sobota, 2 listopada 2013

Rozdział IV



Gryfon nie pojmował, co się dzieje. Bezbronny stał przed obliczem Voldemorta, który zamiast go zabić, wytykał mu brak dobrych manier. 
- Przepraszam? – bąknął lekko skołowany.
Czarnoksiężnicy spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Snape
z aprobatą skinął głową, a Czarny Pan popatrzył na nastolatka
z wyraźnym rozbawieniem. W pomieszczeniu zapadła cisza. Atmosfera była napięta. Harry kompletnie nie wiedział, jak ma się zachować. W końcu stwierdził, że czas przerwać milczenie.
- Zrób to szybko, chcę już mieć to z głowy – oznajmił.
Voldemort machnął ręką w kierunku Snape’a, który natychmiast ulotnił się z pokoju. Zostali sami. Wybraniec i Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać stali naprzeciwko siebie rozdzieleni jedynie biurkiem. Mierzyli się wzrokiem, niczym dzieci, bawiące się w „kto pierwszy mrugnie”. Po chwili ciężkiego milczenia, Czarny Pan z kieszeni swojej szaty wyjął różdżkę i podał ją Harry’emu. Chłopak z niedowierzaniem rozpoznał  swoją własność. Niepewnie wyciągnął rękę w kierunku różdżki. Ujął ją delikatnie, czując jak przez jego palce przebiega przyjemny dreszcz. Machnął nią krótko, a kiedy z różdżki wystrzeliły kolorowe iskry, doszedł do wniosku, że wszystko jest w porządku.
- Dlaczego? – zapytał. Na nic więcej nie potrafił się zdobyć.


*****

Voldemort wstał i zaczął przechadzać się po gabinecie. Próbował zebrać myśli, by odpowiedzieć na pytanie chłopaka. Tak długo przygotowywał się do tej konwersacji, jednak gdy stanął twarzą
w twarz z Harrym, stracił całą pewność siebie. Niełatwo mu było rozmawiać z Gryfonem, którego zaledwie miesiąc temu próbował unicestwić. Czuł się niezręcznie i wiedział, że nawet jeśli uda mu się wyjaśnić nastolatkowi całą sprawę, może nie uzyskać jego przebaczenia. Czemu się zresztą nie dziwię – pomyślał. Westchnął głęboko i wreszcie przemówił:
- Nie wiem od czego zacząć, Harry. Najpierw chciałbym cię powitać we Dworze Salazara – mojej rodzinnej rezydencji. Przebywasz tu już jedenaście dni – zerknął na złoty zegarek na swoim przegubie – siedem godzin i dwadzieścia trzy minuty. Gdy tu dotarłeś, byłeś w ciężkim stanie. Oprócz uszkodzeń, które zapewne zauważyłeś, miałeś także połamane żebra i przebite płuco. Gdyby nie szybka interwencja Severusa, nie wiem, czy byś przeżył.
Harry słuchał oszołomiony. Znajdował się w domu Voldemorta już prawie dwa tygodnie. Tyle czasu, by z nim skończyć. Z opowieści Czarnego Pana wynikało, iż był prawie umierający. Dlaczego go nie dobił? I niby ma uwierzyć w to, że Snape uratował mu życie? Ten sam Snape, który jeszcze chwilę temu szydził z niego i wyzywał od tępaków?
- Twoje porwanie było dokładnie zaplanowane. Śmierciożercy otrzymali ode mnie wyraźne polecenie. Rozkazałem im, odbić cię
i przywieść do mnie – żywego. Moody’ego mieli nie krzywdzić, lecz zaprowadzić w bezpieczne miejsce i zmodyfikować mu pamięć. Niestety, moi najbardziej zaufani ludzie zawiedli mnie. Przypuszczam, że niewiele pamiętasz z tamtego dnia – zwrócił się do chłopaka, który potrząsnął głową.
- Zgotowali ci straszny los. Byłeś brutalnie torturowany, musiałeś niewyobrażalnie cierpieć.
- Kiedy zobaczyłem cię w takim stanie wpadłem w szał – kontynuował czarnoksiężnik.
- Nie miałem pojęcia, czy wydobrzejesz. To były najstraszniejsze jedenaście dni w moim życiu. Czuwałem przy tobie niemal cały czas. Gdy powróciły twoje czynności życiowe, odetchnąłem z ulgą. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się martwiłem.
- Ciekawe o co? Że nie zginę z twojej ręki? –spytał ironicznie chłopak
Voldemort popatrzył na niego swoimi czerwonymi oczami. Malowała się w nich troska i smutek.
- Nie chcę cię zabić Harry. Porwałem cię tylko i wyłącznie dlatego, 
iż dotarła do mnie informacja, że Dumbledore postanowił włączyć cię do wojny.
- Czyżbyś się bał stoczyć ze mną pojedynek?  - prowokował go Gryfon
- „Żaden nie może żyć, jeżeli drugi przeżyje”. Poznajesz słowa przepowiedni? Działałem pochopnie. Błędna interpretacja doprowadziła do… pomyłki, której niestety padłeś ofiarą. Musisz zrozumieć, to nic osobistego. Kierowała mną wyłącznie chęć przeżycia. Z biegiem czasu, uświadomiłem sobie, co zrobiłem. Wówczas byłem zaślepiony. Chciałem sięgnąć po władzę, dążyłem do chwały. Okazałem się na tyle zdesperowany, by zaatakować niewinne dziecię. Ciebie. Przepowiednia to tylko klin. Klin, który niewłaściwie włożony, spowodował lawinę. Znałem tylko część właściwego proroctwa. Ty zobaczyłeś je jako wspomnienie Albusa Dumbledore’a. Powinieneś jednak wiedzieć, że pamięć, łatwo zmienić. Ujrzałeś wówczas – podobnie jak ja – zmodyfikowaną wersję prawdziwego proroctwa. W chwili, w której targnąłem się na twoje życie – przypieczętowałem nasz los. Tchnąłem w ciebie cząstkę mojej duszy. Od tej chwili, jesteśmy nierozerwalni. Dopełniamy się, niczym yin i yang. Pomiędzy nami panuje równowaga. Ty, prawdopodobnie nieświadomie, panujesz nad moimi destrukcyjnymi skłonnościami, a ja hamuję twoje społeczne odruchy. Zapewne zastanawiałeś się, dlaczego często bolała cię blizna. Nie była to kwestia moich niecnych knowań, o czym byłeś przekonany. Potrzebowałeś po prostu mojej obecności. Prawdziwe przesłanie przepowiedni Trewenley brzmi: „Żaden nie może żyć, jeśli drugi nie przeżyje”.
- Skoro mnie potrzebujesz, dlaczego kilkakrotnie próbowałeś mnie zabić? – ledwie dosłyszalnym głosem wyszeptał nastolatek
- Gdyż okryłem to dopiero pod koniec czerwca. Lecz jest jedna osoba, która od początku znała treść proroctwa. Domyślasz się, kto to może być, Harry?
- Dumbledore? – z niedowierzaniem zapytał Gryfon
Voldemort pokiwał głową.
- Ta wojna to nie walka dobra ze złem, to nie pojedynek między mną a tobą. To krucjata Dumbledore’a. Znasz właściwe brzmienie przepowiedni. Jeśli jeden z nas zabije drugiego – obaj zginiemy. 
A Albus doskonale o tym wie i byłoby to dla niego  nadzwyczaj wygodne rozwiązanie. Pomyśl. Oto dwóch najbardziej wpływowych i poważnych pretendentów do przywódców czarodziejskiego świata ginie w pojedynku. Wówczas obie strony
w zasadzie nie mają o co walczyć. Stary "z ogromnym żalem" przywołuje ład i porządek, po czym naturalną koleją rzeczy przejmuje pełnię władzy. Proste.
Harry trawił słowa Czarnego Pana. Nie wierzył w to. Nie chciał wierzyć. W ciągu tej krótkiej rozmowy, wszystkie jego ideały, wszystkie wartości, jakimi się kierował legły w gruzach.
- Czego zatem ode mnie oczekujesz? Zamordowałeś moich rodziców! Zniszczyłeś mi życie! Jeśli myślisz, że jakieś pokrętne tłumaczenie zmydli mi oczy, jesteś w błędzie! - wybuchnął Harry
- Sectumsempra! – z różdżki chłopaka wystrzelił świetlisty promień i ugodził Voldemorta prosto w pierś. Czarnoksiężnik nawet nie próbował się bronić. Z jego torsu i twarzy buchnęła krew. Czerwona posoka powoli sączyła się z ran, plamiąc drewnianą podłogę. Mężczyzna otarł policzek wierzchem dłoni. Rozcięcie było głębokie i wyraźnie odcinało się od jego śnieżnobiałej skóry.
- Lepiej? – uśmiechnął się do nastolatka – sam też bym tak zrobił na twoim miejscu.
Harry wytrzeszczał oczy.
- Że co, proszę?
- Rozumiem cię. Dążąc do dominacji czarodziejów nad  mugolami, szedłem po trupach do celu. Dosłownie. Próbowałem załatwić sprawę bez użycia przemocy, jednak propaganda Dumbledore’a skutecznie zniechęciła Ministerstwo do poparcia mojego projektu. Nie miałem więc wyboru. Również teraz, gdy podejmowane są działania zbrojne, nie wyrzeknę się brutalności. Moi wrogowie będą cierpieć. Sprzymierzeńcy zostaną wynagrodzeni. Cywilom zapewnię bezpieczeństwo. Możesz mnie nienawidzić, za to, co zrobiłem, lecz proszę, daj mi szansę, by to naprawić. –  z mocą odrzekł Voldemort.
Harry zmierzył go chłodnym spojrzeniem.
- Masz rację. Nienawidzę cię – krzyknął głosem przepełnionym goryczą, po czym odwrócił się napięcie i wybiegł z gabinetu, zostawiając Czarnego Pana samego.

10 komentarzy:

  1. Chociaż nie za bardzo lubię czytać fantastykę, to Twojego bloga czytam z zaciekawieniem. Czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisałaś mi na asku i jednak naszła mnie ochota, więc przeczytałam i teraz szczerze napiszę co sądzę. Czasami może być trochę nieskładnie, ale napiszę to co aktualnie przyjdzie mi do głowy.
    Zaczyna się dość typowo, jeśli chodzi o sytuację, w której Harry przechodzi na stronę Voldemorta (bo domyślam się, że tak się stanie). Harry zostaje porwany, śmierciożercy nie wiedzą co Voldemort dla niego planuje, więc go torturują, a później Harry budzi się we dworze Riddle'a i tam wszystko mu tłumaczą (często pojawia się też zmiana przepowiedni). Amen. Szczerze przyznam, że spotkałam się już z takimi blogami. Jedne były pisane lepiej, inne gorzej. Twoje opowiadanie jednak należy do tych "lepiej". Masz bardzo fajny styl. Czyta się lekko i szybko, a dzięki opisom łatwo sobie wszystko wyobrazić. Nie ma takich zwrotów, że czytelnik musi główkować, o co chodziło autorowi, bo ten tak się poplątał, że tam ledwo rozumie to co napisał. Czasami chyba zapominasz, co było chwilę wcześniej (albo to ja nie skupiłam się maksymalnie na tekście, ale raczej wątpię). Przykład z tego rozdziału: "Harry siedział jak na szpilkach", a tu nagle ni z tego ni z owego "Wybraniec
    i Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać stali naprzeciwko siebie". W trakcie ataku na Harry'ego i Moody'ego też zdarzyło się coś podobnego. Chyba nie było tam napisane, że wylądowali na ziemi, a już były tortury. Chyba, że były to tortury w powietrzu, ale gdy widzę to w myśli, to trochę komicznie wygląda. No chyba że (nadużywam słowa "chyba" w komentarzu) tak było, ale wtedy, pod wpływem bólu, Harry raczej nie utrzymałby się na miotle. No chyba że (xD) przytrzymywali go zaklęciem w górze, ale o tym też warto by było wspomnieć. Niby to takie nic nie znaczące, ale zwróć na to uwagę, bo niektórzy mogą się przyczepić do takich rzeczy (np. ja xD).
    Nie zauważyłam żadnych błędów ortograficznych, literówek też nie dostrzegłam, ale rzadko zwracam na nie uwagę. Parsknęłam śmiechem, jak Harry odparował Snape'owi o tym szamponie. Nie mogłam przestać chichotać xD A, i nie pasuje mi jeszcze "błagalnym tonem rzekł Voldemort". Trochę to takie... niepodobne do niego. Ciężko sobie wyobrazić błagającego Voldemorta, skoro jest największym czarnoksiężnikiem.
    Na razie nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Nie to, żebym się czepiała, bo tak może wynikać z tego komentarza. Po prostu chciałam napisać, na co powinnaś zwrócić uwagę. Ogólnie blog jest ciekawy, myślę, że ciąg dalszy fabuły przyciągnie wielu czytelników, więc pisz i szlifuj swój styl, bo masz talent :)
    Jeszcze na koniec się przyczepię. Zmień szablon, bo ten nie przyciąga, a wielu ludzi ocenia bloga po rzucie oka na wygląd (przyznam z bólem serca, że sama jak widzę niechlujny szablon to mnie to odrzuca). Wstawisz ładny szablon - na pewno przyciągniesz wiele osób ;)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    bitwa-mysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Bully, dziękuję Ci za konstruktywną krytykę. Postaram się zastosować do Twoich rad, jako bardziej doświadczonej koleżanki "po fachu" :D
      Szablon jest tymczasowy, z koleżanką wspólnie pracujemy nad nowym :)
      Obiecuję, że jeśli będziesz wpadać tu częściej, nie rozczarujesz się :3
      Zapraszam!

      Usuń
  3. "Gdy powróciły twoje czynności życiowe" Łał... jaki język ;p
    Wreszcie doczekałam się kolejnych rozdziałów. Czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie. :D
    Tylko proszę, rób akapity. Z nimi się lepiej czyta.
    Jak już wcześniej pisałam nie czytałam jeszcze żadnego ff o tym parringu, ale pomysł wydaje się niezły. ;D
    Czekam na dalsze rozdziały i zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    alwaysHBC. ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zmiana przepowiedni, Voldemort proszący o wybaczenie...
    to ostatnie jakoś mi nie pasuje.... Tak samo nie potrafię sobie wyobrazić złego Dumbledore'a! Opowiadanie jest jednak logiczne, wszystko układa się w sensowną całość. Podoba mi się, iż Harry od razu nie zaufał Tomowi. Stopniowo dozujesz napięcie. Gratulacje, pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. inny Valdeord? Inna przepowiednia? DUMBLEDORE ZŁY?!
    Ciekawe, ciekawe :D Całkiem zmieniłaś historię, jakby odwróciłaś ją, podoba mi się to i czytam dalej :D

    Suzi ^.^

    OdpowiedzUsuń
  7. No, to mnie złamałaś, kobieto. Ja już nie istnieję. Nie ma mnie o_O
    No, to Voldzio mnie zaskoczył. po prostu nie wiem, co napisać.
    THIS IS END OF MY LIFE ;_;

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham to!!! Boski rozdział, a jeszcze lepszy Voldi!

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    Tom jednak zrezygnował z zabicia Harrego i bardzo się z tego cieszę, troszczył i martwił się o niego to czemu był w pokoju tak jakby celi... mam nadzieję, że Belatrix i Lucjusz zostali ukarani....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń