego mężczyznę.
- Spokojnie, chłopcze. Nie denerwuj się – rzekł uspokajająco Voldemort, chwytając go za rękę.
- Kim on jest?
- Nikim ważnym – lekceważąco odpowiedział Snape – to człowiek odpowiedzialny za stan Lupina i obecną egzystencję twojego chrzestnego.
Te dwa zdania wystarczyły. Zanim ktokolwiek zareagował, nastolatek machnął różdżką uwalniając maga z łańcuchów. Odchylił jego głowę
w tył, zmuszając by ten na niego spojrzał.
- Czy to prawda? – warknął gniewnie.
Po twarzy Shawa przemknął cień strachu. Nie bał się Snape’a ani Voldemorta, ale ten chłystek wzbudził w nim autentyczny lęk. Dumbledore wspominał, że Gryfon owładnięty szałem bywa nieobliczalny. Teraz z jego oczu wyzierała chęć mordu,
a dzika nienawiść na twarzy zwiastowała kłopoty. Młokos był zdolny
do zabójstwa, Vincent miał pewność, że bez wahania by go zaszlachtował.
- To Bundy! – zawołał spanikowany.
- Nie miałem z tym nic wspólnego, przyrzekam! – wydyszał.
- Z Remusem to był wypadek, Albus nie chciał do tego dopuścić. Syriusz się nie wychyla, czeka na rozkazy. Nadal jest bardzo słaby.
A Ted podejrzewa go – skinął głową w kierunku Snape’a.
- Domyśla się, że coś knuje – wyrzucił z siebie jednym tchem.
Wybraniec dysząc ciężko puścił czarodzieja. Shaw zatoczył się jak pijany, ale po chwili udało mu się złapać równowagę. Miał nadzieję, że teraz, kiedy ujawnił informacje pożądane przez Czarnego Pana, jego męki dobiegną końca. Przeliczył się.
- Skończ z nim – zimno rozkazał Lord Voldemort.
Severus skłonił lekko głowę. Vincent miotał się i wyrywał, lecz Mistrz Eliksirów trzymał go żelazną ręką. Nieśpiesznie zwrócił się w stronę krzesła przesłuchań. Posadził czarodzieja na fotelu i zupełnie beznamiętnie przyglądał się, jak pod wpływem jego nacisku, przez Shawa przechodzą setki zaostrzonych szpikulców. Krew tryskała
na wszystkie strony, a mężczyzna wydobywał z siebie agonalne jęki.
W końcu, po kilku minutach niewyobrażalnego cierpienia, jego ciało zwiotczało i znieruchomiało. Snape odwrócił się w stronę Harry’ego
i Toma. Był zbryzgany krwią ofiary i wyglądał, jakby to on padł ofiarą psychopatycznego zabójcy.
- Bardzo widowiskowe – pochwalił go Czarny Pan – tylko trochę dużo
do sprzątania.
*****
Harry był roztrzęsiony. Przed chwilą widział, jak jego opiekun, człowiek, z którym ostatnio bardzo się zżył, z zimną krwią dokonuje morderstwa. W jego głowie pobrzmiewały krzyki skazańca, rozpaczliwe wołanie
o pomoc. Nie zauważył nawet, kiedy Tom delikatnie go objął
i wyprowadził z katowni. Łzy spływały mu po policzkach, nie miał pojęcia dokąd idzie. Był świadkiem straty wielu istnień, lecz nigdy egzekucji wykonanej z takim okrucieństwem. Dotarli do kwatery Voldemorta. Mężczyzna nalał mu bursztynowego płynu do małej szklaneczki i rozkazał:
- Do dna.
Gryfon posłuchał i jednym haustem wypił zawartość. Poczuł, jak trunek pali go w przełyku, jednak po chwili po jego organizmie rozeszło się przyjemne, kojące ciepło.
- Musisz się przyzwyczaić do takich widoków, Harry – łagodnie powiedział Czarny Pan.
Ostrzegałem cię, nie jestem ucieleśnieniem prawości. Czasem brutalność to jedyne wyjście.
- Ale…
- Myślisz, że Dumbledore nie stosuje podobnych metod? To dzięki niemu Remus stał się rośliną. Oko za oko, ząb za ząb. Prosta zasada.
Nastolatek przytaknął. Rozumiał sens wywodu Czarnego Pana, jednak nie był przekonany co do jego argumentów. Musiał oswoić się
ze świadomością śmierci.
- Nalejesz mi jeszcze? – spytał nieśmiało wskazując na butelkę Ognistej Whisky.
Tom roześmiał się, ale pokręcił głową.
- Starczy na dziś. Nie zamierzam upijać nieletnich. Zaprowadzę cię
do Severusa, on poda ci coś na stres.
Szli obok siebie prowadząc niefrasobliwą pogawędkę. Czarny Pan miał ogromną ochotę ująć Wybrańca za rękę, ale nie był pewien, jak brunet na to zareaguje. Jednakże wątpliwości Voldemorta szybko zostały rozwiane, gdyż Harry zatrzymał się w połowie korytarza i zwrócił się
do niego.
- Ja.. Muszę ci coś wyznać – zaczerpnął oddech.
- Nie.. nie jesteś mi obojętny – zakończył kulawo i kierując się impulsem po prostu wpił się w usta Toma.
Zaskoczony czarnoksiężnik pozwolił, by chłopak pieścił jego wargi, lecz po chwili zdecydowanie przerwał pocałunek.
- Yhmm, Snape na nas czeka – mruknął niewyraźnie i przez całą drogę jak ognia unikał wzroku Gryfona
*****
Kiedy Mistrz Eliksirów zajmował się chłopakiem, mierzył jego ciśnienie
i podawał mu lecznicze wywary, Czarny Pan zastanawiał się, dlaczego
do cholery nie skorzystał z danej mu okazji. Pragnął tego dzieciaka bardziej niż kogokolwiek. Zawsze obierał sobie cele praktycznie niemożliwe do zrealizowania, a teraz, gdy Pottera miał dosłownie
w garści, wypuścił swą zdobycz. Z irytacją potrząsnął głową. W końcu Severus zakończył badanie Gryfona, a Voldemort zaoferował, że odprowadzi go do sypialni. Chciał wykorzystać drugą szansę. Większość drogi pokonali w milczeniu. Dopiero pod drzwiami komnaty, kiedy Harry wyciągnął rękę, aby się pożegnać, Tom zachłannie objął nastolatka. Nachylił się lekko, by połaskotać go w szyję, lecz…
- Możesz mi powiedzieć, co ty kurwa wyprawiasz? – warknął Wybraniec odsuwając się od niego.
Czarnoksiężnika zamurowało. Otworzył usta, lecz nie był w stanie sklecić zdania. Nie mogąc znaleźć innego wyjścia z tej sytuacji, zdeportował się.
*****
Dla Bellatrix był to dzień apokalipsy. Wszystko, w co wierzyła legło
w gruzach. Od dawna przypuszczała, że Mroczny Lord ma skłonności homoseksualne, lecz kiedy zobaczyła to na własne oczy, jej osobisty wszechświat poddał się destrukcji. Jej Pan. Jej Mentor. Jej Bóg. Największy przedmiot jej pożądania w objęciach… Pottera?
Kobieta przetarła oczy ze zdziwienia. To na pewno był on, ale… Dlaczego Tom go całował? Amortencja działa przecież zupełnie inaczej. Chyba, że… Nie, to nie możliwe – wiedźma ofuknęła się w myślach. Była zła,
iż w ogóle wzięła taką ewentualność pod uwagę. Powstrzymała łzy cisnące się jej do oczu. Nienawidziła okazywania słabości. W bojowym nastroju ruszyła przed siebie. Niespodziewanie, tuż przed nią wyrósł jeden z tych skretyniałych tłumaczów, Scott. Bella cisnęła w niego oszołamiaczem i jak gdyby nigdy nic, ominęła bezwładne ciało młodzieńca.
- Chyba się starzejesz – dobiegł ją głos – zdziwiłem się, że nie oberwałem cruciatusem.
Kobieta odwróciła się. Irlandczyk podniósł się z podłogi i uśmiechnął się do niej czarująco.
- Masz ochotę pogadać?
*****
Scott delikatnie odpiął stanik Bellatrix i z namaszczeniem wodził ręką
po jej biuście. Z błogim wyrazem twarzy masował jej jędrne, mlecznobiałe piersi. Ugryzł ją w sutek, powodując pełen rozkoszy jęk kobiety. Odgarnął długie, błyszczące włosy wiedźmy, wdychając ich kwiatowy zapach. Czuł narastające w nim podniecenie. Bella rozpięła jego koszulę i pomogła mu pozbyć się spodni. Obydwoje byli nadzy. Młodzieniec pocałował czarownicę i zmysłowo przygryzł jej wargę. Ona masowała jego pośladki, jednocześnie w pełni oddając się pieszczotom Scotta, który posuwał się coraz dalej. Ręce Irlandczyka subtelnie penetrowały intymne zakątki ciała Belli, wywołując u niej ekstazę.
W końcu, nie wytrzymawszy napięcia, młodzieniec rzucił wiedźmę
na łóżko. Kobieta nie protestowała przeciw takiemu traktowaniu.
Im bardziej despotycznie zachowywał się Scott, tym łatwiej jej było wyobrazić sobie, jak wygląda akt miłosny w wykonaniu Czarnego Pana. Całkowicie wyzuta z myśli pozwoliła, by Irlandczyk robił z nią co chciał. Podczas gdy on spełniał swoje żądze, Bellatrix snuła marzenia
o bliskości Voldemorta.
*****
Po zakończonym stosunku, Bella wzięła prysznic i ubrała się
w pożyczoną od Scotta koszulę. Młodzieniec odprowadził ją do jej kwatery i podziękował za niezapomniane przeżycia.
- Ja również dobrze się bawiłam – szepnęła mu do ucha – kiedy
to powtórzymy?
Irlandczyk spojrzał na nią wyraźnie zakłopotany.
- Widzisz – zaczął powoli – stałe związki nie leżą w mojej naturze.
- Po co się ograniczać? Potraktuj to jako jednorazową przygodę.
_________________________________________________
Rozdział jest "mniej bardziej". Przepraszam, jeśli wkradły mi się błędy, wszelkie niedociągnięcia poprawię w najbliższym czasie.
Z przyjemnością rzucał klątwy i nurzał zimne brzeszczoty w ciele więźnia. Nadstawiał się na strumienie gorącej, purpurowej krwi tryskającej z jego ran. Rozkoszował się zadawaniem bólu, a jęki dobywające się z ust skazańca brzmiały dla niego niczym najdoskonalsza symfonia. Mistrz Eliksirów zerknął z pogardą na człowieka leżącego
u jego stóp. Shaw okazał się zaskakująco wytrzymały. Zniósł więcej,
niż Snape mógłby się spodziewać po kimś jego postury.
- Cru...
Inkantację zaklęcia przerwało delikatne skrzypienie otwieranych drzwi. Kroki wchodzącego odbiły się echem od kamiennych ścian komnaty. Vincent, reagując na dźwięk, uniósł głowę starając się dojrzeć przybysza. Na jego widok uśmiechnął się kpiąco, ukazując niepełne uzębienie.
- Cóż to, Snape? – wychrypiał.
- Nastały ciężkie czasy i musicie przyjmować dzieci do armii? – zadrwił.
Czarnowłosy mężczyzna zignorował przytyk. Cofnął się z szacunkiem
i padł przed Tomem na kolana, doskonale odgrywając rolę uniżonego sługi. Z czołobitnością przyczołgał się do niego i ucałował skraj jego szaty.
- Panie – wyszeptał cicho.
- Panie? – powtórzył Shaw, zanim zdołał opanować zdumienie.
Voldemort powoli zwrócił ku niemu swe oblicze.
- Pragniesz do mnie dołączyć? – spytał wyniośle.
- Nie, po prostu chciałem namiary na twojego chirurga.
*****
Voldemort z tym samym obojętnym wyrazem twarzy lekko szarpnął różdżką, przygwożdżając jeńca do ściany. W powietrzu pojawiły się złowrogo pobrzękujące łańcuchy. Kajdany przykuły Shawa do ściany, kilka metrów nad poziomem podłogi. Teraz cały jego ciężar opierał się wyłącznie na wątłych ramionach, które już po kilku minutach zaczęły drżeć z wysiłku. Czarodziej wykrzywił się w grymasie bólu, całą siłą woli próbując powstrzymać się od krzyku.
- Masz dość? – zagadnął Tom, który z fascynacją przyglądał się jego powyginanym członkom.
Vincent nie odpowiedział. Nie zamierzał dawać temu sukinsynowi satysfakcji. Przypuszczał, że jeśli po kilku godzinach nie pęknie, podadzą mu jakieś leki i zostawią w katowni, spętanego zaklęciem antydeportacyjnym. Milczenie gwarantowało mu bezpieczeństwo oraz czas niezbędny na opracowanie planu ucieczki.
- Jest zaskakująco twardy – niechętnie przyznał Snape.
Czarny Pan uśmiechnął się łagodnie.
- Oh, każdego można złamać – stwierdził beztrosko i skierował różdżkę prosto w twarz unieruchomionego mężczyzny.
- Aquassus!*
Twarz maga przybrała niezdrowy, siny odcień. Próbował krzyczeć, lecz
z jego ust nie wydobywały się żadne dźwięk. Pierś jeńca unosiła się
w nierównym rytmie, a z płuc dochodziły chrapliwe świsty. Nabiegłe krwią oczy Shawa rozszerzyły się gwałtownie i niemal wyszły z orbit. Czarodziej zaczął rozpaczliwie wierzgać nogami, dławić się i charczeć, prowadząc beznadziejną walkę o każdy oddech. Powoli tracił energię,
a jego ruchy stawały się coraz bardziej opieszałe i niemrawe. Zanim jednak ciało mężczyzny całkiem znieruchomiało, Voldemort cofnął zaklęcie. Zaskoczony Vincent zachłystnął się pierwszym haustem powietrza, lecz już po chwili chciwie łykał zbawczy tlen. Stopniowo, jego lico odzyskiwało dawny koloryt, a puls wracał do normy. Nagle, więzień poczuł, że leci w dół. Z głuchym łoskotem spadł na kamienną posadzkę
i skulił się w oczekiwaniu na dalsze katusze. Wiedział, że traci siły. Tępy, pulsujący ból wsiąkał w jego mięśnie niczym śmiercionośna trucizna. Marzył jedynie o tym, by pogrążyć się w ciemności.
- Będziesz współpracował? – chłodny głos Toma przeciął panującą
w katowni ciszę jak uderzenie bicza.
- Wal się – mimo wyczerpania, Shaw nie zamierzał się poddać.
Czarnoksiężnik zacmokał.
- Sverusie, nasz przyjaciel ma ochotę na odrobinę erotyzmu. Użyj gruszki. Doodbytniczej.
Snape z mściwym uśmieszkiem chwycił jeńca za kołnierz i z powrotem przykuł go do ścian. Spiął ręce i nogi mężczyzny ciężkimi kajdanami,
a następnie, zdarł z niego ubranie. Pomimo wrzasków i protestów, jednym płynnym ruchem umieścił zatyczkę w odbycie Vincenta. Krzyk maga przypominał skowyt rannego zwierzęcia, lecz na tym jego cierpienie nie miało się jeszcze zakończyć. Mistrz Eliksirów do oporu pokręcił śrubą, maksymalnie rozszerzając końcówkę urządzenia tkwiącego w jego ciele. Shawa ogarnął ból, jakiego nie doświadczył jeszcze nigdy. Czuł krew spływającą z jego pośladków i miał wrażenie, jakby coś rozrywało go od środka. Po jego zmaltretowanej twarzy spływały strumienie łez. Wrzeszczał głośno, błagając o litość, ale nikt nie zamierzał wysłuchać próśb czarodzieja. Niespodziewanie, Severus przerwał zabawę. Osłupiałym wzrokiem wpatrywał się w stojącego
w progu sali Harry’ego.
- Tom? Słyszałem krzyki i … - brunet urwał, gdy zauważył scenerię komnaty i nagiego, zakrwawionego mężczyznę.
- Spokojnie, chłopcze. Nie denerwuj się – rzekł uspokajająco Voldemort, chwytając go za rękę.
- Kim on jest?
- Nikim ważnym – lekceważąco odpowiedział Snape – to człowiek odpowiedzialny za stan Lupina i obecną egzystencję twojego chrzestnego.
Te dwa zdania wystarczyły. Zanim ktokolwiek zareagował, nastolatek machnął różdżką uwalniając maga z łańcuchów. Odchylił jego głowę
w tył, zmuszając by ten na niego spojrzał.
- Czy to prawda? – warknął gniewnie.
Po twarzy Shawa przemknął cień strachu. Nie bał się Snape’a ani Voldemorta, ale ten chłystek wzbudził w nim autentyczny lęk. Dumbledore wspominał, że Gryfon owładnięty szałem bywa nieobliczalny. Teraz z jego oczu wyzierała chęć mordu,
a dzika nienawiść na twarzy zwiastowała kłopoty. Młokos był zdolny
do zabójstwa, Vincent miał pewność, że bez wahania by go zaszlachtował.
- To Bundy! – zawołał spanikowany.
- Nie miałem z tym nic wspólnego, przyrzekam! – wydyszał.
- Z Remusem to był wypadek, Albus nie chciał do tego dopuścić. Syriusz się nie wychyla, czeka na rozkazy. Nadal jest bardzo słaby.
A Ted podejrzewa go – skinął głową w kierunku Snape’a.
- Domyśla się, że coś knuje – wyrzucił z siebie jednym tchem.
Wybraniec dysząc ciężko puścił czarodzieja. Shaw zatoczył się jak pijany, ale po chwili udało mu się złapać równowagę. Miał nadzieję, że teraz, kiedy ujawnił informacje pożądane przez Czarnego Pana, jego męki dobiegną końca. Przeliczył się.
- Skończ z nim – zimno rozkazał Lord Voldemort.
Severus skłonił lekko głowę. Vincent miotał się i wyrywał, lecz Mistrz Eliksirów trzymał go żelazną ręką. Nieśpiesznie zwrócił się w stronę krzesła przesłuchań. Posadził czarodzieja na fotelu i zupełnie beznamiętnie przyglądał się, jak pod wpływem jego nacisku, przez Shawa przechodzą setki zaostrzonych szpikulców. Krew tryskała
na wszystkie strony, a mężczyzna wydobywał z siebie agonalne jęki.
W końcu, po kilku minutach niewyobrażalnego cierpienia, jego ciało zwiotczało i znieruchomiało. Snape odwrócił się w stronę Harry’ego
i Toma. Był zbryzgany krwią ofiary i wyglądał, jakby to on padł ofiarą psychopatycznego zabójcy.
- Bardzo widowiskowe – pochwalił go Czarny Pan – tylko trochę dużo
do sprzątania.
*****
Harry był roztrzęsiony. Przed chwilą widział, jak jego opiekun, człowiek, z którym ostatnio bardzo się zżył, z zimną krwią dokonuje morderstwa. W jego głowie pobrzmiewały krzyki skazańca, rozpaczliwe wołanie
o pomoc. Nie zauważył nawet, kiedy Tom delikatnie go objął
i wyprowadził z katowni. Łzy spływały mu po policzkach, nie miał pojęcia dokąd idzie. Był świadkiem straty wielu istnień, lecz nigdy egzekucji wykonanej z takim okrucieństwem. Dotarli do kwatery Voldemorta. Mężczyzna nalał mu bursztynowego płynu do małej szklaneczki i rozkazał:
- Do dna.
Gryfon posłuchał i jednym haustem wypił zawartość. Poczuł, jak trunek pali go w przełyku, jednak po chwili po jego organizmie rozeszło się przyjemne, kojące ciepło.
- Musisz się przyzwyczaić do takich widoków, Harry – łagodnie powiedział Czarny Pan.
Ostrzegałem cię, nie jestem ucieleśnieniem prawości. Czasem brutalność to jedyne wyjście.
- Ale…
- Myślisz, że Dumbledore nie stosuje podobnych metod? To dzięki niemu Remus stał się rośliną. Oko za oko, ząb za ząb. Prosta zasada.
Nastolatek przytaknął. Rozumiał sens wywodu Czarnego Pana, jednak nie był przekonany co do jego argumentów. Musiał oswoić się
ze świadomością śmierci.
- Nalejesz mi jeszcze? – spytał nieśmiało wskazując na butelkę Ognistej Whisky.
Tom roześmiał się, ale pokręcił głową.
- Starczy na dziś. Nie zamierzam upijać nieletnich. Zaprowadzę cię
do Severusa, on poda ci coś na stres.
Szli obok siebie prowadząc niefrasobliwą pogawędkę. Czarny Pan miał ogromną ochotę ująć Wybrańca za rękę, ale nie był pewien, jak brunet na to zareaguje. Jednakże wątpliwości Voldemorta szybko zostały rozwiane, gdyż Harry zatrzymał się w połowie korytarza i zwrócił się
do niego.
- Ja.. Muszę ci coś wyznać – zaczerpnął oddech.
- Nie.. nie jesteś mi obojętny – zakończył kulawo i kierując się impulsem po prostu wpił się w usta Toma.
Zaskoczony czarnoksiężnik pozwolił, by chłopak pieścił jego wargi, lecz po chwili zdecydowanie przerwał pocałunek.
- Yhmm, Snape na nas czeka – mruknął niewyraźnie i przez całą drogę jak ognia unikał wzroku Gryfona
*****
Kiedy Mistrz Eliksirów zajmował się chłopakiem, mierzył jego ciśnienie
i podawał mu lecznicze wywary, Czarny Pan zastanawiał się, dlaczego
do cholery nie skorzystał z danej mu okazji. Pragnął tego dzieciaka bardziej niż kogokolwiek. Zawsze obierał sobie cele praktycznie niemożliwe do zrealizowania, a teraz, gdy Pottera miał dosłownie
w garści, wypuścił swą zdobycz. Z irytacją potrząsnął głową. W końcu Severus zakończył badanie Gryfona, a Voldemort zaoferował, że odprowadzi go do sypialni. Chciał wykorzystać drugą szansę. Większość drogi pokonali w milczeniu. Dopiero pod drzwiami komnaty, kiedy Harry wyciągnął rękę, aby się pożegnać, Tom zachłannie objął nastolatka. Nachylił się lekko, by połaskotać go w szyję, lecz…
- Możesz mi powiedzieć, co ty kurwa wyprawiasz? – warknął Wybraniec odsuwając się od niego.
Czarnoksiężnika zamurowało. Otworzył usta, lecz nie był w stanie sklecić zdania. Nie mogąc znaleźć innego wyjścia z tej sytuacji, zdeportował się.
*****
Dla Bellatrix był to dzień apokalipsy. Wszystko, w co wierzyła legło
w gruzach. Od dawna przypuszczała, że Mroczny Lord ma skłonności homoseksualne, lecz kiedy zobaczyła to na własne oczy, jej osobisty wszechświat poddał się destrukcji. Jej Pan. Jej Mentor. Jej Bóg. Największy przedmiot jej pożądania w objęciach… Pottera?
Kobieta przetarła oczy ze zdziwienia. To na pewno był on, ale… Dlaczego Tom go całował? Amortencja działa przecież zupełnie inaczej. Chyba, że… Nie, to nie możliwe – wiedźma ofuknęła się w myślach. Była zła,
iż w ogóle wzięła taką ewentualność pod uwagę. Powstrzymała łzy cisnące się jej do oczu. Nienawidziła okazywania słabości. W bojowym nastroju ruszyła przed siebie. Niespodziewanie, tuż przed nią wyrósł jeden z tych skretyniałych tłumaczów, Scott. Bella cisnęła w niego oszołamiaczem i jak gdyby nigdy nic, ominęła bezwładne ciało młodzieńca.
- Chyba się starzejesz – dobiegł ją głos – zdziwiłem się, że nie oberwałem cruciatusem.
Kobieta odwróciła się. Irlandczyk podniósł się z podłogi i uśmiechnął się do niej czarująco.
- Masz ochotę pogadać?
*****
Scott delikatnie odpiął stanik Bellatrix i z namaszczeniem wodził ręką
po jej biuście. Z błogim wyrazem twarzy masował jej jędrne, mlecznobiałe piersi. Ugryzł ją w sutek, powodując pełen rozkoszy jęk kobiety. Odgarnął długie, błyszczące włosy wiedźmy, wdychając ich kwiatowy zapach. Czuł narastające w nim podniecenie. Bella rozpięła jego koszulę i pomogła mu pozbyć się spodni. Obydwoje byli nadzy. Młodzieniec pocałował czarownicę i zmysłowo przygryzł jej wargę. Ona masowała jego pośladki, jednocześnie w pełni oddając się pieszczotom Scotta, który posuwał się coraz dalej. Ręce Irlandczyka subtelnie penetrowały intymne zakątki ciała Belli, wywołując u niej ekstazę.
W końcu, nie wytrzymawszy napięcia, młodzieniec rzucił wiedźmę
na łóżko. Kobieta nie protestowała przeciw takiemu traktowaniu.
Im bardziej despotycznie zachowywał się Scott, tym łatwiej jej było wyobrazić sobie, jak wygląda akt miłosny w wykonaniu Czarnego Pana. Całkowicie wyzuta z myśli pozwoliła, by Irlandczyk robił z nią co chciał. Podczas gdy on spełniał swoje żądze, Bellatrix snuła marzenia
o bliskości Voldemorta.
*****
Po zakończonym stosunku, Bella wzięła prysznic i ubrała się
w pożyczoną od Scotta koszulę. Młodzieniec odprowadził ją do jej kwatery i podziękował za niezapomniane przeżycia.
- Ja również dobrze się bawiłam – szepnęła mu do ucha – kiedy
to powtórzymy?
Irlandczyk spojrzał na nią wyraźnie zakłopotany.
- Widzisz – zaczął powoli – stałe związki nie leżą w mojej naturze.
- Po co się ograniczać? Potraktuj to jako jednorazową przygodę.
_________________________________________________
Rozdział jest "mniej bardziej". Przepraszam, jeśli wkradły mi się błędy, wszelkie niedociągnięcia poprawię w najbliższym czasie.
* Aquassus - zaklęcie mojego autorstwa. Powstało ze złożenia dwóch łacińskich słów: Aqua - woda; Passus - męki, cierpienie. Dosłownie oznacza "wodne cierpienie" Jego działanie zostało dokładnie opisane - osoba torturowana ma wrażenie, jakby się topiła. Zaklęcie nie zostawia śladów cielesnych, jednak czyni duże spustoszenie w psychice.
Podobne zabiegi stosuje USA wobec osób podejrzanych o współpracę
z Al-Kaidą.Nowoczesna metoda polega na tym, że skrępowanego więźnia strażnicy przywiązują do ławki, a jego głowę umieszczają nieco poniżej poziomu stóp. Twarz przykrywają celofanem, a następnie polewają wodą. Więzień zaczyna się dławić i wierzgać nogami. Poddany tej torturze więzień odnosi wrażenie, że tonie i dusi się. Działanie analogiczne do mojego uroku.
Podobne zabiegi stosuje USA wobec osób podejrzanych o współpracę
z Al-Kaidą.Nowoczesna metoda polega na tym, że skrępowanego więźnia strażnicy przywiązują do ławki, a jego głowę umieszczają nieco poniżej poziomu stóp. Twarz przykrywają celofanem, a następnie polewają wodą. Więzień zaczyna się dławić i wierzgać nogami. Poddany tej torturze więzień odnosi wrażenie, że tonie i dusi się. Działanie analogiczne do mojego uroku.
Piszesz super. Świetnie ukazujesz emocje bohaterów, mało kto potrafi to tak realistycznie opisać. Raczej nie popełniasz błędów stylistycznych. Cóż więcej mogę powiedzieć, życzę weny i czekam na cd.
OdpowiedzUsuńVodzio gejem ?! wow !
OdpowiedzUsuńTaki zwrot mi sie podoba :)
Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie.Uwielbiam połączenie Toma z Harrym dlatego kiedy znalazłam Twoją historię od razu zabrałam się do czytania. Przeczytałam sporo takich połączeń i dlatego z ręką na sercu mogę powiedzieć,że jest to jedno z lepszych opowiadań o tej parze. Nie popełniasz błędów stylistycznych, a nawet jeśli to nie rzuciły mi się w oczy. Podoba mi się także Twoja kreacja postaci oraz realistyczne opisy.Będę uważnie śledzić przebieg akcji. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział życzę Ci weny i dużo czasu :) Pozdrawiam Nadinne
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć...
OdpowiedzUsuńGratuluję znakomitego rozdziału i czekam na więcej. Przedstawiona przez Ciebie historia niesamowicie mnie wciągnęła, na każdy rozdział czekam z niecierpliwością. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ten ma w sobie... to coś. Cudowne opisy sytuacji, miejsc. Czytając, mogłam poczuć się tak, jakbym naprawdę była razem z bohaterami w lochach. Genialnie przedstawiłaś tortury. Mimo, że czasem czułam gęsią skórkę na plecach to właśnie te fragmenty sprawiły, że od razu pokochałam ten rozdział. Bardzo podobają mi się tworzone przez Ciebie dialogi.
- Pragniesz do mnie dołączyć? – spytał wyniośle.
- Nie, po prostu chciałem namiary na twojego chirurga.
Właśnie za to kocham Ciebie i Twoje opowiadanie. Widać, że pisanie nie sprawia Ci żadnego problemu, tekst jest zrozumiały dla każdego i potrafi naprawdę zaciekawić czytelnika.
Jeszcze raz gratuluję, życzę częstych odwiedzin Pana Wena i powodzenia w tworzeniu :*
Genialnie.
OdpowiedzUsuńTen rozdział to twój najlepszy dotychczas. I taki oszałamiający Severus... uhu ^.^ Aż mi ciary po plecach przeszły przy opisie tortur... Masz do tego talent.
I się zaczyna :D W sumie to... nie zniesmaczłaś mnie, także jest dobrze :D Może nawet przekonam się do pairingów homoseksualnych, hmm?
Ogółem: naprawdę podobał mi się ten rozdział :3 Masz talent i to ogromny! Życzę weny :)
Pozdrawiam,
always
Przypadkowo weszłam na tego bloga... i od razu się w nim zakochałam. Ten rozdział jest tak samo świetny jak pozostałe. Najbardziej podobają mi się sceny tortur( tak wiem jestem dość dziwna ). Nie wiem co mogę jeszcze dodać chyba tylko to, byś jak najszybciej wstawiła kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńŻyczę jak najwięcej weny!
Pozdrawiam, Blondyna:*
Hej Maju. Czy mogłabyś wejść na gadu. Mam ważną sprawę do obgadania z Tobą :D
OdpowiedzUsuńSuper. Piszesz bardzo dobrze. Niejeden autor mógłby pozazdrościć Ci stylu. Idealnie wyważone proporcje, ładne, dobrze brzmiące zdania, nieliczne błędy [drobne literówki i interpunkcyjne, ortograficznych nie popełniasz - tak trzymaj (y)], które nie psują jednak estetyki całego tekstu. Potrafisz przedstawić czytelnikowi swój świat, z łatwością przenosisz go do krainy z Twojej imaginacji.
OdpowiedzUsuńTreściowo bez zarzutu. To wbrew pozorom nie jest rozdział, jak to ujęłaś "mniej bardziej". Przeciwnie, moim zdaniem jest jednym z najlepszych!
Pomimo dość rozległego opisu tortur, nie zmęczyłaś mnie. Czasami, czytając krwawe sceny, mam ich dość, bo są zbyt toporone, zby "na siłe" i myślę wtedy *borze, kiedy wreszcie koniec*, a u Ciebie - perfekto. Nie mogłem przestać czytać. Strasznie mnie wciągnęło i byłem strasznie zawiedziony, że to już koniec. A więc: pierwszy akapit genialny. Fajny opis uczuć Snape'a, jego żądza krwi tego człowieka. I na końcu jakże zabawny, humorystyczny akcent. Uwielbiam Cię za to:
- Pragniesz do mnie dołączyć - spytał wyniośle
- Nie, po prostu chciałem namiary na twojego chirurga.
Made my day.
Co do tortur. Opisy mrożyły krew w żyłach. Ciary przechodziły zwłaszcza, kiedy przeczytałem przypis dotyczący zaklęcia Aquassus. To okropne *wzdrygnął się* A kiedy Snape z zimną krwią zamorodwał Shawa i to jeszcze w tak... tak... bestialski sposób... Dziewczyno, przechodzisz samą siebie.
Późniejsza scena również mi się podobała, choć wkroczyłaś na grząski grunt. Przekonałaś mnie jednak. Twoja historia jest spójna, logiczna i w jakiś pokręcony sposób do mnie przemawia. Teraz nie mam już problemów, by wyobrazić sobie Toma i Harry'ego jako parę. Hahaha, rozwinięcie tego wątku było zabawne. Volid wyobrażał sobie nie wiadomo co, a tu nagle taki zonk. Jednak amortencja miała coś z tym wspólnego...
Akcja z Bellą przecudowna. Zacznę od tego, jak ją przedstawiłaś. Ona pragnęła zemsty. Chciała, by Potter doznał upokorzenia. Wybraniec zakochany w swoim największym wrogu. Toż to absurd. Nie spodziewała się chyba takiego obrotu sprawy. Trochę nią wstrząsnęło xd
Jej stosunek ze Scottem - bardzo ładnie opisany. Nie za dużo, nie za mało. Nie przedstawiłaś faktycznego seksu, ale dałaś subtelną aluzję do tego, co było później. Jeśli w ten sam sposób będziesz postępować przy scenach łóżkowych z HP/LV to będzie dobrze.
Pozdrawiam i życze weny.
Hahahaha, te tortury były świetne! Poza tym czekam na bardziej pikantne sceny z Tomem i Harrym ;3
OdpowiedzUsuńJa też, ja też! Więcej Toma i Harrego! Proooszzzę! Wczoraj wpadłam na to opo i już się nie mogę doczekać ciągu dalszego :3 Życzę weny!
OdpowiedzUsuńJogo
No i cześć znów XD
OdpowiedzUsuńTak już mam, że szybko czytam. W sumie stwierdziłam, że jeżeli mam teraz czas, to skomentuję Ci każdy post, ale cholera, wciągnęłaś mnie dziewczyno, i tylko przewijałam z rozdziału na rozdział, bo zauważyłam, że masz cudowną manię kończenia w najlepszym momencie :D
OZZY! POJAWIŁ SIĘ TUTAJ OZZY! NIE PAMIĘTAM W KTÓRYM ROZDZIALE, ALE BYŁO BLACK SABBATH! HA! Kolejna wspólna cecha z Tobą, zaczynam się bać.
Tak, tworzenie Horkruksów przez Michaela, Kurta i Mercury'ego też było genialne, bo tak się składa, że tych panów również kocham! :D
Jak usłyszałam nazwisko "Bundy" to przypomniał mi się taki serial "Świat według Bundych" i mimowolnie przed oczami stanął mi nieogarnięty wyraz twarzy Ala, którego kocham przez ten serial XD Znasz go może? :D
Ależ mi tu szkoda Dołohowa :C No wiecznie jest pod ręką biedaczysko XD
Nie ma to jak przyjaciel. Severus taki tró froind z Lordem :D Sorry, on tego nie lubi, z TOMEM :D
Było wieeeeeeele takich cytatów, ale kurde, te 2 mnie totalnie zabiły:
"- Na twoim miejscu bym się tak nie cieszył, Draco. Twój eliksir wygląda jak szczyny, pachnie jak szczyny i jestem gotów się założyć, że smakuje jak szczyny."
ORAZ:
"- Sverusie, nasz przyjaciel ma ochotę na odrobinę erotyzmu. Użyj gruszki. Doodbytniczej."
DZIĘKUJĘ, LEŻĘ I NIE WSTAJĘ XDDDD
Mam z Tobą problem. Niewątpliwie jest to solidny blog. Zrozumiały, nie używasz niepotrzebnie jakiś trudnych słów. Ale kurde, zamiana rolami między Voldemortem (sorry, TOMEM) a Dumbledore'em...trudno mi jakoś to zaakceptować. Zawsze to TOM był tym złym, a Dumbledore zawsze chciał wszystkich chronić, bla,bla,bla i nie wiem, mam wrażenie, że TOM chce zrobić Harry'emu jakieś niezdrowe pranie mózgu. No i pocałunek...Tu wszystko jest taki inne :D Snape jakiś miły, Tom też :D To mi się wydaje tak nierealne, że sama nie wiem :D Nigdy nie czytałam ff o Tomku i Harrym. Nie mam nic do gejów ale kurcze, te 2 postaci są tak skrajne, że ja bym nie umiała napisać nic o nich :D Nie wiem, może z czasem się przekonam? Na razie, jestem nieźle skołowana :D Sama nie wiem co o tym myśleć.
Co oczywiście nie zmienia faktu, że blog jest mega oryginalny i bardzo dobry. Proszę, informuj mnie w Sowiarni, jeżeli coś napiszesz :D Na ten moment - ode mnie to wszystko.
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na next. ;)))
"Nie, po prostu chciałem namiary na twojego chirurga" - zdecydowanie najlepsza część dialogu w całym tekście xD Jedna z najlepszych ripost, jakie w życiu słyszałam ;P Bardzo inteligentna ;P
OdpowiedzUsuńGruszka doodbytnicza była natomiast najbardziej przerażającą częścią, jak dla mnie ;P Po pierwsze niesamowity ból, a po drugie największe z możliwych poniżeń, dla faceta totalne odebranie męskości ;P
Czarny Pan i jego miłość do Harry'ego Pottera? No cóż, myślę, że coś w tym może być. Biorąc pod uwagę nawet kanon i nieco psychodeliczne połączenie Harry'ego z Voldemortem, ujawniające się na każdym kroku i w każdej sytuacji, byłoby to całkiem zrozumiałe, gdyby z takiego połączenia taki psychol jak Voldemort doszedł do takiego stanu emocjonalnego ;P
Na pewno nie można powiedzieć, że nie jesteś oryginalna, bo jesteś bardzo ;P Dla większości ludzi pewnie jest to niesmaczne, ja uważam to po prostu za zwyczajnie coś innego.
Kreacja Snape'a jest godna zauważenia, a na pewno odmienna od typowego przedstawienia Severusa, zwłaszcza od momentu, kiedy dowiedzieliśmy się, że jest "tym dobrym" ;P
Interesujące opowiadanie, choć bardzo kontrowersyjne ;)
pozdrawiam
Court.
www.hgwk.blogspot.com
Dlaczego nie ma osiemnastego rozdziału?
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńHarry i jego reakcje na tortury, on się pokłócił, a ten wszystko wie? I ten pocałunek....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia