środa, 18 grudnia 2013

Rozdział XIII



Harry biegł długim, ciemnym korytarzem. Nie wiedział dlaczego, lecz był pewien, że musi podążać naprzód i że nie wolno mu się zatrzymać. Bez wytchnienia parł w głąb mrocznego holu. Jego kroki odbijały się echem od gołych ścian. W oddali zamajaczył zarys drzwi. Bez najmniejszego szmeru dotarł do nich i położył dłoń na mosiężnej klamce. Delikatnie przekręcił ją w prawo i skrzywił się, słysząc skrzypienie drzwi. Delikatnie je uchylił i zajrzał do środka. Komnata była opustoszała. Otworzył drzwi szerzej i już- już miał wejść
do pomieszczenia, gdy… Nagle poczuł irracjonalny lęk. Zawahał się przez moment. Czego się boi? Dotarł do kresu swojej wędrówki. Wystarczy,
że przekroczy próg, a… Właśnie… Co? Harry zdał sobie sprawę, iż właściwie nie wie, co się wówczas zdarzy. Ale jeśli tam nie wejdę, nigdy się nie przekonam– dodał sobie otuchy i wkroczył do pokoju. Wnętrze wydawało mu się znajome, jednak nie potrafił sobie przypomnieć, skąd je kojarzy. Kłujące uczucie niepokoju usiłował zepchnąć na drugi plan. Wtem wszystko stało się jasne. Kamienne podium. Starożytny łuk. Postrzępiona zasłona. Rozglądał się zdezorientowany i mocno zaniepokojony. Jak u diabła znalazł się w Sali Śmierci? Wyciągnął
z kieszeni różdżkę. Stanął w gotowości bojowej, nie tracąc czujności ani na chwilę. Mijały minuty, które dłużyły się niczym wieczność. Strach wyciągnął ku niemu swoje zimne macki. Oplatał go powoli, lecz nieubłaganie. Nastolatek drżał na całym ciele. Niepewność… Ona była najgorsza. W pewnym momencie, kątem oka zarejestrował nieznaczny ruch. Obrócił się napięcie, ale zobaczył jedynie intensywnie falującą zasłonę, zza której wyglądał… 
- Syriusz!? – wykrzyknął Harry i pobiegł w kierunku swego ojca chrzestnego.
Mężczyzna uśmiechał się doń szeroko, łobuzersko. Mrugnął do chłopaka porozumiewawczo i wyciągnął dłoń. Gryfon miał wielką ochotę ją pochwycić i serdecznie uściskać Syriusza, lecz coś mu na to nie pozwalało. Cichy, wewnętrzny głosik upominał go, by zachował ostrożność. Gdy znalazł się bliżej kamiennego łuku, zauważył, iż jego ojciec chrzestny bardzo się zmienił. Odmłodniał, jego rysy się wyostrzyły, włosy nabrały blasku. Najbardziej niepokojąca zmiana zaszła jednak w oczach Syriusza. Stały się one puste, martwe, zupełnie pozbawione wyrazu. Na twarzy nastolatka odmalowała się podejrzliwość. Cofnął się o krok, co nie umknęło uwadze starszego czarodzieja. Mężczyzna nie odezwał się, lecz coś w jego twarzy, jakby drgnęło. Spokojne, uśmiechnięte oblicze Syriusza zastąpiło twarde, zwierzęce, odpychające lico. Powoli zwrócił się w stronę swojego chrześniaka. Minął starożytny  łuk, jakby granica pomiędzy światem żywych, a zmarłych zupełnie nie istniała….
W tej samej chwili, w Harry’ego uderzyła fala bólu. Poczuł, iż traci władzę w nogach i upadł na kamienna posadzkę, boleśnie rozbijając sobie kolana. Niezdolny do poruszania się, leżał skulony w kałuży własnej krwi. Nie miał siły, by kontynuować walkę z wszechogarniającym go cierpieniem. Spojrzał na Syriusza niewidzącym wzrokiem. Mężczyzna miał obojętny wyraz twarzy, nie okazywał żadnych emocji. To go dobiło. Gryfon odpływał. Słyszał tysiące głosów wołających go do siebie. Wszystkie dźwięki dochodziły zza zasłony. Chłopak nie mogąc powstać, zaczął powoli czołgać się w stronę kamiennego łuku. Wiedział, że
w swoim ojcu chrzestnym, nie znajdzie już oparcia. Dotarł do podium
i odwrócił się, by ostatni raz spojrzeć na starszego czarodzieja. Syriusz nadal stał w tym samym miejscu, lecz ktoś mu towarzyszył. Wysoki mężczyzna okutany peleryną wydawał mu się dziwnie znajomy. Rozmawiali przyciszonymi głosami, najprawdopodobniej o nim. Czarodziej w długiej szacie poklepał Blacka po plecach i aprobująco pokiwał głową, jakby chciał go za coś pochwalić. Ale to już nie obchodziło Harry’ego. Wkrótce dotrze do końca. Schwycił palcami postrzępioną zasłonę. Nie kontrolował tego, 
co wydarzyło się później. Czuł jedynie, że z ogromną prędkością leci w dół.

*****

Severus Snape wyrwał się z głębokiego snu. Nienawidził być nagle budzonym, szczególnie przez niecierpiące zwłoki potrzeby fizjologiczne. Zerknął na zegarek. Wpół do czwartej. Nie zdoła wytrzymać do śniadania. Niechętnie opuścił ciepłe łóżko. Narzucił na siebie szlafrok, wsunął stopy w pantofle i poszedł w kierunku łazienki. Przedtem jednak postanowił zajrzeć do pokoju Pottera. Cicho otworzył drzwi, a jego oczom ukazał się straszny widok. Ciało chłopaka bezwładnie unosił się nad łóżkiem. Niewidzialna siła miotała nim na wszystkie strony. Gryfon był okropnie blady, a jego nogi wyglądały niczym obdarte ze skóry. Sącząca się z nich krew znajdowała się wszędzie: na ścianach, na łóżku, na meblach. Nastolatek drżał i mamrotał niezrozumiałe dla Mistrza Eliksirów słowa. Snape po raz pierwszy zetknął się z czymś takim. Natychmiast zapomniał, iż musi do toalety. Użył zaklęcia przywołującego, by sprowadzić Toma. Gdy tylko czarnoksiężnik się zmaterializował, wysłał Severusa po eliksir uzupełniający krew oraz po wywar na uspokojenie. Sam zaczął monotonnie powtarzać pradawną inkantację chroniącą przed atakiem naruszającym bariery umysłu. Zaklęcia Czarnego Pana zadziałały. Chłopak przestał dygotać i rzucać się w powietrzu. Delikatnie opadł na łóżko. Teraz Snape przystąpił do działania. Jednym ruchem różdżki opatrzył nogi nastolatka. Rany, które z daleka wydawały się groźne, okazały się jedynie powierzchniowymi rozcięciami. Brunet stracił wprawdzie dużo krwi, lecz Severus szybko uzupełnił jej braki w organizmie Gryfona. Odchylił do tyłu głowę chłopaka, po czym wlał do jego zaciśniętych ust kilka kropel eliksiru.
Po kilku minutach, nienaturalnie blada twarz Harry’ego ponownie przybrała swój zwykły koloryt. Mistrz Eliksirów sprawdził puls i tętno chłopaka i orzekł, iż są w normie. Jedynie oddech bruneta był płytki
i przyśpieszony. Obu mężczyznom nie pozostało teraz nic innego, niż czekać, aż Gryfon się obudzi. Milcząc, siedzieli na łóżko wpatrując się
w Harry’ego, jakby mogło mu to pomóc. W końcu nastolatek odzyskał przytomność. Usiadł, dzikim wzrokiem lustrując pomieszczenie, po czym gwałtownie wybuchnął płaczem. Wielkie łzy spływały po jego drobnych policzkach, plamiąc mu koszulkę. Szlochał tak, jak jeszcze nigdy.
Nie dbał o to, iż jest przy nim Snape i Tom, po prostu musiał wyrzucić
z siebie ten smutek, tęsknotę i żal. Czarny Pan patrzył na płaczącego Pottera i nie bardzo wiedział, jak ma się zachować. Chętnie uściskałby chłopaka, lecz nie był pewien, jak ten by na to zareagował. W końcu wybrał formę pośrednią i chwycił go za rękę. Harry wzdrygnął się na jego dotyk, lecz nie cofnął dłoni. Snape przyglądał się temu 
z uniesionymi brwiami.
- Zsuń się – zarządził, spychając Voldemorta z łóżka.
- On potrzebuje czułości, a nie, miziania za rękę – dodał obejmując chłopaka.
W innej sytuacji, Tom na pewno nie pozwoliłby nikomu tak się do siebie zwracać, nawet Snape’owi, lecz widząc, jak spokojny jest Harry w jego ramionach, darował sobie ripostę. Istotnie, Gryfon z ochotą odwzajemnił uścisk Severusa. Położył głowę na jego piersi cicho łkając. Mistrz Eliksirów gładził go po głowie i szeptał mu coś do ucha. Tulił go tak, jak obejmowałby swego syna. Gdy nastolatek odzyskał stan względnej równowagi, Snape podał mu łagodny mugolski środek na uspokojenie. Brunet skrzywił się, ale posłusznie wypił ziółka. Wierzchem dłoni otarł łzy z zapuchniętej twarzy i głęboko odetchnął
- Harry? – odezwał się Voldemort
- Czy możesz nam….
- Tak – odpowiedział cicho chłopak i łamiącym się głosem zaczął opowiadać swoją wizję.
W trakcie jego relacji, Tom i Severus kilkakrotnie rzucili sobie szybkie, ukradkowe spojrzenie. Byli pewni, że ktoś posłużył się Starą Magią. Wszystko wskazywało na Zakon Feniksa – dali już popis swoich umiejętności, doprowadzając Lupina do stanu roślinki.
- Czy Syriusz naprawdę ożył? – spytał nastolatek, gdy tylko skończył mówić.
Czarny Pan czekał, kiedy nastąpi to pytanie. Wiedział, iż słynna gryfońska dociekliwość, nie pozwoli mu na ominięcie tak ważnego szczegółu. Nie był jednak przygotowany, aby ujawnić Harry’emu prawdę. Stosując legilimencję, włamał się do umysłu Severusa, chcąc poznać jego opinię.
‘Powiedzieć mu?’
‘Tak’
 Ale… czy on jest na to gotowy?’
‘Ma 16 lat. Przeszedł w życiu o wiele więcej niż niejeden dorosły czarodziej’
‘Tak, ale…’
‘Nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa. Chcesz go stracić, tak jak Dumbledore? Wobec tego, proszę bardzo, oszukuj go dalej’
Severus zablokował swój umysł. W dziedzinie oklumencji nie miał sobie równych. Voldemort zrozumiał, iż nic więcej już z niego nie wyciągnie, więc przerwał połączenie. Tymczasem, Harry wyczekująco wodził wzrokiem od Toma do Snape’a. Przeczuwał, iż coś przed nim ukrywają.
- Czy on…? – ponowił swoje pytanie.
- Tak –  odrzekł krótko Czarny Pan – lecz nie w taki sposób, w jaki byś tego pragnął.



3 komentarze:

  1. CZY TY OŻYWIŁAŚ SYRIUSZA? CZY TY WŁAŚNIE OŻYWIŁAŚ SYRIUSZA? CZ TY NAPRAWDĘ OŻYWIŁAŚ SYRIUSZA? (Tak, wiem, że zadałem to pytanie aż trzy razy i w dodatku z użyciem Caps Locka, ale to miało wprowadzić należytą dramaturgię.)
    Nie obchodzi mnie, że "nie w taki sposób w jaki byś tego pragnął". Liczy się, że Wąchacz żyje! No i pomieszałem kolejność, bo powinienm zacząć od krótkiego "wow".
    Świetny post. Sen Harry'ego, extra. Zwłaszcza, że po części okazał się prawdą. Standardowo pochwalę Cię za bogate, wyszukane słownictwo i brak błędów :)
    Podobała mi się również postawa Severusa, wobec Wybrańca. Masz rację, "on potrzebuje czułości" - padłem, gdy to przeczytałem, epicki tekst.
    Twórz dalej dziewczyno, masz powołanie!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Co... że jak... gdzie... kto.. co???
    No nie.. jak... Jak ktoś wskrzesił Syriusza?! (skleciłam całe zdanie, bądź ze mnie dumna!) Stara Magia? Znowu? Zaczynam jej nie lubić! Najpierw Remus, a teraz Syri? Gosh...
    Szczerze to nigdy nie przepadałam za Huncwotami. Petera i Jamesa nienawidziłam, Syriusza nie lubiłam, a Remusa... szanowałam, ale nic poza tym. A teraz? Rozchwiałaś mnie emocjonalnie O_o

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ten sen był straszny, a Severus taki czuły bardzo mi się podoba....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń