Rozdział dedykowany Amortencji, mojej pierwszej czytelniczce. Dziękuję za to, że jesteś i wspierałaś mnie przy kryzysach twórczych.
Harry zakrztusił się kremowym piwem i wypluł na podłogę to,
co akurat miał w ustach. Wytrzeszczał oczy na Malfoya, który kompletnie nie zwracał uwagi na jego zachowanie. Blondyn przymknął swe szaroniebieskie oczy i pogrążył się w marzeniach. Na jego ustach błąkał się głupawy uśmieszek, a on sam wyglądał na wyluzowanego, odprężonego i szczęśliwego. Gryfon domyślał się, co powoduje u jego rówieśnika stan błogości – sam miał trudności z utrzymaniem koncentracji, kiedy wspominał Toma, jego gładką skórę i… Uniósł brwi, zdając sobie sprawę, że właśnie stracił wątek. Przypadkiem, jego wzrok padł na prawie puste pudełko ciasteczek. W tym momencie, na obliczu Pottera zagościło zrozumienie. Szybko połączył fakty i wywnioskował, że ktoś nafaszerował muffinki eliksirem miłosnym. Bilecik głosił, iż podarunek był
od Snape’a, lecz brunet poważnie wątpił, by jego mentor chciał wywołać w nim uczucie do Toma. Tożsamość ofiarodawcy nie stanowiła teraz zresztą najistotniejszej kwestii. Ślizgon powinien jak najszybciej zażyć antidotum, bo w przeciwnym razie… Harry czułby się po prostu niezręcznie, rywalizując z nim o względy Czarnego Pana. Nastolatek niepostrzeżenie wyjął z kieszeni blondyna jego różdżkę i wyszedł ze swej sypialni pieczętując ją zaklęciem. Dawało to gwarancję, że Draco nie wygłupi się, ogłaszając wszem i wobec swojej „miłości” do Lorda Voldemorta. Wybraniec przywołał skrzata domowego i zapytał go, gdzie znajdują się kwatery Mistrza Eliksirów. Cookie, jak przystało na wiernego sługę, skłonił się przed nim i zaprowadził chłopaka do wschodniego skrzydła Dworu. Stworzenie wskazało mu właściwe drzwi, po czym zniknęło z cichym pyknięciem. Brunet po nieudanych próbach rzucenia „Alohomory” postawił na tradycyjne metody. Naparł na drzwi całą swoją masą i w końcu przekroczył próg pracowni. Dorwał się do sekretarzyka, w którym Severus przechowywał wywary i po chwili poszukiwań odnalazł odtrutkę na Amortencję. Następnie bezszelestnie wrócił do swojej komnaty
i podał eliksir Draconowi, który nawet nie zarejestrował, kiedy Potter zostawił go samego. Blondyn zdawał się być nieco skonfundowany, więc Gryfon odprowadził go prosto do piwnicy. Później, z czystym sumieniem wrócił do siebie, wcześniej zahaczając o kuchnię, z której wyniósł pokaźny półmisek egzotycznych owoców i dzbanek soku. Po zjedzeniu lekkiego posiłku złożonego z mango, kilku plastrów ananasa i bananów, poczuł straszliwą senność. Umył więc zęby, zdjął ubranie i nałożył wygodne, luźne bokserki. Włączył też muzykę ustawiając głośność do optymalnej ilości decybeli. Położył się w wielkim łóżku
i westchnął ciężko. Afera z Malfoyem sprawiła, że na chwilę oderwał się od własnych problemów, lecz teraz, jego wątpliwości wróciły ze zdwojoną siłą. Główkował, czy wypadki tego dnia spowodowała jedynie Amortencja, czy też spontanicznie uległ urokowi Toma. Dzięki Draconowi, uświadomił sobie, iż Czarny Pan w jakiś dziwny, pokręcony sposób nie jest mu obojętny. Potrząsnął głową z rezygnacją i zamknął oczy usiłując zasnąć przy rytmicznych dźwiękach przebojów Alice’a Coopera.
“Your cruel device
Your blood, like ice
One look, could kill
My pain, your thrill
I wanna love you but I better not touch (don’t touch)
I wanna hold you, but my senses tell me to stop
I wanna kiss you but I want it too much (too much)
I wanna taste you but your lips are venomous poison
You’re poison, running through my veins
You're poison, I don’t wanna break these chains (…)”*
*****
Kiedy Harry wyrwał się z objęć Morfeusza, było już dobrze po jedenastej. Zaspany chłopak przeciągnął się i ubrał się szybko,
na oślep wybierając przypadkowe rzeczy z szafy. Następnie, założył okulary, które poprzedniego wieczora ułożył na etażerce stojącej przy łóżku. Ku jego zdziwieniu, na stoliczku leżała zaadresowana do niego koperta. Schludnym, eleganckim pismem wyraźnie wykaligrafowano jego imię i nazwisko. Gryfon od razu rozdarł papier drżącymi z ciekawości dłońmi i zaczął czytać:
Harry,
Wczorajszy dzień przyniósł mi wiele trosk. Nadal nie potrafię pojąć, dlaczego zachowałeś się w tak skandaliczny sposób, zważywszy na Twoje wcześniejsze, niezbyt pruderyjne gesty. Sugeruję, abyś rozważył swoje postępowanie, gdyż nie pozwolę, byś bezkarnie sobie ze mnie dworował. Tym razem obędzie się bez konsekwencji, jednak w przyszłości nie będę tak pobłażliwy.
Chcę Cię także poinformować o moim wyjeździe. Kiedy czytasz ten list, prawdopodobnie wraz z Severusem, Bellatrix i Bruce’m przekraczamy granicę kraju. Podczas mojej nieobecności władzę absolutną w majątku sprawuje Scott, zaś Ty i młody Malfoy jesteście pod jego opieką. Każda niesubordynacja względem Flannery’ego zostanie surowo ukarana.
Ufam, iż zrozumiałeś moje intencje
Tom Marvolo Riddle
Wczorajszy dzień przyniósł mi wiele trosk. Nadal nie potrafię pojąć, dlaczego zachowałeś się w tak skandaliczny sposób, zważywszy na Twoje wcześniejsze, niezbyt pruderyjne gesty. Sugeruję, abyś rozważył swoje postępowanie, gdyż nie pozwolę, byś bezkarnie sobie ze mnie dworował. Tym razem obędzie się bez konsekwencji, jednak w przyszłości nie będę tak pobłażliwy.
Chcę Cię także poinformować o moim wyjeździe. Kiedy czytasz ten list, prawdopodobnie wraz z Severusem, Bellatrix i Bruce’m przekraczamy granicę kraju. Podczas mojej nieobecności władzę absolutną w majątku sprawuje Scott, zaś Ty i młody Malfoy jesteście pod jego opieką. Każda niesubordynacja względem Flannery’ego zostanie surowo ukarana.
Ufam, iż zrozumiałeś moje intencje
Tom Marvolo Riddle
Podczas lektury listu Gryfon dławił się ze śmiechu. Wiadomość miała bardzo oficjalny charakter, wprost wiało od niej chłodem. Czarny Pan najwidoczniej starał się zamaskować swoje zmieszanie poprzez oschły ton wypowiedzi. Wybraniec wyczuł, iż w pewien sposób są to przeprosiny. Język wystylizowany na starodawną modłę nie ułatwiał zrozumienia tekstu, za to powodował niekontrolowane wybuchy wesołości Pottera. Chłopak przez dłuższą chwilę usiłował rozgryźć, co oznacza słowo „dworować”, zanim odgadł jego znaczenie. Po przeczytaniu korespondencji, nastolatek wyciągnął z biurka pergamin i pióro i czym prędzej naskrobał odpowiedź w podobnym stylu, jednak zupełnie ignorując drugą część listu.
Kochany
Tomie!
Nie musisz ofiarować mi słów swych pełnych żalu.
Zaiste, doskonale rozumiem, iż moja skromna osoba niejednej damie i niejednemu mężowi w głowie zawrócić jest w stanie . Azaliż, okażę Ci swą wyrozumiałość
i wybaczę Ci czyn Twój niegodny.
Na zawsze Ci oddany
Harry Potter
Nie musisz ofiarować mi słów swych pełnych żalu.
Zaiste, doskonale rozumiem, iż moja skromna osoba niejednej damie i niejednemu mężowi w głowie zawrócić jest w stanie . Azaliż, okażę Ci swą wyrozumiałość
i wybaczę Ci czyn Twój niegodny.
Na zawsze Ci oddany
Harry Potter
Złożywszy zamaszysty podpis włożył kartkę do czystej koperty starannie kaligrafując nazwisko adresata. Obudził Hedwigę
i pieszczotami nakłonił ją do dłuższej podróży. Ptaszyna pożywiła się jeszcze przysmakiem dla sów, lekko uszczypnęła chłopaka
w palec i wyleciała przez otwarte okno. Brunet obserwował Hedwigę, aż stała się niewyraźną plamą na horyzoncie. Chłopak był niesamowicie ciekaw, co uczyni Czarny Pan po zapoznaniu się
z jego przesiąkniętą ironią odpowiedzią. Zachichotał. Denerwowanie Voldemorta weszło mu w nawyk – wcześniej obracał w niwecz wszelkie jego plany, teraz pojedynkował się z nim słownie niemal zawsze odnosząc zwycięstwa. Wybraniec posprzątał kałamarz, papeterię oraz pęk piór, a list Toma schował do kieszeni. Zauważył przy tym drugą kartkę, której wcześniej nie dostrzegł. Zaintrygowany wyjął ją i przebiegł po niej wzrokiem:
Drogi Harry!
Wraz z Tomem wyjechałem do Chile, gdzie zabawimy przez cały następny tydzień. Niestety, nie uda nam się powrócić przed Twoimi szesnastymi urodzinami, które wypadają już w ten piątek. Chcę wynagrodzić Ci moją nieobecność i dlatego prezent
z okazji Twojego święta ofiaruję Ci już dziś. Żywię głęboką nadzieję, że podarunek Ci się spodoba.
Życzę Ci wszystkiego najlepszego
Severus
Na twarzy Harry’ego ponownie wykwitł uśmiech. Na śmierć zapomniał o zbliżającej się rocznicy. Kiedy spędzał wakacje
u Dursleyów, dni niesamowicie mu się dłużyły, więc niecierpliwe wyczekiwał swoich urodzin, jako półmetka katorgi. We Dworze Salazara, czas jednak mijał błyskawicznie i Wybraniec nawet się nie zorientował, kiedy nadszedł koniec lipca. Upominek od opiekuna jeszcze bardziej poprawił mu nastrój – nieliczni pamiętali o jego święcie. Potter rozejrzał się dokładnie po sypialni w poszukiwaniu owego podarunku i dostrzegł coś, co wzbudziło
w nim dreszcz podniecenia. Tuż obok fortepianu, na czarnym trójnogu stała gitara przewiązana olbrzymią, czerwoną kokardą. Blisko niej ustawiono niewielki wzmacniacz. Nastolatek rozplątał wstążkę i ze wzruszeniem odczytał napis na gryfie. Łza zakręciła mu się w oku, bowiem nie był to byle jaki elektryk z pierwszego lepszego sklepu na rogu. Harry rozpoznał w nim legendarny instrument Briana Maya z zespołu Queen. Chłopak
z nabożeństwem ujął Red Special** w dłoń i podłączył ją do pieca, jednocześnie zachodząc w głowę, jakim cudem Snape’owi udało się zdobyć tak unikatowy przedmiot. Delikatnie trącił palcami struny gitary wydobywając z niej serię wysokich, wibrujących dźwięków. Następnie, już pewniej zagrał kilka soczystych, mocnych rockowych akordów. Później, przez kilka minut regulował głośność i barwę, by oddać się szalonej improwizacji.
- Nie za dobrze się bawisz? – rozległ się kpiący głos Dracona, który w progu sypialni Harry’ego obserwował jego wyczyny.
Brunet wyszczerzył się tylko, nawet nie wypominając Ślizgonowi wczorajszego cyrku. Był w wyśmienitym humorze i Malfoy nie miał najmniejszych szans na wyprowadzenie go z równowagi. Odłożył jednak gitarę na stojak, by w całości poświęcić się swojemu gościowi.
- Dlaczego przyszedłeś? – spytał, gestem zapraszając, by usiadł.
- Muszę mieć konkretny powód? – zdziwił się blondyn.
- No dobra, dobra – mruknął na widok uniesionej brwi Gryfona.
- Pomyślałem…
- Wow, to jakaś nowość.
- Że skoro Czarny Pan i wujek Sev wyjechali, to możemy urządzić ci imprezę urodzinową – dokończył spokojnie Draco.
Harry pokiwał głową z entuzjazmem. Idea przypadła mu do gustu, choć nie tego spodziewał się po arystokracie. Już wyobrażał sobie tłum ludzi, stroboskopy i dom pulsujący głośną muzyką.
Nie wątpił, że jeśli to Malofy zajmie się organizacją przedsięwzięcia, to party okaże się kolejnym „projektem X”.
- A co na to Scott? Gadałeś z nim?
Ślizgon zaprzeczył, ale nie wyglądał na zmartwionego. Zapewnił Pottera, że mężczyzna na pewno się zgodzi.
- Impreza to jego drugie imię, nie sądzę, aby przepuścił taką okazję.
- Wybacz Draco, ale tym razem cię rozczaruję – dało się słyszeć melodyjny baryton Irlandczyka, który właśnie wkroczył
do komnaty.
- Nie możecie zrobić przyjęcia. I nawet nie próbuj ze mną dyskutować – warknął do blondyna, który już otwierał usta,
by zaprotestować.
Scott wyszedł z pokoju odprowadzony prychnięciem Ślizgona.
Po chwili jednak, drzwi znowu się otworzyły i wyjrzała zza nich głowa mężczyzny.
- Tylko żartowałem – mrugnął do nich – to jak, kiedy ta biba?
*****
Młodzieńcy wspólnie ustalili, że przyjęcie odbędzie się dokładnie
w dzień urodzin Harry’ego. Od tej pory, czas pędził w zawrotnym tempie. Chłopcy każdą chwilę poświęcali na organizację imprezy, której termin zbliżał się nieubłaganie. Okazało się jednak,
że urządzenie biby nie jest tak proste, jak się wydawało. Początkowo, poróżniła ich kwestia zaproszeń. Wybraniec sceptycznie podchodził do zaproponowanej przez Malfoya listy gości, aczkolwiek był świadom, iż jego propozycje nie wchodzą
w grę. Po zgrzytach, fochach i jednym wybitym oknie, Draconowi udało się w końcu postawić na swoim. Blondyn poklepał Gryfona po plecach i z tryumfującym uśmiechem zapewnił go o słuszności decyzji, na co naburmuszony nastolatek wymruczał pod nosem litanię obelg pod adresem „wrednej bandy Ślizgonów”. Niezrażony tym arystokrata przygotował zaproszenia, które obrażony brunet potwierdził własnoręcznym podpisem. O wiele sprawniej poszło studentom Hogwartu dekorowanie Dworu. Ponieważ pogoda miała dopisywać, zadecydowali, że imprezę przeniosą do rozległego ogrodu otaczającego rezydencję. Oprócz zapewnienia odpowiedniego klimatu, zabieg ten przeprowadzono także w celu zminimalizowania strat. Zarówno Potter, jak i Malfoy byli świadomi, jakie zniszczenia potrafi spowodować zgraja pijanych nastolatków. Scott włączył się do pomocy i ustawił w ogrodzie kilkanaście dwuosobowych namiotów. Wyczarował również kilka przeszklonych stołów oraz dwa tuziny krzeseł. Drzewa poobwieszał lampkami choinkowymi dającymi jasne, białe światło. Przetransumtował urokliwą, kamienną fontannę w basen
z trampoliną, a pośrodku terenu umiejscowił konsoletę DJ’a. Dookoła rozstawił gigantyczne głośniki i wyczarował unoszące się w powietrzu srebrno-zielone lampiony. Końcowy efekt był porażający. Harry z niemym zachwytem wpatrywał się
w zaprojektowaną przez Irlandczyka scenerię
- Wygląda świetnie.
Rudowłosy mężczyzna rozpromienił się.
- Dziękuję, dziękuję. Ale nie zapomnij o najważniejszej rzeczy.
- O jakiej? Nie wystarczy sama moja osoba? – udał zdziwienie Gryfon.
- Aby się porzygać, owszem. Ale oprócz tego, zamierzam mieć ubaw, a do tego potrzebujemy alkoholu – wtrącił Draco.
- Wydaje mi się, że nie powinieneś pić nic mocniejszego
od kremowego piwa, Malfoy – odciął się brunet.
Scott z przyjemnością słuchał słownych utarczek nastolatków. Jednak, kiedy twarz blondyna gwałtownie poczerwieniała, a on sam zacisnął pięści, zdecydował się je przerwać, byle nie dopuścić do bójki.
- Spokojnie, chłopaki – rzucił – mogę rozbroić barek Czarnego Pana.
- Eee tam – skrzywił się Wybraniec – najmocniejsze co tam trzyma to Ognista, a ona i tak nawet w połowie nie dorównuje mugolskiej wódce.
- Co zatem proponujesz?
- Wybrać się na małe zakupy.
*****
Irlandczyk dokładnie poinstruowany przez Harry’ego wrócił z Londynu obładowany niezliczoną ilością butelek i puszek. Oprócz alkoholu przywiózł ze sobą chipsy, orzeszki oraz inne przekąski, kilka kartonów soków owocowych, parę zgrzewek wody, a także dwa wagony fajek. Gryfon przejrzał zakupy i pokiwał głową
z aprobatą. Cztery kraty piwa, dwadzieścia litrów wódki
i kilkanaście butelek jaboli wydawało się aż nadto, jak na ilość zaproszonych gości. Potter wstawił napoje wyskokowe do lodówki, by do jutra zdążyły osiągnąć idealną temperaturę. Tamtej nocy młodzieńcy zasnęli w niespokojnym oczekiwaniu na długo pożądany dzień.
*****
Wybrańca obudził straszliwy, piskliwy jazgot, inaczej nazywany śpiewem Dracona.
- Sto lat, sto lat, niech…
- Zamknij się już tam…- zaintonował Gryfon.
- Ej. Jestem dla ciebie miły. Powinieneś to docenić – zaperzył się jego rówieśnik.
- Ależ doceniam. Pod warunkiem, że nie śpiewasz.
- Masz szczęście, że to twoje urodziny – mruknął Malfoy przez zaciśnięte zęby.
- W każdym razie, ogarnij się, mam coś dla ciebie.
Chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. W okamgnieniu umył się, ubrał, uczesał i przełknął śniadanie. Blondyn zmierzył go krytycznym spojrzeniem i zakomunikował:
- Zbieraj się, wychodzimy.
- Ale dokąd? – zdziwił się.
- Na zakupy. Może nareszcie zaczniesz wyglądać jak człowiek – czarująco uśmiechnął się Ślizgon.
*****
Nielegalny świstoklik przeniósł nastolatków tuż pod sam dom mody. Harry zadarł głowę do góry i odczytał napis na fasadzie budynku.
- Poważnie?
- Poważnie. Nie zdążymy uszyć ci ubrań na miarę, więc to musi wystarczyć – potwierdził Draco wpychając oniemiałego bruneta przez drzwi Harrodsa.***
*****
Gryfon nudził się niemiłosiernie. Wprost nie cierpiał łażenia po sklepach, a zakupy z jasnowłosym arystokratą okazały się jeszcze większą katorgą niż zwykle. Malfoy nieustannie go popędzał, kazał przymierzać ubrania, które w ogóle mu się nie podobały, a na domiar złego, najczęściej krytykował wynik tych eksperymentów. Kiedy w kolejnym sklepie pokazał mu szary garnitur w prążki, do którego dobrał krawat z wzorami w stylu etno, Harry nie wytrzymał. Przy wszystkich nawrzeszczał na nic niepojmującego Ślizgona i wybiegł z butiku. Pragnął tylko świętego spokoju. Nie nacieszył się nim jednak długo, bo Draco z kwaśną miną zaciągnął go następnego sklepu. Chłopcy zdecydowali się pójść na kompromis. Rozdzielili się i każdy szukał ciuchów we własnym zakresie. Potter bez przekonania zaczął buszować wśród wieszaków. Entuzjazm wrócił mu jednak, gdy wybrał naręcze ubrań i poszedł do przymierzalni. Większość okazała się pasować, więc zadowolony chłopak poszukał Malfoya. Gdy arystokrata zobaczył zdobycze swego rówieśnika złapał się za głowę. Punkowe spodnie w szkocką kratę, zielone bojówki, jeansowe rurki, T-shirty z nadrukami, koszule, swetry z dekoltem w serek – ewidentny brak znajomości obecnej mody. Bezskutecznie usiłował wyperswadować brunetowi kupno tych ubrań wymachując mu przed nosem marynarką w jodełkę i muszką w poziome paski. Wybraniec postawił na swoim. Żeby jednak nie sprawić Ślizgonowi przykrości potulnie zgodził się na dobranie garnituru, eleganckich marynarek oraz dodatków w stylu spinek do mankietów. Dracon zapłacił
i młodzieńcy już mieli wyjść ze sklepu, gdy uwagę Harry’ego przykuła kurtka na wystawie. Była czarna, skórzana, a na ramionach jeżyła się od ćwieków. Totalnie w jego stylu. Gryfon aż zachłystnął się z wrażenia. Tak długo jęczał i namawiał blondyna, iż pomimo jego ostrego sprzeciwu, udało mu się zdobyć upragnioną kurtkę. Zmęczony, obładowany ciężkimi torbami
z radością myślał o powrocie do Dworu Salazara. Malfoy rozczarował go jednak przypominając o konieczności uzupełnienia braków w jego obuwiu. Nastolatek czuł się tak wyczerpany, że nawet nie próbował z nim polemizować. Cierpliwie mierzył każdą parę butów wybraną przez arystokratę. Całkowicie zdał się na niego i miał głęboką nadzieję, że Dracon nie wybierze mu obuwia podobnego do tego, jakie on sam nosił na co dzień. Kiedy po zabójczym maratonie wrócili do rezydencji oboje byli padnięci.
W związku z tym, że do rozpoczęcia imprezy pozostały zaledwie dwie godziny,
Scott podał im eliksir pobudzający. Po jego zażyciu, chłopców wprost rozsadzała
energia. Młodzieńcy poszli się wykąpać i przebrać w czyste ubrania. Harry z
namaszczeniem oderwał metki od nowych ciuchów i wystroił się w spodnie
w szkocką kratkę, koszulkę z wizerunkiem Sex Pistols i klasyczne martensy. Przejrzał się w lustrze i doszedł do wniosku, iż wygląda całkiem interesująco. W tym momencie, rozległ się melodyjny dźwięk kołatki. Pierwsi goście zaczęli się schodzić.
*****
Blondyn zapoznał go ze wszystkimi swoimi znajomymi, którzy wydawali się w miarę normalni. Również ślizgońskie dziewczyny wywarły na Harry’m pozytywne wrażenie, pomimo iż wcześniej uważał je za zimne i wyrachowane wiedźmy. Koleżanki Dracona okazały się zadziwiająco sympatyczne, choć obdarzone podobnym, wisielczym poczuciem humoru, co on. Dziewczyny
od razu skupiły na sobie uwagę Scotta, gdyż wyglądały wprost olśniewająco. Irlandczyk szarmancko cmoknął każdą w dłoń
i zaoferował, że naleje im drinka. Wziął pod ramię rozchichotaną Astorię i puścił przodem cztery pozostałe Ślizgonki, co pozwoliło mu na swobodne podziwianie ich ciał, przybranych w bardzo krótkie i obcisłe sukienki. Następnie przybyli kumple Dracona, których Gryfon kojarzył ze szkoły. Chłopak usiłował zachować dystans, choć okazało się to trudne wobec serdecznego zachowania Ślizgonów.
- To Zabini i Nott – oficjalnie przedstawił ich arystokrata.
- Dla przyjaciół Blaise – mrugnął konspiracyjnie wysoki, czarnoskóry chłopak – cieszę się, że mogę wreszcie cię poznać.
- Ja jestem Teo – dodał niższy z młodzieńców uśmiechając się uprzejmie i wyciągając do niego dłoń, którą zszokowany Harry potrząsnął.
- Może piwa? – spytał w końcu, czując się trochę niezręcznie w roli gospodarza.
- Pewnie! – rozpromienił się Zabini.
Wybraniec przywołał skrzaty i polecił im, aby obsłużyły Blaise’a
i Teodora. Powiódł wzrokiem za dowcipkującymi chłopakami, mechanicznie witając napływających gości.
- Co jest, Potter? Widzę, że Zabini przypadł ci do gustu – nie omieszkał skomentować Malfoy.
- Nie wiem, co masz na myśli.
- Przestań udawać niewiniątko. Cały czas gapisz się na jego tyłek – powiedział z rozbawieniem Ślizgon.
Gryfon zaczerwienił się lekko, lecz nie zaprzeczył.
- Chodź, poleję ci – mruknął, by uniknąć dalszej konwersacji na ten temat.
*****
w szkocką kratkę, koszulkę z wizerunkiem Sex Pistols i klasyczne martensy. Przejrzał się w lustrze i doszedł do wniosku, iż wygląda całkiem interesująco. W tym momencie, rozległ się melodyjny dźwięk kołatki. Pierwsi goście zaczęli się schodzić.
*****
Blondyn zapoznał go ze wszystkimi swoimi znajomymi, którzy wydawali się w miarę normalni. Również ślizgońskie dziewczyny wywarły na Harry’m pozytywne wrażenie, pomimo iż wcześniej uważał je za zimne i wyrachowane wiedźmy. Koleżanki Dracona okazały się zadziwiająco sympatyczne, choć obdarzone podobnym, wisielczym poczuciem humoru, co on. Dziewczyny
od razu skupiły na sobie uwagę Scotta, gdyż wyglądały wprost olśniewająco. Irlandczyk szarmancko cmoknął każdą w dłoń
i zaoferował, że naleje im drinka. Wziął pod ramię rozchichotaną Astorię i puścił przodem cztery pozostałe Ślizgonki, co pozwoliło mu na swobodne podziwianie ich ciał, przybranych w bardzo krótkie i obcisłe sukienki. Następnie przybyli kumple Dracona, których Gryfon kojarzył ze szkoły. Chłopak usiłował zachować dystans, choć okazało się to trudne wobec serdecznego zachowania Ślizgonów.
- To Zabini i Nott – oficjalnie przedstawił ich arystokrata.
- Dla przyjaciół Blaise – mrugnął konspiracyjnie wysoki, czarnoskóry chłopak – cieszę się, że mogę wreszcie cię poznać.
- Ja jestem Teo – dodał niższy z młodzieńców uśmiechając się uprzejmie i wyciągając do niego dłoń, którą zszokowany Harry potrząsnął.
- Może piwa? – spytał w końcu, czując się trochę niezręcznie w roli gospodarza.
- Pewnie! – rozpromienił się Zabini.
Wybraniec przywołał skrzaty i polecił im, aby obsłużyły Blaise’a
i Teodora. Powiódł wzrokiem za dowcipkującymi chłopakami, mechanicznie witając napływających gości.
- Co jest, Potter? Widzę, że Zabini przypadł ci do gustu – nie omieszkał skomentować Malfoy.
- Nie wiem, co masz na myśli.
- Przestań udawać niewiniątko. Cały czas gapisz się na jego tyłek – powiedział z rozbawieniem Ślizgon.
Gryfon zaczerwienił się lekko, lecz nie zaprzeczył.
- Chodź, poleję ci – mruknął, by uniknąć dalszej konwersacji na ten temat.
*****
Impreza trwała w najlepsze. Ludzie tańczyli w rytm głośnej,
klubowej muzyki, rozmawiali, pili. Wódka lała się hektolitrami. Rekordzistą
okazał się Scott, który sam obalił dużą flaszkę i nie wykazywał jeszcze żadnych
oznak upojenia alkoholowego. Przeciwnie, jak natchniony wirował na parkiecie i
flirtował
z grupką dziewczyn, najwyraźniej zachwyconych rudowłosym Irlandczykiem. Wybraniec z uśmiechem obserwował jego wyczyny spokojnie popijając piwo. Pragnął zachować trzeźwość umysłu przynajmniej do północy. Obok niego, rozwalony na stole spał Teo. Chłopak widocznie miał słabą głowę, gdyż odpadł już po ćwiartce
i kilku browarach. Przespanie imprezy było jednak lepszym wyjściem, niż wymiotowanie w krzakach, co stało się udziałem kilku innych gości. Blaise z kolei bawił się rozważnie. W tej chwili wywijał na parkiecie tocząc taneczny pojedynek ze Scottem. Stawka była wysoka – na zwycięzcę czekała podchmielona Astoria z oczami płonącymi z podniecenia. Niespodziewanie, chillout Harry’ego zakłócił Dracon. Blondyn miał potargane włosy
i pogniecioną szatę, lecz wyraz jego twarzy zdradzał, iż jest
w siódmym niebie.
- Właśnie zaliczyłem – pochwalił się, sięgając po wódkę.
- Co? Poprawkę z transmutacji – zadrwił Potter.
Ślizgon postukał się w głowę, najwyraźniej nie wychwytując ironii. Nalał sobie trunku do wysokiej szklanki i pociągnął tęgi łyk. Naraz, na obliczu arystokraty wykwitły czerwone plamy. Szybko przełknął, to co miał w ustach i skrzywił się z obrzydzenia.
- Merlinie, to smakuje gorzej niż Szkiele-Wzro i piecze mocniej niż Ognista. – skomentował w przerwie pomiędzy gwałtownymi haustami soku.
- Powinieneś spróbować kociołka Panoramixa – zasugerował brunet.
- Co to? – spytał zaintrygowany Malfoy – czy ten saganek ma coś wspólnego z tym szkockim druidem?
- Nie saganek, tylko kociołek. A Panoramix nie był Szkotem, tylko Galem – sprostował Gryfon.
- Nieważne, mów, o co chodzi.
- To zlewka najpodlejszych napojów. Tanie wino, najgorsza wódka, słabe piwo. Bomba gwarantowana.
Draco szeroko rozdziawił usta, na co Harry pokręcił głową. Pojął, iż przy jego doświadczeniu, ma do czynienia z nowicjuszem. Właśnie zamierzał zaproponować mu jabola, lecz zamarł na dźwięk przenikliwego pisku wydanego przez blondyna.
- Kurwa! Wchodzą do domu!
*****
z grupką dziewczyn, najwyraźniej zachwyconych rudowłosym Irlandczykiem. Wybraniec z uśmiechem obserwował jego wyczyny spokojnie popijając piwo. Pragnął zachować trzeźwość umysłu przynajmniej do północy. Obok niego, rozwalony na stole spał Teo. Chłopak widocznie miał słabą głowę, gdyż odpadł już po ćwiartce
i kilku browarach. Przespanie imprezy było jednak lepszym wyjściem, niż wymiotowanie w krzakach, co stało się udziałem kilku innych gości. Blaise z kolei bawił się rozważnie. W tej chwili wywijał na parkiecie tocząc taneczny pojedynek ze Scottem. Stawka była wysoka – na zwycięzcę czekała podchmielona Astoria z oczami płonącymi z podniecenia. Niespodziewanie, chillout Harry’ego zakłócił Dracon. Blondyn miał potargane włosy
i pogniecioną szatę, lecz wyraz jego twarzy zdradzał, iż jest
w siódmym niebie.
- Właśnie zaliczyłem – pochwalił się, sięgając po wódkę.
- Co? Poprawkę z transmutacji – zadrwił Potter.
Ślizgon postukał się w głowę, najwyraźniej nie wychwytując ironii. Nalał sobie trunku do wysokiej szklanki i pociągnął tęgi łyk. Naraz, na obliczu arystokraty wykwitły czerwone plamy. Szybko przełknął, to co miał w ustach i skrzywił się z obrzydzenia.
- Merlinie, to smakuje gorzej niż Szkiele-Wzro i piecze mocniej niż Ognista. – skomentował w przerwie pomiędzy gwałtownymi haustami soku.
- Powinieneś spróbować kociołka Panoramixa – zasugerował brunet.
- Co to? – spytał zaintrygowany Malfoy – czy ten saganek ma coś wspólnego z tym szkockim druidem?
- Nie saganek, tylko kociołek. A Panoramix nie był Szkotem, tylko Galem – sprostował Gryfon.
- Nieważne, mów, o co chodzi.
- To zlewka najpodlejszych napojów. Tanie wino, najgorsza wódka, słabe piwo. Bomba gwarantowana.
Draco szeroko rozdziawił usta, na co Harry pokręcił głową. Pojął, iż przy jego doświadczeniu, ma do czynienia z nowicjuszem. Właśnie zamierzał zaproponować mu jabola, lecz zamarł na dźwięk przenikliwego pisku wydanego przez blondyna.
- Kurwa! Wchodzą do domu!
*****
Organizatorom imprezy nie udało się opanować hordy
nastolatków. Sprawę utrudniał fakt, iż do środka zaprosił ich Scott. Irlandczyk
stwierdził bowiem, iż robi się chłodno
i niekulturalnie jest przetrzymywać gości na zewnątrz. Biba płynnie przeniosła się więc do domu, gdzie szybko zaprowadzono nowy porządek. Meble zsunięto pod ściany, ustawiono głośniki
i przyniesiono jedzenie oraz pozostały alkohol. Flannery wykorzystał ten moment, by zaśpiewać Harry’emu „sto lat”. Kilkanaście gardeł bełkotliwie zaintonowało okazjonalną piosenkę, a rudowłosy mężczyzna zakończył utwór wystrzeliwując salwę sztucznych ogni dr Fillibustera . Rozochocony brunet rozpoczął picie na wyścigi z Blaise’m i Malfoyem – jako stary wyjadacz mógł sobie na to pozwolić. Dracon skapitulował już po szóstym kieliszku i odmówił udziału w dalszej grze, co niezmiernie rozbawiło Zabiniego. Niechybnie doszłoby do bójki, gdyby nie błyskawiczna reakcja Pottera. Nastolatek czując, że coś się święci, zasugerował zapalenie shishy. Wspólnie ze Scottem zmontował fajkę wodną, dodał tytoń i zapalił węgielki. Zademonstrował sposób jej użycia, głęboko się zaciągając i wypuszczając kłęby aromatycznego dymu. Ślizgoni na początku nieufnie przyjęli cybuch, ale ich awersja w jednej chwili przerodziła się w entuzjazm. Przekazywali sobie fajkę z rąk do rąk w międzyczasie wychylając kolejne drinki. Połączenie dymu tytoniowego i alkoholu spowodowało, iż upalone nastolatki miały coraz głupsze pomysły. Kilka osób zniknęło w tajemniczy sposób, prawdopodobnie lądując w jednej z licznych sypialni. Wybraniec wolał w to nie wnikać – na imprezach wielokrotnie spotykał się z taki finałem. Wiedział, że dla niektórych okaże się to najlepszy wieczór ich życia, zaś dla innych noc, której będą żałować do końca swoich dni. Jego refleksje przerwała propozycja Blaise’a, by zagrać w butelkę. Chętnych było sporo, więc chłopak błyskawicznie opróżnił puszkę piwa, zwyczajnie wlewając w siebie zawartość. Gracze usiedli dookoła stołu. Zabini jako pierwszy zakręcił butelką i uśmiechnął się, kiedy jej szyjka wskazała na Daphne. Nachylił się do dziewczyny, która spłonęła rumieńcem
i nadstawiła policzek. Nastolatek miał jednak inne plany. Przysunął ją do siebie i oplótł ramionami, delikatnie muskając jej wargi swymi ustami. Daphne szybko wyrwała się z jego uścisku, choć wydawała się całkiem zadowolona. Teraz ona zakręciła butelką, która po wykonaniu kilku obrotów, wskazała Scotta. Dziewczyna cmoknęła go w usta, czym wywołała falę dezaprobaty wśród widzów. Teraz jednak nadeszła kolej rudowłosego mężczyzny. Ślizgonki z bijącym sercem śledziły trajektorię obrotu butelki, gdyż każda chciała pocałować atrakcyjnego Irlandczyka. Puszka leniwie toczyła się po stole i wydawało się, iż wyceluje
w Pansy. Ta mrugnęła do Flannery’ego uwodzicielsko, lecz niespodziewanie puszka wykonała jeszcze pół obrotu i wskazała Harry’ego. Osłupiały Gryfon chciał zaprotestować, lecz Malfoy zdążył popchnąć go w ramiona Scotta.
- Widocznie tak miało być – wymruczał mężczyzna.
Niepewnie złączyli swoje wargi, lecz w tym momencie, Irlandczyk przejął całkowitą inicjatywę i zdecydowanie pogłębił pocałunek. Jego język przyjemnie łaskotał podniebienie Pottera wywołując
u niego ekstazę. Brunet kierowany impulsem lekko przygryzł wargę Scotta i zlizał z niej kropelkę jego krwi.
- Co tu się, do kurwy nędzy wyprawia?
Na dźwięk tego głosu Harry jak oparzony oderwał się do rudowłosego mężczyzny. Scott padł na kolana i wyjąkał:
- Panie… Ja-ja-ja wszystko wyjaś…
- Zamilcz, Flannery. To Potter będzie się tłumaczył – wysyczał cicho Czarny Pan.
_________________________________________
i niekulturalnie jest przetrzymywać gości na zewnątrz. Biba płynnie przeniosła się więc do domu, gdzie szybko zaprowadzono nowy porządek. Meble zsunięto pod ściany, ustawiono głośniki
i przyniesiono jedzenie oraz pozostały alkohol. Flannery wykorzystał ten moment, by zaśpiewać Harry’emu „sto lat”. Kilkanaście gardeł bełkotliwie zaintonowało okazjonalną piosenkę, a rudowłosy mężczyzna zakończył utwór wystrzeliwując salwę sztucznych ogni dr Fillibustera . Rozochocony brunet rozpoczął picie na wyścigi z Blaise’m i Malfoyem – jako stary wyjadacz mógł sobie na to pozwolić. Dracon skapitulował już po szóstym kieliszku i odmówił udziału w dalszej grze, co niezmiernie rozbawiło Zabiniego. Niechybnie doszłoby do bójki, gdyby nie błyskawiczna reakcja Pottera. Nastolatek czując, że coś się święci, zasugerował zapalenie shishy. Wspólnie ze Scottem zmontował fajkę wodną, dodał tytoń i zapalił węgielki. Zademonstrował sposób jej użycia, głęboko się zaciągając i wypuszczając kłęby aromatycznego dymu. Ślizgoni na początku nieufnie przyjęli cybuch, ale ich awersja w jednej chwili przerodziła się w entuzjazm. Przekazywali sobie fajkę z rąk do rąk w międzyczasie wychylając kolejne drinki. Połączenie dymu tytoniowego i alkoholu spowodowało, iż upalone nastolatki miały coraz głupsze pomysły. Kilka osób zniknęło w tajemniczy sposób, prawdopodobnie lądując w jednej z licznych sypialni. Wybraniec wolał w to nie wnikać – na imprezach wielokrotnie spotykał się z taki finałem. Wiedział, że dla niektórych okaże się to najlepszy wieczór ich życia, zaś dla innych noc, której będą żałować do końca swoich dni. Jego refleksje przerwała propozycja Blaise’a, by zagrać w butelkę. Chętnych było sporo, więc chłopak błyskawicznie opróżnił puszkę piwa, zwyczajnie wlewając w siebie zawartość. Gracze usiedli dookoła stołu. Zabini jako pierwszy zakręcił butelką i uśmiechnął się, kiedy jej szyjka wskazała na Daphne. Nachylił się do dziewczyny, która spłonęła rumieńcem
i nadstawiła policzek. Nastolatek miał jednak inne plany. Przysunął ją do siebie i oplótł ramionami, delikatnie muskając jej wargi swymi ustami. Daphne szybko wyrwała się z jego uścisku, choć wydawała się całkiem zadowolona. Teraz ona zakręciła butelką, która po wykonaniu kilku obrotów, wskazała Scotta. Dziewczyna cmoknęła go w usta, czym wywołała falę dezaprobaty wśród widzów. Teraz jednak nadeszła kolej rudowłosego mężczyzny. Ślizgonki z bijącym sercem śledziły trajektorię obrotu butelki, gdyż każda chciała pocałować atrakcyjnego Irlandczyka. Puszka leniwie toczyła się po stole i wydawało się, iż wyceluje
w Pansy. Ta mrugnęła do Flannery’ego uwodzicielsko, lecz niespodziewanie puszka wykonała jeszcze pół obrotu i wskazała Harry’ego. Osłupiały Gryfon chciał zaprotestować, lecz Malfoy zdążył popchnąć go w ramiona Scotta.
- Widocznie tak miało być – wymruczał mężczyzna.
Niepewnie złączyli swoje wargi, lecz w tym momencie, Irlandczyk przejął całkowitą inicjatywę i zdecydowanie pogłębił pocałunek. Jego język przyjemnie łaskotał podniebienie Pottera wywołując
u niego ekstazę. Brunet kierowany impulsem lekko przygryzł wargę Scotta i zlizał z niej kropelkę jego krwi.
- Co tu się, do kurwy nędzy wyprawia?
Na dźwięk tego głosu Harry jak oparzony oderwał się do rudowłosego mężczyzny. Scott padł na kolana i wyjąkał:
- Panie… Ja-ja-ja wszystko wyjaś…
- Zamilcz, Flannery. To Potter będzie się tłumaczył – wysyczał cicho Czarny Pan.
_________________________________________
*
Alice Cooper, „Poison” (ang)Twoja
okrutna dewiza
Twoja krew, niczym lód
Jedno spojrzenie, mogłoby zabić
Mój ból, twoja rozkosz
Chcę cię kochać, ale lepiej nie będę dotykał (nie dotykał)
Chcę cię objąć, ale zmysły mówią mi, bym przestał
Chcę cię pocałować, lecz pragnę tego za bardzo (za bardzo)
Chcę cię smakować, ale twoje usta są śmiertelną trucizną
Jesteś trucizną płynącą w moich żyłach
Jesteś trucizną, nie chcę zrywać tych łańcuchów…
** Red Special – elektryk wykonany własnoręcznie przez Briana Maya – gitarzystę zespołu Queen oraz jego ojca. To jedyny w swoim rodzaju instrument, oferujący bogatą gamę możliwości. Mnogość ustawień Red Special zawdzięcza m.in. szeregowo podłączonym przetwornikom oraz dodatkowym 6 przełącznikom.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Red_Special
*** Harrods - luksusowy dom towarowy na Brompton Road, w dzielnicy Knightsbridge, w Londynie.
Twoja krew, niczym lód
Jedno spojrzenie, mogłoby zabić
Mój ból, twoja rozkosz
Chcę cię kochać, ale lepiej nie będę dotykał (nie dotykał)
Chcę cię objąć, ale zmysły mówią mi, bym przestał
Chcę cię pocałować, lecz pragnę tego za bardzo (za bardzo)
Chcę cię smakować, ale twoje usta są śmiertelną trucizną
Jesteś trucizną płynącą w moich żyłach
Jesteś trucizną, nie chcę zrywać tych łańcuchów…
** Red Special – elektryk wykonany własnoręcznie przez Briana Maya – gitarzystę zespołu Queen oraz jego ojca. To jedyny w swoim rodzaju instrument, oferujący bogatą gamę możliwości. Mnogość ustawień Red Special zawdzięcza m.in. szeregowo podłączonym przetwornikom oraz dodatkowym 6 przełącznikom.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Red_Special
*** Harrods - luksusowy dom towarowy na Brompton Road, w dzielnicy Knightsbridge, w Londynie.
Bosko! Kocham paring Harry x Tom :3 Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńE.
Wow. Nie ma to jak impreza zorganizowana podczas nieobecności Toma. Ta część rozdziału jest chyba najlepszym fragmentem z całego opowiadania. Już nie mogę się doczekać kolejnej aktualizacji, która - jak mam nadzieję - nastąpi szybko.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu, życzę ci wiele weny, czasu i chęci.
Pozdrawiam,
Unatha
Ojej, dziękuję za dedykację :3
OdpowiedzUsuńPo prostu ubóstwiam ten rozdział, a ta część jest świetna! Miałam spore oczekiwania odnośnie imprezy i oczywiście nie zawiodłaś. Listy Harry'ego i Toma rozbawiły mnie niemal do łez, i muszę przyznać, że Potter w martensach i całym zestawie wzbudził moje niemałe zainteresowanie. Malfoy zaliczający poprawkę z transmutacji <3 Kocham Cię za te dialogi, musiałam zaprzestać picia soku w obawie, że zaraz naprawdę pozbędę się z ust zawartości ;) Czyżby Czarny Pan był zazdrosny o naszego podchmielonego Wybrańca? Po prostu nie wiem jak wytrzymam oczekiwanie na kolejną część! Moja wytrzymałość i cierpliwość dawno nie były wystawiona na tak wielką próbę.
Dziękuję za prezent w postaci dedykacji i tak świetnego rozdziału, życzę jeszcze więcej genialnych pomysłów i jak najczęstszych odwiedzin Pana Wena.
Miłego wieczoru i dobrej nocy <3
Haha, dobre to było, było wiele momentów, w których serdecznie się uśmiechnęłam, a najbardziej chyba na koniec, kiedy Voldemort się nagle pojawił xD Pewnie chciał zrobić Harry'emu niespodziankę ;P coś się nie udała, pewnie był niesamowicie zazdrosny ;P
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Malfoy na serio jest zakochany w Tomie ;P Uwielbiam Twojego Draco, nie mówiąc już o tym, jak pięknie śpiewał "Sto lat" ;P
Sam w sobie opis całej imprezy był świetny, uwielbiam Cię za wspomnienie o Kociołku Panoramiksa, bomba! ;) A ta wódka lejąca się hektolitrami ... eh, ta dzisiejsza młodzież, nie umie bawić się bez alkoholu, haha ;D
Rozdział świetny, momentami niesamowicie zabawny, a dialogi wręcz powalające! ;)
pozdrawiam i do następnego, kochana ;)
Court
Jako że , jak już kiedyś wspominałam, nie zwracam uwagi na kanon, a raczej jego kompletny brak, w Twoim opowiadaniu, to za bardzo nie mam się do czego przyczepić. Tylko Harry mi trochę nie podpasował - gdzie on miałby się nauczyć pić? o.O
OdpowiedzUsuńScott na początku mnie przeraził - serio myślałam, że nie wyrazi na imprezę zgody. A potem, gdy okazało się, że żartował, aż się uśmiechnęłam. Co jak co, ale zaskakiwać to Ty potrafisz. ;)
Na zakupach Draco z Harry'm zachowywali się jak małżeństwo - nie mogłam z tych ich odmiennych gustów. :D
Impreza... Trochę mnie raził ten ogrom alkoholu, ale w końcu jak się bawić, to się bawić. A co! xD
No i teraz jestem piekielnie ciekawa rozmowy Harry'ego z Tomem. Jesteś okropna, że skończyłaś w takim miejscu. Okropna, ale jednocześnie genialna. :D
Czekam na następny rozdział, oby pojawił się szybko.
Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny,
Ap
Ohohoho sie dzieje, Potter sie wkopał teraz musi sie tłumaczyć xD Awww Harry w martensach i skórzana kurtka moje klimaty ^.^ dziewczyno rozkrecilas sie gratuluje impreza była niezła xD czekam na nn ;3 Nemi Phantomhive życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńO boże *.* pieknie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://szufladka2.blogspot.com/ :3
Nie wchodziłem tu od dawna, a kiedy wreszcie udało mi się znaleźć czas - niespodzianka! Nowy rozdział i miniaturka!
OdpowiedzUsuńStylowo jest okej, piszesz dobrze, bardzo dobrze. Przecinki czy literówki to normalna rzecz, najważniejszy jest brak błędów ortograficzncyh czy w nazwach własnych - normalnie szlag mnie trafia jak czytam o jakimś "Hogsemade". Nie wiem, co za idiota oddał głos w Twojej ankiecie, że piszesz beznadziejnie. Nie dbaj o to, tylko pisz dalej!
Emocje, emocje, dużo emocji. Wcześniej się na nich nie skupiałaś aż tak bardzo, ale teraz z nimi nie przesadzasz. Jest akurat. Punkta dla Ciebie. Haha, Draco zabujany w Czarnym Panu - ciekawa koncepcja.
Ogólnie rozbroiłaś mnie moim ukochanym Alice'm. Dobrze dopasowany utwór, chylę czoła. Listy Toma i Harry'ego. Nie wiem, jak mogę to inaczej powiedzieć, bo po prostu jebłem ze śmiechu. Zwłaszcza odpowiedź Pottera. Kurde, w Twoim wydaniu bliznowaty jest lepszy niżw oryginale! Serio Red Special? Serio Queen? Przecholowałaś z moimi ukochanymi zespołami. A pomysł na prezent fajny, Severus dba o Gryfona, ughh, tak słodko, że zaraz rzygnę xD
Impreza to był sytrzał w dziesiątkę. Na początku byłem totalnie zaskoczony, nie spodziewałem się, że Scott się nie zgodzi na tą bibę. A tu proszę! No i oczywiście, nie ma imprezy bez alkoholu. Wow, Harry szaleje. Zakupy z Draconem wydawały się bardzo w jego stylu, jeśli chodzi o prezent. Za to jak się zachowywali - tak, zgadzam się z opinią kogoś wyzej - jak stare małżeństwo. Nie powiem jednak, podoba mi się stylówa Pottera. Zwłaszcza podpasowali mi Sex Pistols, wiesz, że sam Dan ich słucha?
Sam opis imprezy cudo, tylko ta gra w butelkę xD Chyba wolałabym, gdybyś opisała te całowanie na "studencko" wymiana dymków jest wręcz boska... Nieważne, zresztą. Zakończenie genialne. Weny!
LIBACJA ALKOHOLOWA WRĘCZ PIERWSZORZĘDNA.
OdpowiedzUsuń"Właśnie zaliczyłem..." - ten i wiele innych cytatów sprawiło, że właśnie próbuję przestać płakać ze śmiechu.
ALICE COOPER. <3 Poison, tak bardzo pasuje :3 Chociaż mnie się bardziej kojarzy z Sevmione, ale co tam, wszystko mi się kojarzy z Sevmione XD
No i spektakularne wejście Riddle'a. Ciekawe co z tego wyniknie :D
Severusie...ależ Cię tu mało, ale za to jakie prezenty fajne dajesz :* Powiedz, masz w planach Z KIMŚ (spróbuj odgadnąć o co mi chodzi :D) go zeswatać? :D
Pozdrawiam, weny, czekam na next :3
Kocham Twojego bloga! Przeczytałam go całego nie odrywając wzroku od ekranu.
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału... Genialna libacja alkoholowa. Chociaż uwielbiam ten rozdział za całą napisaną przez Ciebie treść. A przez to, że piszesz o moim ukochanym paringu, lubię tego bloga jeszcze bardziej. :3.. Nawet nie szukałam błędów, ponieważ przez większość czasu próbowałam nie płakać ze śmiechu.
Muzyka w postaci Coopera wywołała na mojej twarzy ogromny uśmiech. Trzeba przyznać, że Twój Harry ma cudowny gust jeżeli chodzi o sprawy muzyki ♥
Życzę Ci ogromnej weny i czekam na kolejny rozdział! :3
Luknij przy okazji na miniaturki :3
UsuńDziękuję Ci bardzo za opinię (:
Wohohohohoho xD Mam nowy spot reklamowy: "Jest Potter, jest impreza!" xD
OdpowiedzUsuńNo, no, ładnie, ładnie xD Aż mi po głowie chodzi Bałkanica i "Będzie, będzie zabawa, będzie się działo"... ekhem xD
Hahah, padłam xD Te listy były genialne xD
No i ciekawe, co Harry powie Tomkowi... znaczy się.... Tomowi.... xD Sorry, ja jakaś na haju jestem dzisiaj xD
Pozdrawiam,
always