piątek, 1 listopada 2013

Rozdział III



Harry obudził się z potwornym bólem głowy. Znajdował się
w małym, ciemnym pokoju. Leżał na łóżku, które nie licząc stojącego w rogu drewnianego krzesła, było jedynym sprzętem
w pomieszczeniu. Chłopak jęknął i przetoczył się na plecy. Świat widział jako rozmazane pasmo czerni i bieli, prawdopodobnie zabrali mu okulary. Z trudem wstał i chwiejnie podszedł
w kierunku drzwi. Każdy krok sprawiał mu ból, czuł się, jakby ktoś wbijał mu w ciało niewidzialne szpile. Ostrożnie wymacał klamkę. Nacisnął, lecz drzwi oczywiście ani drgnęły. Szarpnął nieco mocniej, również bez rezultatu. Z wściekłością kopnął drzwi, które i tym razem nie ustąpiły. Zrezygnowany, zaczął przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu różdżki, choć z góry wiedział, że jest to skazane na niepowodzenie. Usiadł na łóżku, dumając nad własnym losem. Ukrył twarz w dłoniach. Przez 15 lat, zręcznie niczym wąż prześlizgiwał się pomiędzy palcami śmierci. Jednak ile można uciekać? Ile oszukiwać? Przeznaczenie w końcu go dopadło. Bez sił opadł na posłanie i natychmiast odpłynął w niebyt.  Nagle, usłyszał przeraźliwe skrzypienie drzwi. Do izdebki wpadło trochę światła. Harry wytężył wzrok i dostrzegł niewyraźny zarys odzianej na czarno postaci. Mężczyzna, potrząsnął nim i bez słowa wcisnął mu na nos okulary. Chłopak uniósł wzrok i spojrzał prosto w twarz człowieka, którego nienawidził z całej duszy i którym pogardzał niemal tak bardzo jak samym Voldemortem. 
- Za mną Potter – powiedział krótko Severus Sanpe i wyszedł, nawet nie oglądając się, czy Harry spełni jego polecenie.
Nastolatek doszedł do wniosku, że nie ma wyboru. Posłusznie podążył za profesorem, przy okazji dokonując rozeznania terenu. Szli długim, wysoko sklepionym korytarzem, mijając po drodze niezliczone rzędy drzwi. Starą, drewnianą podłogę pokrywały miękkie, puszyste dywany. Ściany zdobiły obrazy i portrety
w bogato zdobionych złotych ramach. W połowie holu wisiało ogromne, owalne lustro. Harry zatrzymał się przed nim jak wryty. Z lustra spoglądał na niego wymęczony, wymizerowany, zupełnie niepodobny do niego chłopak. Brudne, czarne włosy opadały mu na ramiona, a szczęki pokrył cień zarostu, co uwydatniło zapadnięte policzki. Pod jednym okiem miał wielkiego, fioletowego siniaka. Szyję nastolatka „zdobiła” krwawa szrama. Brunet miał na sobie to samo ubranie, w którym uciekł z domu Dursleyów. Koszulka była rozdarta i poplamiona, a dżinsy uwalane ziemią, błotem, krwią i czymś, co wyglądało jak wymiociny. Harry potrząsnął głową. W głowie kłębiło mu się mnóstwo pytań. Jak długo tu jest? Ile czasu leżał nieprzytomny? Co to za miejsce? Chłopak ze wszystkich sił starał sobie przypomnieć, co się wydarzyło, jednak jego ostatnie wspomnienie dotyczyło obietnicy Snape’a o bezpiecznym powrocie Moody’ego, a później…. Nic. Kompletna pustka. Jakby urwał mu się film.
- Długo jeszcze będziesz się podziwiać i kontemplować swoje wdzięki? – zadrwił śmierciożerca, który niespodziewanie znalazł się tuż obok niego.
 - Idziemy. Czarny Pan nie będzie czekał wiecznie.

 *****

Po kilku minutach kluczenia po dworku, Mistrz Eliksirów wskazał mu jedne z drzwi i oznajmił krótko:
- Łazienka.
Harry spojrzał na niego pytająco. Mężczyzna westchnął, wzniósł oczy do góry i zapytał:
- Potter, czy ty naprawdę jesteś taki tępy, czy tylko udajesz? Chyba nie muszę ci tłumaczyć do czego służy łazienka?
W nastolatku się zagotowało. Oczekiwał brutalnych tortur, nawet śmierci, a nie zaproszenia do kąpieli. Nic dziwnego, że poczuł się nieco zdezorientowany.
 Nie zamierzał dawać Snape’owi powodu do kpin.
- Łazienka to miejsce, w którym używa się szamponu. Muszę panu tłumaczyć, do czego służy szampon? – zripostował, po czym zniknął w pomieszczeniu, zanim mężczyzna zdążył zareagować.

*****

Harry zdjął brudne rzeczy i cisnął je na ziemię. Teraz marzył jedynie o tym, aby się odświeżyć i zmyć z siebie kilka ostatnich dni. Wszedł do dużego, wpuszczonego w podłogę marmurowego basenu i poodkręcał kilka kurków z ciepłą wodą. Z ulgą zanurzył się w gęstej pianie. Poczuł się zrelaksowany, a jego zesztywniałe mięśnie wreszcie doznały ukojenia. Po dokładnym umyciu całego ciała, otulił się puszystym, szmaragdowym ręcznikiem i wyszedł z wanny. Wytarł się do sucha, po czym stanął przed lustrem. Zrzucił z siebie ręcznik i w momencie, w którym zobaczył swoje nagie ciało, z jego ust wydobył się niemy krzyk. Jego plecy były całe poznaczone bliznami. Niechlujne cięcia pozostawiły czerwone, zaognione szramy na ciele bruneta. Nie do końca zagojone rany prezentowały się paskudnie, jednak najgorszy widok przedstawiał tors chłopaka. Od jego piersi, aż po biodra, ciągnął się wyryty – nie wytatuowany, lecz zwyczajnie wyryty w ciele – Mroczny Znak. Na języku wychodzącym z czaszki podpisał się autor „dzieła”. Bellatrix. Nastolatek odwrócił wzrok, żeby na to nie patrzeć. Zacisnął pięści. Obiecał sobie, że gdy tylko nadarzy się okazja, zemści się na zabójczyni Syriusza. Na stojącym w rogu pomieszczenia krześle dostrzegł przygotowane ubranie. Bez wahania naciągnął na siebie dżinsy i kaszmirowy sweter, który pasował idealnie, a ponadto był miękki, czysty i pachnący świeżością. Kilkoma ruchami szczotki, doprowadził do porządku swoje niesforne włosy, po czym wyszedł z łazienki. Snape stał przed drzwiami, najwyraźniej na niego czekając. Z niechęcią wypisaną na twarzy, skinął na Harry’ego. Chłopak musiał niemal biec, by dotrzymać mu kroku. Mężczyzna doprowadził go do końca holu
i zapukał do pięknych, dębowych drzwi.
- Wejść – usłyszeli wysoki, zimny głos. Mistrz Eliksirów otworzył wrota i bez słowa wepchnął chłopaka do środka. Nastolatek zlustrował wzrokiem pokój. Był przytulny i urządzony
ze smakiem. W pomieszczeniu znajdowały się regały, wypełnione imponującą liczbą książek. Ściany zdobiły obrazy wybitnych mistrzów pędzla, takich jak Leonardo da Vinci. Wysiedziane fotele obite zielonym perkalem zachęcały do odpoczynku.
W bogato zdobionym kominku wesoło trzaskał ogień. Na jego tle,
za ciężkim mahoniowym biurkiem siedział mężczyzna w czarnej szacie z twarzą zasłoniętą kapturem. Snape padł na kolana
i zmusił Harry’ego, by uczynił to samo. Nie podnosząc wzroku, profesor rzekł:
- Przyprowadziłem chłopaka, panie mój.
- Doskonale – rozległ się charakterystyczny głos Lorda Voldemorta.
- Możecie powstać.
Nastolatek brutalnie postawiony na nogi uniósł wzrok i bez najmniejszej oznaki strachu spojrzał w twarz swojego największego wroga. Ohydne usta Czarnego Pana rozciągnęły się w parodii uśmiechu.
- Harry Potterze – wysyczał – znowu się spotykamy.
Chłopak nie odpowiedział. Obdarzył Riddle’a najbardziej pogardliwym spojrzeniem, na jakie było go stać, po czym splunął na niego. Zaskoczenie wypisane na twarzach czarnoksiężników było wręcz komiczne. Przez chwilę nikt nie wiedział, co robić. Gdy szok minął – Harry nie wierzył własnym uszom – Czarny Pan zaczął się śmiać. Nie był to zimny, pozbawiony wesołości śmiech, lecz najprawdziwszy, szczery chichot.
-  Oj, Harry – sapnął Voldemort – myślałem, że Dumbledore lepiej cię wychował.



8 komentarzy:

  1. Masz niesamowitą wyobraźnię! Podziwiam Cię za to :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałem na pierwszą konfrontację Harry'ego i Voldemorta. Powiem Ci szczerze, że była ona dość.... zaskakująca.
    Masz tendencje do przerywania w najciekawszych momentach :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha to o szamponie - boskie XD
    Co dalej? Co dalej? CO DALEJ??? XD

    Suzi ^.^

    OdpowiedzUsuń
  4. ale masz bujną wyobraźnie , weź się za pisanie książek :) czekam na dalsze rozdziały .
    Jagoda;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Snape vs Harry - 0:1
    To była MIAZGA!!!! Śmiałem się jak opętany do monitora, aż moja rodzicielka przyszła zobaczyć, czy wszystko ze mną w porządku xd
    Potrafisz budować napięcie.

    Kurdt

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahaha! Tekst o szamponie - epicki.
    Wyobrażam sobie minę Snape'a xd
    W końcu trafiam na yaoi, gdzie Harry nie jest brzydko mówiąc cipą, tylko facetem z jajami. Potrafi się.odgryźć, jest twardy (dzielnie znosił tortuy i w ogóle)... Podoba mi się to. Już nie mogę doczekać się jego pierwszego spotkania face-to-face z Voldim <3
    Będę to zaglądać, nie zepsuj tego.

    Burtonistka

    OdpowiedzUsuń
  7. Dadadada xD Kocham ten fragment o szamponie ♥
    No, biedny Harry. Z tym Mrocznym Znakiem na klatce piersiowej... Fuck.
    Ale śmiech Voldzia przebił wszystko. No wszystko, serio. XDDD Nie mogę z tego... :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    ciekawe jak długo Harry był nieprzytomny, mam nadzieję, że Tom zaniechał jego zabicia....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń