- To jak, dowiem się
czegoś, czy raczej nie mam na co liczyć? – Harry zupełnie zignorował pytanie
blondyna.
Malfoy miał wielką ochotę potrzymać go jeszcze trochę w niepewności. Byłoby to
dostateczną ripostą za nieuzasadniony atak. Spostrzegł jednak zdenerwowanie
Gryfona i postanowił, że zemści się innym razem. Zaczął snuć opowieść. Brunet chciwie spijał każde słowo padające z ust Ślizgona. Przekonał się, że
Malfoy ma niebywały talent oratorski. Poczuł jakby kolejny raz cofnął się w
czasie. Głos Dracona odbijał się echem w jego głowie tworząc w niej obrazy
młodzieńczych lat jego rodziców. Lord Voldemort opuścił Szkołę Magii i
Czarodziejstwa i werbował swoich zwolenników. Propaganda Dumbledore’a
utwierdziła społeczeństwo czarodziejów w przekonaniu, iż Tom Riddle planuje
rzeź – zarówno wśród mugoli, charłaków, szlam, jak i czysto krwistych magów,
którzy nie poprą jego zamiarów. Ludzie żyli w strachu. Zewsząd dochodziły
pogłoski o walkach, aktach nieuzasadnionej agresji na mugolach, porwaniach. Dyrektor
Hogwartu wobec nasilającego się „niebezpieczeństwa” założył tajną organizację,
zrzeszająca czarodziejów, którzy mieli walczyć z Voldemortem. Zakon Feniksa
działał
w dosłownym znaczeniu tego słowa. Jego celem było zniszczenie Czarnego Pana – nie jego idei. Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać był bowiem jedynym poważnym konkurentem Dumbledore’a w dojściu do władzy. Staruszek miał wówczas możliwość objęcia urzędu Ministra Magii, jednak wolał pozostać w Hogwarcie. Prowadził tam zakrojoną na szeroką skalę indoktrynację wśród dzieci
i młodzieży. Stworzył negatywny obraz Voldemorta, zawierający więcej fikcji niż baśnie Barda Beedle’a. Właśnie w tym okresie do Hogwartu uczęszczała Lily Evans, Severus Snape, James Potter, Syriusz Black, Remus Lupin, Peter Pettegrew, Lucjusz Malfoy, Frank Longbottom…. Wtedy też ukształtował się wizerunek Slytherinu jako kolebki czarnoksiężników. Ślizgoni byli postrzegani przez pryzmat aspiracji założyciela domu. Mieli trudne kontakty z innymi studentami, zwłaszcza z uczniami z Gryffindoru, z którymi solidaryzowała cała szkoła. Pomimo tych uprzedzeń, Lily nadal przyjaźniła się z Severusem, którego poznała w wakacje poprzedzające ich wyjazd do Hogwartu. Nie rozumiała jego pociągu do czarnej magii i fascynacji poglądami Voldemorta, lecz przymykała na to oko. Była z nim silnie związana emocjonalnie. Ślizgon stanowił jej ostoję, opiekował się nią niczym straszy brat. Okazywał dziewczynie wiele czułości, a ta darzyła go zaufaniem i sympatią. Snape pragnął jednak czegoś więcej. Kochał ją. Niestety, dziewczyna nie odwzajemniała jego uczucia. Zaczęła umawiać się ze znienawidzonym przez Mistrza Eliksirów Jamesem. To przelało czarę goryczy. Severus całkowicie odciął się od Gryfonki . Nie potrafił jednak wypełnić pustki w swym sercu. Ogień miłości nadal płonął jego wnętrzu. Platonicznej, nieszczęśliwej, a przez to tak silnej. By zagłuszyć cierpienie, jakie czuł po odrzuceniu, wstąpił w szeregi śmierciożerców, natomiast Lily wraz z Jamesem i swoimi przyjaciółmi, dzięki machlojkom Dumbledore’a dołączyli do Zakonu Feniksa. Organizacja Trzmiela przejęła pełną kontrolę nad najinteligentniejszymi
i najzdolniejszymi czarodziejami spośród młodego pokolenia. Snape uniknął tego losu, chroniąc się pod mrocznym skrzydłami Czarnego Pana. Popierał ideę ujawnienia obecności czarodziejów na świecie
i przejęciu ich dominacji nad mugolami, lecz nie podobały mu się ofiary wśród cywili. Jako jeden z nielicznych był blisko Lorda Voldemorta
i potrafił wyperswadować mu różne pomysły oraz znaleźć niekonwencjonalne rozwiązania taktycznych problemów. Stanowił prawą rękę mistrza i to on otrzymał zadanie zdobycia przepowiedni. Wykonał je, lecz w chwili gdy dostarczył proroctwo swemu panu, zrozumiał co ono oznacza dla rodziny Potterów. Dla Lilly. W tajemnicy przed wszystkimi poprosił o pomoc dyrektora Hogwartu. Dumbledore zgodził się podjąć ochrony Potterów w zamian za wierność. Snape przyjął jego warunki, lecz tak naprawdę, odrzucił wówczas wszystkie autorytety. Od tej chwili nie był człowiekiem Voldemorta, nie był człowiekiem Dumbledore’a. Od tej chwili żył wyłącznie po to, by chronić Lilly. Zrobił co mógł, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Cały czas ją kochał. W dzień poprzedzający zabójstwo Potterów, Snape widział się
w dosłownym znaczeniu tego słowa. Jego celem było zniszczenie Czarnego Pana – nie jego idei. Ten Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać był bowiem jedynym poważnym konkurentem Dumbledore’a w dojściu do władzy. Staruszek miał wówczas możliwość objęcia urzędu Ministra Magii, jednak wolał pozostać w Hogwarcie. Prowadził tam zakrojoną na szeroką skalę indoktrynację wśród dzieci
i młodzieży. Stworzył negatywny obraz Voldemorta, zawierający więcej fikcji niż baśnie Barda Beedle’a. Właśnie w tym okresie do Hogwartu uczęszczała Lily Evans, Severus Snape, James Potter, Syriusz Black, Remus Lupin, Peter Pettegrew, Lucjusz Malfoy, Frank Longbottom…. Wtedy też ukształtował się wizerunek Slytherinu jako kolebki czarnoksiężników. Ślizgoni byli postrzegani przez pryzmat aspiracji założyciela domu. Mieli trudne kontakty z innymi studentami, zwłaszcza z uczniami z Gryffindoru, z którymi solidaryzowała cała szkoła. Pomimo tych uprzedzeń, Lily nadal przyjaźniła się z Severusem, którego poznała w wakacje poprzedzające ich wyjazd do Hogwartu. Nie rozumiała jego pociągu do czarnej magii i fascynacji poglądami Voldemorta, lecz przymykała na to oko. Była z nim silnie związana emocjonalnie. Ślizgon stanowił jej ostoję, opiekował się nią niczym straszy brat. Okazywał dziewczynie wiele czułości, a ta darzyła go zaufaniem i sympatią. Snape pragnął jednak czegoś więcej. Kochał ją. Niestety, dziewczyna nie odwzajemniała jego uczucia. Zaczęła umawiać się ze znienawidzonym przez Mistrza Eliksirów Jamesem. To przelało czarę goryczy. Severus całkowicie odciął się od Gryfonki . Nie potrafił jednak wypełnić pustki w swym sercu. Ogień miłości nadal płonął jego wnętrzu. Platonicznej, nieszczęśliwej, a przez to tak silnej. By zagłuszyć cierpienie, jakie czuł po odrzuceniu, wstąpił w szeregi śmierciożerców, natomiast Lily wraz z Jamesem i swoimi przyjaciółmi, dzięki machlojkom Dumbledore’a dołączyli do Zakonu Feniksa. Organizacja Trzmiela przejęła pełną kontrolę nad najinteligentniejszymi
i najzdolniejszymi czarodziejami spośród młodego pokolenia. Snape uniknął tego losu, chroniąc się pod mrocznym skrzydłami Czarnego Pana. Popierał ideę ujawnienia obecności czarodziejów na świecie
i przejęciu ich dominacji nad mugolami, lecz nie podobały mu się ofiary wśród cywili. Jako jeden z nielicznych był blisko Lorda Voldemorta
i potrafił wyperswadować mu różne pomysły oraz znaleźć niekonwencjonalne rozwiązania taktycznych problemów. Stanowił prawą rękę mistrza i to on otrzymał zadanie zdobycia przepowiedni. Wykonał je, lecz w chwili gdy dostarczył proroctwo swemu panu, zrozumiał co ono oznacza dla rodziny Potterów. Dla Lilly. W tajemnicy przed wszystkimi poprosił o pomoc dyrektora Hogwartu. Dumbledore zgodził się podjąć ochrony Potterów w zamian za wierność. Snape przyjął jego warunki, lecz tak naprawdę, odrzucił wówczas wszystkie autorytety. Od tej chwili nie był człowiekiem Voldemorta, nie był człowiekiem Dumbledore’a. Od tej chwili żył wyłącznie po to, by chronić Lilly. Zrobił co mógł, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Cały czas ją kochał. W dzień poprzedzający zabójstwo Potterów, Snape widział się
z nią po raz ostatni.
Kobieta poprosiła go o zaopiekowanie się jej synkiem. Mistrz Eliksirów złożył Przysięgę Wieczystą.
Obiecał zatroszczyć się o potomka swojego największego wroga i rywala. Pokonał
uprzedzenia wobec Jamesa. Dla Lilly był w stanie poświęcić wszystko. Gdy
dowiedział się o tym, co wydarzyło się w Dolinie Godryka wpadł w rozpacz.
Stracił wiarę, nadzieję. Myślał nad popełnieniem samobójstwa. Wtedy jednak,
przypomniał sobie o dziecku. Słowo dane Lilly zmotywowało go do poukładania sobie życia na nowo.
Wiedząc, że jej synkowi będzie groziło niebezpieczeństwo ze strony Dubledore’a
pozostał w Hogwarcie, by….
- Znęcać się nade mną, gdy tylko nadarzy
mu się do tego okazja – parsknął Harry – przerywając monolog Dracona.
- Wielkie dzięki za taką opiekę.
Malfoy zachichotał.
- Faktycznie, dawał ci w kość, ale to wszystko było czystą pokazówką dla Trzmiela. Snape nie mógł jawnie darzyć cię uczuciem, bo stary nic nie wie o Przysiędze i tak ma pozostać. Byłoby to nieco dziwne, gdyby facet zakochany w lasce faworyzował dziecko, które ona ma z innym mężczyzną – żachnął się.
Gryfon w życiu by się do tego nie przyznał, ale wiedział, że Malfoy ma rację. Historia opowiedziana przez blondyna, Voldemorta i Snape’a brzmiała logicznie, lecz… Nastolatek nadal miał opory, by w nią uwierzyć. Zbyt długo karmiono go kłamstwami. Jego życie obracało się wokół sekretów, tajemnic i niepewności. Czy ktoś choć raz, nie mógłby zagrać ze mną w otwarte karty? – pomyślał ze złością.
- Skoro Dumbledore pragnie mojej śmierci, dlaczego mnie nie zabił? Miał wiele okazji. – słowa same wyrwały mu się z ust.
Dracon pokręcił głową z politowaniem.
- Naprawdę tego nie rozumiesz? On chce się pozbyć was obu. Twoje morderstwo w niczym by mu nie pomogło, wręcz przeciwnie, zrodziłoby podejrzenia. Sam Lord Voldemort, największy czarnoksiężnik wszech czasów aż pięć razy dybał na twoje życie i nie udało mu się to, a tu nagle, Harry Potter ginie tuż przed nosem dobrotliwego Albusa Dumbledore’a. On chce, abyście wykończyli się nawzajem, czaisz? – zapytał
ze zniecierpliwieniem w głosie.
- Dumbledore zły? Serio, uważasz, że to łyknę? Nie jestem idiotą,
bez względu na to, co o mnie myślisz – zdenerwował się Harry.
- Wygląda na to, że owszem, jesteś. Kogo ty próbujesz przekonać? Mnie, czy siebie? - zapytał zirytowany Malfoy.
Rozeźleni młodzieńcy piorunowali się wzrokiem. Żaden nie miał zamiaru odpuścić. W końcu blondyn obrzucił Pottera pogardliwym spojrzeniem, trzasnął drzwiami i wyszedł z pokoju.
*****
Dracon szybkim krokiem przemierzał korytarze Dworu Salazara. Tom kazał mu dotrzymać towarzystwa Potterowi, a on właśnie zlekceważył jego polecenie. Miał głęboką nadzieję, iż Voldemort nigdy się o tym nie dowie. Wzdrygnął się, na myśl, co zrobiłby mu czarnoksiężnik, gdyby dowiedział się o jego nieposłuszeństwie. Malfoy nienawidził wykonywać rozkazów. Z Potterem prawdopodobnie i tak by się zakumplował, ale świadomość, iż MUSI to zrobić, sprawiła, iż był do tego więcej niż negatywnie nastawiony. Poza tym, lubił wykreowaną przez siebie postać cynicznego, dumnego, wyrachowanego Ślizgona. Chciał jeszcze trochę pograć przed Potterem, zanim ujawniłby swoją prawdziwą twarz. Nagle poczuł, jak czyjaś dłoń zaciska się na jego ramieniu. Z przerażeniem odwrócił się i odetchnął z ulgą, gdy zobaczył Snape’a. Już miał zacząć się tłumaczyć, dlaczego zostawił Pottera samego, kiedy Mistrz Eliksirów powiedział:
- Do siebie, natychmiast. Tylko żeby nikt cię nie widział. Ja się nim zajmę.
Ślizgon skinął głową. Był już w połowie korytarza, gdy dobiegł go głos wujka.
- A z tobą policzę się później.
- Tłustowłosy frajer – mruknął pod nosem blondyn.
- Słyszałem! – krzyknął w jego stronę Severus
- I bardzo dobrze – zawołał w jego stronę, po czym zręcznie uniknął ciosu zniewalającą łaskotką, która rykoszetem odbiła się od ściany.
*****
Snape bez pukania wszedł do komnaty Harry’ego. Rozejrzał się
i dostrzegł chłopaka rozwalonego na łóżku. Spał. Nic dziwnego – przeżył wyczerpujący dzień. Biorąc pod uwagę jego ponad tygodniową niedyspozycję, nadmiar wrażeń jakiego doświadczył, mógł spowodować większe spustoszenie w organizmie niż senność i otępienie.
Mistrz Eliksirów zerknął na nastolatka. Był tak bardzo podobny
do Jamesa. Severus jednak potrafił odszukać w Harrym delikatne rysy jego matki. Dostrzegał detale, których nie widzieli inni. Patrząc na śpiącego Gryfona, stanęła mu przed oczami niemalże namacalna postać Lily. Otrząsnął się z marzeń i ostrożnie potrząsnął ramieniem chłopaka. Reakcja była natychmiastowa. Jego ciało przeszył dreszcz, oczy gwałtownie się rozwarły, źrenice rozszerzyły. Poderwał się z łóżka
i stanął przed Snape’m z wyciągniętą różdżką, w pełnej gotowości bojowej.
- Widzę, że Moody dobrze cię wyszkolił – zażartował mężczyzna, kiedy ochłonął ze zdziwienia.
Nastolatek opuścił różdżkę, choć miał wielką ochotą potraktować czarodzieja jakimś nieprzyjemnym urokiem.
- Czego? – warknął.
Temperamencik odziedziczył po matce – przemknęło przez myśl
Severusowi, który jednak zachował tę uwagę dla siebie.- Wielkie dzięki za taką opiekę.
Malfoy zachichotał.
- Faktycznie, dawał ci w kość, ale to wszystko było czystą pokazówką dla Trzmiela. Snape nie mógł jawnie darzyć cię uczuciem, bo stary nic nie wie o Przysiędze i tak ma pozostać. Byłoby to nieco dziwne, gdyby facet zakochany w lasce faworyzował dziecko, które ona ma z innym mężczyzną – żachnął się.
Gryfon w życiu by się do tego nie przyznał, ale wiedział, że Malfoy ma rację. Historia opowiedziana przez blondyna, Voldemorta i Snape’a brzmiała logicznie, lecz… Nastolatek nadal miał opory, by w nią uwierzyć. Zbyt długo karmiono go kłamstwami. Jego życie obracało się wokół sekretów, tajemnic i niepewności. Czy ktoś choć raz, nie mógłby zagrać ze mną w otwarte karty? – pomyślał ze złością.
- Skoro Dumbledore pragnie mojej śmierci, dlaczego mnie nie zabił? Miał wiele okazji. – słowa same wyrwały mu się z ust.
Dracon pokręcił głową z politowaniem.
- Naprawdę tego nie rozumiesz? On chce się pozbyć was obu. Twoje morderstwo w niczym by mu nie pomogło, wręcz przeciwnie, zrodziłoby podejrzenia. Sam Lord Voldemort, największy czarnoksiężnik wszech czasów aż pięć razy dybał na twoje życie i nie udało mu się to, a tu nagle, Harry Potter ginie tuż przed nosem dobrotliwego Albusa Dumbledore’a. On chce, abyście wykończyli się nawzajem, czaisz? – zapytał
ze zniecierpliwieniem w głosie.
- Dumbledore zły? Serio, uważasz, że to łyknę? Nie jestem idiotą,
bez względu na to, co o mnie myślisz – zdenerwował się Harry.
- Wygląda na to, że owszem, jesteś. Kogo ty próbujesz przekonać? Mnie, czy siebie? - zapytał zirytowany Malfoy.
Rozeźleni młodzieńcy piorunowali się wzrokiem. Żaden nie miał zamiaru odpuścić. W końcu blondyn obrzucił Pottera pogardliwym spojrzeniem, trzasnął drzwiami i wyszedł z pokoju.
*****
Dracon szybkim krokiem przemierzał korytarze Dworu Salazara. Tom kazał mu dotrzymać towarzystwa Potterowi, a on właśnie zlekceważył jego polecenie. Miał głęboką nadzieję, iż Voldemort nigdy się o tym nie dowie. Wzdrygnął się, na myśl, co zrobiłby mu czarnoksiężnik, gdyby dowiedział się o jego nieposłuszeństwie. Malfoy nienawidził wykonywać rozkazów. Z Potterem prawdopodobnie i tak by się zakumplował, ale świadomość, iż MUSI to zrobić, sprawiła, iż był do tego więcej niż negatywnie nastawiony. Poza tym, lubił wykreowaną przez siebie postać cynicznego, dumnego, wyrachowanego Ślizgona. Chciał jeszcze trochę pograć przed Potterem, zanim ujawniłby swoją prawdziwą twarz. Nagle poczuł, jak czyjaś dłoń zaciska się na jego ramieniu. Z przerażeniem odwrócił się i odetchnął z ulgą, gdy zobaczył Snape’a. Już miał zacząć się tłumaczyć, dlaczego zostawił Pottera samego, kiedy Mistrz Eliksirów powiedział:
- Do siebie, natychmiast. Tylko żeby nikt cię nie widział. Ja się nim zajmę.
Ślizgon skinął głową. Był już w połowie korytarza, gdy dobiegł go głos wujka.
- A z tobą policzę się później.
- Tłustowłosy frajer – mruknął pod nosem blondyn.
- Słyszałem! – krzyknął w jego stronę Severus
- I bardzo dobrze – zawołał w jego stronę, po czym zręcznie uniknął ciosu zniewalającą łaskotką, która rykoszetem odbiła się od ściany.
*****
Snape bez pukania wszedł do komnaty Harry’ego. Rozejrzał się
i dostrzegł chłopaka rozwalonego na łóżku. Spał. Nic dziwnego – przeżył wyczerpujący dzień. Biorąc pod uwagę jego ponad tygodniową niedyspozycję, nadmiar wrażeń jakiego doświadczył, mógł spowodować większe spustoszenie w organizmie niż senność i otępienie.
Mistrz Eliksirów zerknął na nastolatka. Był tak bardzo podobny
do Jamesa. Severus jednak potrafił odszukać w Harrym delikatne rysy jego matki. Dostrzegał detale, których nie widzieli inni. Patrząc na śpiącego Gryfona, stanęła mu przed oczami niemalże namacalna postać Lily. Otrząsnął się z marzeń i ostrożnie potrząsnął ramieniem chłopaka. Reakcja była natychmiastowa. Jego ciało przeszył dreszcz, oczy gwałtownie się rozwarły, źrenice rozszerzyły. Poderwał się z łóżka
i stanął przed Snape’m z wyciągniętą różdżką, w pełnej gotowości bojowej.
- Widzę, że Moody dobrze cię wyszkolił – zażartował mężczyzna, kiedy ochłonął ze zdziwienia.
Nastolatek opuścił różdżkę, choć miał wielką ochotą potraktować czarodzieja jakimś nieprzyjemnym urokiem.
- Czego? – warknął.
- Dracon zapewne wszystko ci opowiedział – odezwał się cicho.
- Tak, to prawda. Kochałem twoją matkę i złożyłem jej obietnicę, iż zrobię wszystko, co w mojej mocy, by cię chronić. Znasz działanie Wieczystej Przysięgi, więc wiesz, że spełniłem swą powinność.
Harry zerknął w oczy Mistrza Eliksirów. Do tej pory przypominały tunele bez dna, mroczne, ciemne studnie, nie wyrażające żadnych uczuć. Dziś były przepełnione bólem, tęsknotą, żalem. Wyzierała z nich szczerość.
- Wierzę ci – wyszeptał chłopak.
Po ziemistym policzku mężczyzny spłynęła pojedyncza łza. Było tak cicho, iż Harry słyszał, jak toczy się po jego twarzy, a następnie spada na podłogę i rozbija się na niezliczone kryształy szklanych kropli. Nastolatek taktownie odwrócił głowę, udając, iż tego nie dostrzega. Snape, jakby wstydząc się okazanej wrażliwości rzekł swoim zwykłym, surowym tonem:
- Zaraz zejdziemy na kolację. Musimy być punktualnie, Tom nie toleruje spóźnień.
- Jaki Tom? To Voldemort! Tom Riddle przestał istnieć w momencie,
w którym dokonał pierwszego morderstwa! – wykrzyknął Harry.
Mężczyzna spojrzał na niego z ukosa. Gryfon poczerwieniał i pożałował swojego wybuchu. Może Czarny Pan naprawdę jest inny, niż się wydaje?
- Nie mam zamiaru bronić Toma, ani go wybielać – zaczął powoli Snape.
- Musisz go dobrze poznać, a dopiero wtedy osądzać. To specyficzna postać. Jest bardzo charyzmatyczny i inteligentny. Posiada zdolności przywódcze, bywa apodyktyczny. To urodzony lider. Epatuje autorytetem i z łatwością skupia wokół siebie ludzi, którzy są zdolni wykonać każdego jego polecenie. Jednak jego kontakt ze śmierciożercami wcale nie opiera się na relacji pan-sługa. Owszem, istnieje granica i Tom pilnuje, aby nie została ona przekroczona.
Lecz z większością śmierciożerców pozostaje w miarę przyjacielskich stosunkach. Bywa dowcipny. Na co dzień bardzo zręcznie operuje językiem, w najwyższym stopniu zaawansowania posługuje się sarkazmem i ironią. Jednocześnie to strasznie nieprzewidywalna osoba. Często popada w skrajne emocje. Łatwo się denerwuje, szybko wpada
w gniew. Bywa okrutny, nie tylko wobec swoich wrogów, ale również wobec śmierciożerców – zakończył.
- To ja chyba znam innego Voldemorta – rzucił Harry.
Snape lekko się uśmiechnął, po czym z przepastnej kieszeni czarnej peleryny wyjął małą paczuszkę. Rozwinął ją i pokazał chłopakowi małe lusterko.
- Dostałeś takie od Syriusza – przypomniał mu.
- Gdybyś potrzebował pomocy, wyciągnij je i powiedz moje imię,
a natychmiast się pojawię.
Harry skinął głową. Nie do końca wierzył w nawrócenie Voldemorta,
ale do Snape’a nabrał całkowitego zaufania.
- A teraz chodźmy już, chyba nie chcesz się spóźnić na kolację na swoją cześć - mrugnął do niego Mistrz Eliksirów.
- Tak, to prawda. Kochałem twoją matkę i złożyłem jej obietnicę, iż zrobię wszystko, co w mojej mocy, by cię chronić. Znasz działanie Wieczystej Przysięgi, więc wiesz, że spełniłem swą powinność.
Harry zerknął w oczy Mistrza Eliksirów. Do tej pory przypominały tunele bez dna, mroczne, ciemne studnie, nie wyrażające żadnych uczuć. Dziś były przepełnione bólem, tęsknotą, żalem. Wyzierała z nich szczerość.
- Wierzę ci – wyszeptał chłopak.
Po ziemistym policzku mężczyzny spłynęła pojedyncza łza. Było tak cicho, iż Harry słyszał, jak toczy się po jego twarzy, a następnie spada na podłogę i rozbija się na niezliczone kryształy szklanych kropli. Nastolatek taktownie odwrócił głowę, udając, iż tego nie dostrzega. Snape, jakby wstydząc się okazanej wrażliwości rzekł swoim zwykłym, surowym tonem:
- Zaraz zejdziemy na kolację. Musimy być punktualnie, Tom nie toleruje spóźnień.
- Jaki Tom? To Voldemort! Tom Riddle przestał istnieć w momencie,
w którym dokonał pierwszego morderstwa! – wykrzyknął Harry.
Mężczyzna spojrzał na niego z ukosa. Gryfon poczerwieniał i pożałował swojego wybuchu. Może Czarny Pan naprawdę jest inny, niż się wydaje?
- Nie mam zamiaru bronić Toma, ani go wybielać – zaczął powoli Snape.
- Musisz go dobrze poznać, a dopiero wtedy osądzać. To specyficzna postać. Jest bardzo charyzmatyczny i inteligentny. Posiada zdolności przywódcze, bywa apodyktyczny. To urodzony lider. Epatuje autorytetem i z łatwością skupia wokół siebie ludzi, którzy są zdolni wykonać każdego jego polecenie. Jednak jego kontakt ze śmierciożercami wcale nie opiera się na relacji pan-sługa. Owszem, istnieje granica i Tom pilnuje, aby nie została ona przekroczona.
Lecz z większością śmierciożerców pozostaje w miarę przyjacielskich stosunkach. Bywa dowcipny. Na co dzień bardzo zręcznie operuje językiem, w najwyższym stopniu zaawansowania posługuje się sarkazmem i ironią. Jednocześnie to strasznie nieprzewidywalna osoba. Często popada w skrajne emocje. Łatwo się denerwuje, szybko wpada
w gniew. Bywa okrutny, nie tylko wobec swoich wrogów, ale również wobec śmierciożerców – zakończył.
- To ja chyba znam innego Voldemorta – rzucił Harry.
Snape lekko się uśmiechnął, po czym z przepastnej kieszeni czarnej peleryny wyjął małą paczuszkę. Rozwinął ją i pokazał chłopakowi małe lusterko.
- Dostałeś takie od Syriusza – przypomniał mu.
- Gdybyś potrzebował pomocy, wyciągnij je i powiedz moje imię,
a natychmiast się pojawię.
Harry skinął głową. Nie do końca wierzył w nawrócenie Voldemorta,
ale do Snape’a nabrał całkowitego zaufania.
- A teraz chodźmy już, chyba nie chcesz się spóźnić na kolację na swoją cześć - mrugnął do niego Mistrz Eliksirów.
Genialne :] Jak wszystkie rozdziały. Czyta się lekko i przyjemnie :]
OdpowiedzUsuńNARESZCIE!
OdpowiedzUsuńTyle czekałem na kolejny rozdział! Wchodziłem na Twojego bloga prawie codziennie
i sprawdzałem, czy pojawił się nowy wpis! Okazało się, że warto było poczekać, bo jest rozdział wspaniały! Kwieciste słownictwo, niezachwiane proporcje między opisem, a partiami dialogowymi, interesująca fabuła. Nic innego nie mogę zrobić, tylko pogratulować talentu i życzyć weny!
PS Zakładam, iż Snape nie przypadkowo powiedział Harry'emu o lusterku? Rozbudziłaś moją ciekawość :)
Pozdrawiam!
Och, kocham ten rozdział *.* O jacie, kocham :D
OdpowiedzUsuńSeverus taki... nieseverusowaty. Ale cudowny. Opiekuńczy, w sumie dość miły, żartobliwy i uprzejmy. Ach, och, rozpływam się.
Ja sama prawie się popłakałam, gdy przeczytałam, jak Severusowi po policzku spływa łza :'(
Sevvvv!! Nie mogę się doczekać Toma, kocham go bardziej nawet niż Seva niestety. Świetnie piszesz, opowiadanie wciąga od pierwszego rozdziału.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtaki Severus bardzo mi się podobał, kolacja nie jest taka zła...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia