wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział XI



- REMUS!? – z niedowierzaniem w głosie zapytał Harry
Czarny Pan milcząc skinął głową. Nastolatek uważnie przyjrzał się nieprzytomnemu czarodziejowi. Czy to rzeczywiście był Lupin? Jak mógł go nie poznać? Gdy Voldemort powiadomił go o tożsamości mężczyzny, jakby otworzył mu oczy. Gryfon od razu rozpoznał rysy twarzy swojego byłego profesora Obrony Przed Czarną Magią. Pod siniakami i rozcięciami kryło się poczciwe oblicze Remusa Lupina, który teraz nieruchomo leżał na stole i walczył o życie. Był blady jak ściana,
z trudem oddychał. Snape podał mu dużą dawkę środków przeciwbólowych, uspokajających oraz nasennych. Medykamenty zadziałały. Lupin zapadł w kamienny sen, a Mistrz Eliksirów przystąpił do leczenia. Najpierw, zajął się najpoważniejszymi urazami. Zdarł z torsu mężczyzny opatrunek nałożony przez Harry’ego i ponowił czynności chłopaka. Obmył ranę wodą, usunął martwicowe resztki z jej brzegów. Następnie posmarował obrzęk specjalną maścią stosowaną
na oparzenia smoczym ogniem – idealną w tym przypadku. Później nałożył świeży bandaż, nie ściskając za mocno, by nie blokować dostępu powietrza.
- Przestańcie patrzeć mi na ręce – ofuknął Toma i Harry’ego, którzy tłoczyli się wokół stołu, pragnąc podejrzeć jego czynności.
- Nawet nie macie pojęcia, jakie to stresujące!
Czarnoksiężnik i nastolatek chcąc nie chcąc przyznali mu rację. Kierowani wymownym spojrzeniem Snape’a niechętnie opuścili pomieszczenie.
- Masz mi wytłumaczy…. – zaczął Harry, gdy tylko znaleźli się
na korytarzu, ale Voldemort przerwał mu w pół słowa.
- Zamknij się Potter, i słuchaj uważnie, bo zaczynam mieć tego dość! – warknął.
- Odkąd tu przybyłeś zachowujesz się jak szczeniak! Cały czas czegoś żądasz i uważasz, iż wszystko ci się należy!  Jesteś arogancki, wścibski, irytujący, chamski i roszczeniowy! – Czarny Pan aż trząsł się z gniewu.
Z czerwonych oczu maga sypały się iskry, a z jego postawy emanowała złość w najczystszej postaci.
- Może to dlatego, że nie miałem rodziców, którzy by mnie wychowali? – Harry nie potrafił się powstrzymać przed dorzuceniem swoich trzech groszy.
Pożałował swoich słów w tym samym momencie, w którym wyrwały mu się z ust. Zapadła martwa cisza. Nastolatek wyraźnie słyszał serce niespokojnie bijące w jego piersi. Twarz Czarnego Pana pozostała kamienna, lecz Harry niemal czuł narastającą w nim wściekłość. Po raz pierwszy odkąd znalazł się we Dworze Salazara, lękał się. Bał się chociażby poruszyć. Całkowicie znieruchomiał pod przeszywającym wzrokiem Voldemorta. Napięcie kumulowało się coraz bardziej. Trwający impas stał się nie do zniesienia, jednak Harry nie śmiał przerwać milczenia. Drżał ze strachu, przed tym, co go spotka. Snape go uprzedzał, iż Tom potrafi być okrutny, a on zdecydowanie przeholował. W końcu czarnoksiężnik z widoczną wzgardą uniósł dłoń i wykonał nią leniwy, odpędzający gest.
- Wynoś się – wycedził.
Harry’emu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Jak najszybciej mógł zniknął z oczu Voldemorta i pobiegł do swojej sypialni. Dysząc ciężko zatrzasnął drzwi pokoju. Potrzebował samotności.



*****

Czarny Pan zaciskał pięści. Próbował uspokoić oddech, który stał się krótki i urywany. Potter totalnie wyprowadził go z równowagi. Jak on mógł?! Oczywiście, spodziewał się, że chłopak będzie miał pretensje,
ale żeby tak z nim pogrywać? Bezczelność! Gówniarz nie ma wstydu – pomyślał ze złością. Wściekły krążył po korytarzu. Oprócz spięcia
z nastolatkiem miał na głowie starty poniesione wskutek walki na froncie, kłopoty dotyczące negocjacji z wampirami oraz niesubordynację klanów wilkołaków. Do tego jeszcze ta sprawa z Lupinem! Zaklął szpetnie. Potrząsnął głową, jakby chciał odgonić dręczące go myśli. Dojrzał idącą w jego stronę postać. Rozpoznał Dołohowa. Śmierciożerca niósł jakieś papiery, zapewne zamierzał dostarczyć mu raporty
z ostatnich misji. Wąskie wargi Czarnego Pana wykrzywił złośliwy uśmiech. Poczekał aż mężczyzna znajdzie się bliżej niego i bez ostrzeżenia rzucił zaklęcie.
- Levicorpus!
Czarodzieja poderwało w górę. Kartki, które trzymał rozsypały się na wszystkie strony. Śmierciożerca dyndał w powietrzu, powieszony
za kostki na niewidzialnej pętli.
- Auaua – wrzasnął bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
Drzwi gabinetu Voldemorta otworzyły się z impetem. Wyjrzał zza nich głowa Snape’a.
- Jeszcze głośniej! – zawołał z irytacją.
- Co tu się w ogóle dzieje? – zapytał zmieszany, gdy zobaczył wyszczerzonego od ucha do ucha Toma stojącego nad Dołohowem, któremu szata opadła na głowę odsłaniając chude nogi i majtki w kaczuszki.
- Potter mnie zdenerwował – burknął Czarny Pan
- To dlaczego wyżywasz się na Tony’m? – dopytywał zdziwiony Severus.
- Właśnie – wykrztusił nieszczęsny mężczyzna.
- Był pod ręką – przyznał Voldemort – a nie chciałem krzywdzić młodego.
Snape pokiwał głową. Doskonale rozumiał intencje czarnoksiężnika. Chłopak musiał się jeszcze do niego przekonać, nabrać zaufania. Nierozsądne byłoby uzmysławianie mu jak bezwzględny potrafi być Czarny Pan. Nie w tym momencie.
- Co z Remusem? – zapytał.
- Sam zobacz – beznamiętnie odrzekł Mistrz Eliksirów, otwierając przed nim drzwi.
Śmierciożercy weszli do gabinetu nie zważając na rozpaczliwe błagania Dołohowa, by cofnęli zaklęcie i opuścili go na ziemię.

*****

Harry siedział w fotelu pogrążony w zadumie. Wiedział, że zachował się niewłaściwie, jednak wrodzony upór nie pozwolił mu odpuścić. Przeciwnie, gdy nie miał racji, jeszcze bardziej się nakręcał. Wzruszył ramionami. Podejrzewał, że Voldemort nie puści mu tego płazem
i prędzej czy później będzie musiał odpowiedzieć za swoje czyny. Wstał
z fotela i podszedł do stojącego pośrodku komnaty fortepianu. Delikatnie pogładził majestatyczny instrument. Sam nigdy nie miał okazji nauczyć się grać na fortepianie. Posiadł jedynie umiejętność brzdąkania na gitarze. Elektryk był jednym z wymysłów Dudley’a, który jak większość jego prezentów wylądował na strychu. Któregoś dnia, Harry zakradł się tam, przyniósł gitarę wraz z piecem i ukrył w swojej sypialni. Odtąd, gdy Dursleyowie gdzieś wychodzili, on wyjmował „deskę” i niezmordowanie ćwiczył. Nie miał pieniędzy na lekcje, więc opanowanie akordów zajęło mu sporo czasu. Gdy jednak wyćwiczył podstawy, okazało się, że nie ma najmniejszych problemów z techniką. Szlifował styl i wkrótce wyszedł na jaw jego muzyczny talent.
- Gitara to jednak nie to samo co fortepian, Potter – powiedział na głos.
- Mówisz do siebie? Czyżby rozdwojenie osobowości? – zadrwił Malfoy, który nagle pojawił się tuż za jego plecami.
- Znowu ty? – jęknął Harry.
Blondyn wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Chciałem sprawdzić, czy jeszcze żyjesz. Po twojej kłótni z Tomem…
- Skąd wiesz?
- Głuchy nie jestem – Ślizgon postukał się w głowę.
- A tylko ty jesteś na tyle głupi, by wrzeszczeć na Toma. I jak widać, tylko ty możesz robić to bezkarnie – dodał niemalże z podziwem.
- By the way, z Bruce’m i Scottem idziemy pograć w quidditcha, chcesz się przyłączyć? – zaproponował.
Harry z radością się zgodził. Odrobina rywalizacji była tym, czego potrzebował. Pragnął się wyluzować i miło spędzić czas, gdyż postanowił, iż wieczorem przeprosi Voldemorta. Miał świadomość, że może to być ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu.

*****
Remus siedział na krześle i otępiałym wzrokiem gapił się w przestrzeń. Po kuracji Mistrza Eliksirów z jego ciała zniknęła większość obrażeń. Pamiątką po przebytych torturach pozostało jedynie piętno na klatce piersiowej mężczyzny oraz rozdwojony język. Na pierwszy rzut oka, Voldemort powiedziałby, iż z Lupinem wszystko jest w porządku, jednak…
- Użyli Starej Magii* – Snape potwierdził domysły Toma.
- Nie potrafię mu pomóc.
Czarny Pan wyjął z kieszeni różdżkę i machnął nią krótko. Z jej końca wydobyło się srebrny płomień. Czarnoksiężnik skierował go na twarz Remusa. Tak jak się obawiał, źrenice mężczyzny nie zareagowały
na światło.
- Kiedy Potter go znalazł, był w niemal agonalnym stanie. Prawdopodobnie nic im nie powiedział. Gdy zorientowali się, że torturami nic nie wskórają, zastosowali Starą Magię – rzekł cicho Severus.
- Na wypadek gdybyśmy go odbili i dla nas byłby bezużyteczny – dokończył Voldemort.
Czyn Dumbledore’a wzbudził w nim obrzydzenie i wzmógł nienawiść jaką czuł względem tego człowieka. Nawet on, sam Czarny Pan, który przecież nie wzbraniał się przed korzystaniem z Zaklęć Niewybaczalnych, nie używał Starej Magii.
- Zachowaj go w tym stanie – polecił Snape’owi.
 - I absolutnie nie wspominaj o tym Potterowi.


_________________________________________________

* Stara Magia – potoczna nazwa zaklęć powstałych przed wiekami, uroków niemal tak starych jak czarodziejska rasa. Niewielu o niej słyszało, niewielu ją zna, jeszcze mniej stosuje. Obejmuje ona bardzo trudne i potężne czary, które wymagają złożenia ofiary. Księgę zawierającą zaklęcia i rytuały staromagiczne spisał Merlin i dlatego też błędnie uważa się go za jej prekursora. W rzeczywistości Myrrdyn zaledwie razy zastosował czar ze swojej księgi, czego poniósł straszliwe konsekwencje.  Największy z magów został na wieki uwięziony we wnętrzu dębu, wskutek niedopełnienia rytuału ofiarnego.  Artur, mugolski protegowany Merlina zobligował się zniszczyć zwoje, które doprowadziły do upadku jego opiekuna. Źródła podają, iż nie udało mu się tego uczynić, a księgę powszechnie uważa się za zaginioną.

POJĘCIE MOJEGO AUTORSTWA

5 komentarzy:

  1. Extra! Bardzo podobała mi się kłótnia między Voldemortem, a Harrym. Coś zaczyna się między nimi dziać.... Zabawny był akcent z Dołohowem, ot tak, dla rozluźnienia sytuacji. Martwi mnie jedynie sytuacja Lupina :( Pomysł ze Starą Magią jest ciekawy, zastanawiam się, jak dalej rozwiniesz ten wątek :) Cóż mogę więcej dodać?
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. OOO, Voldek się wkurzył :D
    Nie no, majtki w kaczuszki? Serio? Nie no. Ale SERIO?
    Harry chce PRZEPROSIĆ Voldzia? Haha xD
    Draco jest fajny, już go lubię :D
    Biedny Remus, jak Dumbledore mógł? Wredny, głupi, bezwzględny hipokryta i morderca!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bieedny Remus nie zasłużył na karę! Harry powinien przeprosić Toma, którego ja osobiście ubóstwiam. Zachowanie Draco też jest fajne, aczkolwiek wolę Toma. Dumbledore zły bardzo dobrze on tylko miesza we wszystkim!! Błagam niech Harry polubi Toma.
    Opowiadanie świetne. Pisz dalej. Powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tom jest świetny a jego kłótnia z Harrym! Cud miód bąbelek! Remusa jest mi szkoda w dalszym ciągu. Kocham ten rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    dialog boski, Harry nawrzeszczał na Toma... bardzo mi się podobał rozdział.... idę czytać dalej...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń