niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział VI




Harry zastanowił się przez chwilę. Nie mógł po prostu wyjść i udać się
na poszukiwanie mężczyzny, bo istniało ryzyko, że się zgubi. Poza tym, skoro Snape wyszedł bez pożegnania i bez wyjaśnienia, najprawdopodobniej nie był gotowy na tę rozmowę. Brunet w duchu przyznał mu rację. Zerknął na wiszący na ścianie zegar. Właśnie wybiła piąta, a on nadal nie wiedział, co ma robić. Nagle w głowie zaświtała mu myśl.
- Cookie!– zawołał.
Natychmiast rozległ się donośny trzask towarzyszący aportacji i na środku pokoju zmaterializował się domowy skrzat. Pokłonił się przed nim nisko i spytał:
- Co mogę zrobić dla panicza Harry’ego?
- Gdzie jest Snape? – odpowiedział pytaniem na pytanie
Skrzat spuścił wzrok i zaczął nerwowo przebierać nogami. Rzucił ukradkowe spojrzenie na tkwiącą na stoliczku figurkę cyklisty. Chłopak dostrzegł to i zabrał ją z pola zasięgu stworzenia, byle tylko nie zaczęło się nią okładać w ramach kary.
- Wielmożny pan Snape wyraźnie życzył sobie, aby nikt mu nie przeszkadzał – wydusił z siebie skrzat.
Chłopak pomimo tego, iż spodziewał się podobnej odpowiedzi, poczuł się rozczarowany. Liczył na to, że chociaż z nim wszystko sobie wyjaśni. 
- Trudno – odparł krótko. – Może wobec tego masz dla mnie jakieś porady, nakazy, zakazy od Voldemorta?
Skrzat skrzywił się nieznacznie, na dźwięk tego imienia, ale rzekł:
- O godzinie dziewiętnastej odbędzie się uroczysta kolacja. Pan Riddle wyraził życzenie, aby panicz również się pojawił. Przybędą wszyscy
i szlachetny pan Riddle chciałby panicza oficjalnie przedstawić.
- Szlachetny pan Riddle, też mi coś – prychnął Harry – a jeśli nie zechcę jeść z nim przy jednym stole? I co to znaczy „wszyscy”? – najeżył się.
Gdy nastolatek bluzgał na Toma, Cookie zasłonił uszy dłońmi, byle tego nie słyszeć. Potem jednak skłonił się przed brunetem tak głęboko, że jego nas rozpłaszczył się na podłodze. Powstał i z godnością odpowiedział:
- Wszyscy śmierciożercy. Wielmożny pan Riddle specjalnie odwołał tajne misje, przerwał trwające operacje, by to spotkanie mogło się odbyć. Byłby wielce niepocieszony paniczu, gdybyś zignorował jego zaproszeni. A Lord Voldemort nigdy nie prosi dwa razy. Istnieją inne środki perswazji…. – w tym momencie skrzat przerwał i zaczął tłuc głową
w ścianę. 
- Zły Cookie, niedobry, głupie stworzenie! – powtarzał bijąc się na oślep
- Hej – Harry złapał skrzata i delikatnie odciągnął go od ściany.
- Dziękuję, Harry Potter sir, ale musiałem to zrobić. Groziłem paniczowi,
a to przecież niedopuszczalne. Będę musiał ukarać się poważniej,
za to wykroczenie. Czy panicz uważa że włożenie dłoni do kominka będzie odpowiednim zadośćuczynieniem? – zapytał poważnie Cookie.
- Spokojnie, to nie twoja wina – rzekł powoli nastolatek
-  Czyli, pomimo tego co „szlachetny pan Riddle” mówił wcześniej, walutą w tej grze nadal jest szantaż, groźba i strach.

*****

Czas pozostały mu do kolacji Harry spędził w swojej komnacie. Przejrzał książki znajdujące się na półkach i oprócz tomów poświęconych rozmaitym dziedzinom magii znalazł tam też powieści autorstwa znanych mu pisarzy. Zauważył trylogię Tolkiena, „Alicję w Kranie Czarów” Carolla, kilka utworów H.G.Wellsa, najpopularniejsze dzieła Browna, Mastertona i Kinga, a także klasyczne przykłady literatury brytyjskiej i amerykańskiej – „Zabić drozda”, „Buszującego w zbożu”, „Wichrowe wzgórza”… Skoro mam tu przebywać przez bliżej nieokreślony czas, przynajmniej nie będę się nudził – ucieszył się
i przeszedł do oglądania imponującej kolekcji płyt. Ku jego zaskoczeniu, dominowały tam albumy mugolskich wykonawców. Led Zeppelin, Pink Floyd, Black Sabbath, Pearl Jam, Bob Dylan, David Bowie, The Who, The Beatles, The Rolling Stones, Guns N Roses, Aerosmith, AC/DC, Iron Maiden, Judas Priest, Sex Pistols, Queen….

Czy ja śnię, czy właśnie umarłem i jestem w niebie? – pomyślał Harry. 
Wybrał najnowszą płytę słynnego kwartetu z Birmingham
i ostrożnie umieścił ją 
w odtwarzaczu. Rozległy się ciężkie, charakterystyczne riffy Iommi’ego, do których po chwili dołączył antyśpiew Osbourne’a. W tym momencie drzwi 
do jego pokoju otworzyły się i do  środka wpadł Draco Malfoy. 
- Cześć Potter, nie masz pojęcia jak się cieszę, że cię widzę – wypalił 

- Is this the end of  the beginning Or the beginning of the end?-
dobiegł 
z gramofonu zapijaczony głos Ozzy’ego


*****
- Ja pieprzę, a już myślałem, że nie może być gorzej – jęknął Harry
Blondyn zrobił urażoną minę, podszedł do bruneta i pchnął go w pierś.
- Może okazałbyś trochę szacunku? Nie zapominaj, że rozmawiasz 

z Malfoyem – ostrzegł.
Gryfon uniósł brew i już miał się odciąć, gdy zauważył, że Dracon trzęsie się ze śmiechu. On żartował – uświadomił sobie, po czym jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. Nie wierzył, że kiedyś doczeka podobnego momentu. Malfoy, który ma do siebie dystans – klasyczny przykład oksymoronu. Jeszcze przez chwilę taksował Ślizgona wzrokiem.
- No, Potter, po prostu powiedz, że też tęskniłeś i formalną część mamy już z głowy – blondyn przerwał impas.
Harry’emu bardzo przypadła do gustu ironia jego rówieśnika. Może jednak po latach wzajemnej nienawiści, uda im się dogadać?
- Rozgość się – rzucił, nadal trzymając dystans
Chłopakowi nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Zajął fotel przed kominkiem, naprzeciwko Harry’ego i stwierdził:
- Nie jesteś zachwycony tym, że się tu znalazłeś.
- Coś ty, takich wakacji zawsze pragnąłem – zaprzeczył żywo Harry
-  Zostałem porwany, okaleczony, przebywam w domu człowieka, który zamordował moich rodziców i próbował zabić mnie, na dodatek z tobą, Snape’m i innymi śmierciożercami, którzy o niczym taki nie marzą, jak
o ujrzeniu mojego martwego ciała. Lepiej być nie mogło!– zakończył
z sarkazmem.
Draco pokiwał głową.
- W sumie coś w tym jest – zgodził się – ale przecież Tom i wujaszek Sev wszystko ci wyjaśnili, prawda?
Harry zaprzeczył ruchem głowy. Czyli o planach wobec jego osoby, jak zwykle wiedzą wszyscy oprócz głównego zainteresowanego. Powtórka
z rozrywki – pomyślał z goryczą wspominając tajemnice Dumbledore’a.
- Może zatem byłbyś tak łaskaw i ujawnił mi, co postanowili? – zaproponował Malfoyowi
- Może i mógłbym ci powiedzieć – ziewnął blondyn – a znasz jakieś magiczne słowo – zasugerował
Harry uśmiechnął się złośliwie. Na taką okazję czekał. Wymierzył różdżkę w nieprzygotowanego na atak Dracona. Zobaczył przerażenie wypisane na jego twarzy, która w jednej chwili zrobiła się blada jak ściana.
- Drętwota! – zawołał.
Błysnęło czerwone światło, a Malfoya wyrzuciło w powietrze. Rozpłaszczył się na podłodze na drugim końcu komnaty. Wściekły podniósł się z ziemi i otrzepał szatę.
- Co to miało być, Potter? - warknął
- Chciałeś magiczne słówko – Gryfon niewinnie wzruszył ramionami.
Dracon rzucił mu mordercze spojrzenie. Chwilę zastanawiał się nad możliwością odwetu, jednak zrezygnował z tego pomysłu. Westchnął ciężko i zapytał:
- Jak to możliwe, że nie wylądowałeś w Slytherinie?



________________________________________________________________________


* Black Sabbath, End Of The Beginning







14 komentarzy:

  1. Widać, że przykładasz się do tworzenia rozdziałów! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nareszcie kolejny rozdział ! jesteś wspaniała w tym co robisz ,nie marnuj swojego talentu i pisz dalej ! z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:)
    pozdrawiam
    Jagoda ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się sposób w jaki używasz ironii :D
    I oczywiście czekam na kolejny post :D

    Suzi ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, staram się, jak mogę :3
      Sarkazm i ironia to moim skromnym zdaniem rodzaj inteligentnego dowcipu, a taki lubię najbardziej :)

      Usuń
  4. Bardzo dobry rozdział. Jak już zauważyła wcześniej Suzi T. świetnie posługujesz się ironią. Błyskotliwe teksty, cięte riposty - znakomicie. Podobają mi się również "filozoficzne" przemyślenia: "Czyli, pomimo tego co „szlachetny pan Riddle” mówił wcześniej, walutą w tej grze nadal jest szantaż, groźba i strach" - pięknie powiedziane....
    Po tym poście, mogę się domyślić, iż dużo czytasz. Zakładam, iż książki, które umieściłaś w opisie należą do Twojej ulubionej literatury?
    Widzę także, że mamy podobny gust muzyczny. Genialnie wpasował Ci się ten fragment utworu Black Sabbath! A opisu głosu Ozzy'ego - perfekcyjny! Widzimy się w czerwcu w Łodzi?
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Maju, jesteś wielka! Nie pozostaje mi nic, jak tylko podpisanie się pod powyższymi wypowiedziami! Weny życzę i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne! Mimo że bardzo lubię Malfoya, przyznam - świetnie go załatwiłaś. Ciekawy, zabawny rozdział. Dobrze, że od razu nie zrobiłaś z Dracona i Pottera best friends 4ever, czuję, że rozwiniesz ten wątek. Twoje opowiadanie to yaoi, więc zakładam, iż nie masz nic przeciwko związkom homoseksualnym. Wystosuję więc do Ciebie prośbę: Daj wątek lesbijski lub wrzuć więcej erotyzmu! xd
    Dodatkowy plus za wplecenie Black Sabbath. Zgodzę się z przedmówcą, ta piosenka świetnie zagrała z tekstem!
    Pozdrawiam!
    Kurdt

    OdpowiedzUsuń
  7. No kurwa, szacun!! Sam rock i metal! Moja muzyka xD Buduj dłuższe zdania :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Heh :D Nigdy nie przepadałam za Draconem, ale w twoim opowiadaniu chyba go polubię ^.^ Nie mogę się doczekać rozmowy Harry'ego z Severusem ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny, wciągający i zabawny rozdział (tak, skomentuję jeszcze kilka rozdziałów).
    Jedynie zauważyłam parę błędów, np.
    "- Gdzie jest Snape’a?", aczkolwiek to szczegół.
    No to biorę się za kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha zajefajny rozdział ten i poprzedni!! Kocham Snap'a i Draco też. Powiedz magiczne słowo... to było świetne. :-) Kocham tego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam,
    pojawił się Draco, Harry ma zostac przedstawiony śmierciożercom, i to magiczne słówko boskie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobry gust muzyczny... Bardzo dobry ^^

    OdpowiedzUsuń