Harry z niecierpliwością
spoglądał to na zegarek, to na drzwi. Denerwował się. Moody zwykle się nie
spóźniał, to nie było
w jego stylu. Zaczął się lipiec. Dumbledore zarządził mobilizację sił, i tym razem, ku jego uldze, Harry nie został pominięty.
w jego stylu. Zaczął się lipiec. Dumbledore zarządził mobilizację sił, i tym razem, ku jego uldze, Harry nie został pominięty.
Po tym, co wydarzyło się w gmachu ministerstwa, dyrektor Hogwartu chyba nie
chciał kolejny raz oszukiwać chłopaka.
Dla nikogo nie było tajemnicą, że czarodzieje zbroją się i szykują
do wojny. Zakon opracowywał strategię, rekrutował nowych członków, wysyłał zwiadowców, a także brał udział w drobnych potyczkach. Staruszek uznał, iż nastolatek jest już gotowy, aby stanąć do walki ze swoim przeznaczeniem. Również jego przyjaciele, zostali wcieleni do tajnego ugrupowania. Kilka dni temu, Harry otrzymał list, w którym była data i godzina jego przeniesienia do Nory. Eskortą miał się zająć Szalonooki. Potter nie martwił się podróżą. Wiedział, że Moody to wytrawny auror, nie wątpił też w swoje umiejętności. Jednak, gdy minął już kwadrans od wyznaczonej pory, zaczął się denerwować. Czyżby coś poszło nie tak? Dla zabicia czasu ponownie sprawdził swój bagaż. Do kufra zapakował całą wyprawkę potrzebną
do Hogwartu; na dnie leżały księgi z zaklęciami, teleskop, kociołek, waga. Pęki piór mieszały się ze zwojami pergaminu,
a także ingrediencjami potrzebnymi do sporządzania eliksirów. Kilka kompletów byle jak złożonych ubrań upchnął do bocznej kieszeni walizki. Mapę Huncwotów pieczołowicie ukrył w swej kieszeni, a Pelerynę Niewidkę włożył do plecaka, by w razie czego mieć ją pod ręką. Błyskawica stała oparta o frontowe drzwi i leciutko drżała, jakby wiedziała, że szykuje się długi i niebezpieczny lot. Harry spojrzał na nią czule i delikatnie pogładził jej jesionową rączkę.
Dla nikogo nie było tajemnicą, że czarodzieje zbroją się i szykują
do wojny. Zakon opracowywał strategię, rekrutował nowych członków, wysyłał zwiadowców, a także brał udział w drobnych potyczkach. Staruszek uznał, iż nastolatek jest już gotowy, aby stanąć do walki ze swoim przeznaczeniem. Również jego przyjaciele, zostali wcieleni do tajnego ugrupowania. Kilka dni temu, Harry otrzymał list, w którym była data i godzina jego przeniesienia do Nory. Eskortą miał się zająć Szalonooki. Potter nie martwił się podróżą. Wiedział, że Moody to wytrawny auror, nie wątpił też w swoje umiejętności. Jednak, gdy minął już kwadrans od wyznaczonej pory, zaczął się denerwować. Czyżby coś poszło nie tak? Dla zabicia czasu ponownie sprawdził swój bagaż. Do kufra zapakował całą wyprawkę potrzebną
do Hogwartu; na dnie leżały księgi z zaklęciami, teleskop, kociołek, waga. Pęki piór mieszały się ze zwojami pergaminu,
a także ingrediencjami potrzebnymi do sporządzania eliksirów. Kilka kompletów byle jak złożonych ubrań upchnął do bocznej kieszeni walizki. Mapę Huncwotów pieczołowicie ukrył w swej kieszeni, a Pelerynę Niewidkę włożył do plecaka, by w razie czego mieć ją pod ręką. Błyskawica stała oparta o frontowe drzwi i leciutko drżała, jakby wiedziała, że szykuje się długi i niebezpieczny lot. Harry spojrzał na nią czule i delikatnie pogładził jej jesionową rączkę.
- Już niedługo – mruknął uspokajająco.
Ciszę przerwał straszliwy jazgot. To Hedwiga dawała upust swemu niezadowoleniu.
Podróż miała spędzić w klatce, więc naburmuszona stroszyła pióra i kłapała
dziobem na Harry’ego, ilekroć się do niej zbliżył. Chłopak próbował ją
uspokoić, lecz zrezygnował, gdy na jego palcu pojawiło się rozcięcie
pozostawione przez sowę. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem
i do domu Dursleyów wparował Alastor Moody.
i do domu Dursleyów wparował Alastor Moody.
- Dalej Potter, nie mamy całego dnia – warknął Szalonooki zamiast powitania.
- Locomotor kufer – machnął ręką w
kierunku bagażu.
- Szybciej, dlaczego tak sterczysz? – zapytał.
Bez słowa wyszli do ogródka. Harry przerzucił nogę przez miotłę rzucając
ostatnie spojrzenie na dom, w którym się wychował. Nigdy nie pomyślał, że
Privet Drive nr 4 wzbudzi w nim jakieś pozytywne uczucie, jednak teraz, gdy miał je opuścić
poczuł dziwną nostalgię i przygnębienie. Z odrętwienia wyrwał go Moody, który
zaczął odliczać:
- Raz… Dwa… TRZY!
Harry mocno odepchnął się nogami od ziemi i poczuł w ciele znajome wibracje. Chłodny
pęd powietrza zmierzwił mu włosy, gdy błyskawicznie poderwał się do góry.
Zrównał się wysokością z Szalonookim, który dał mu sygnał, by nieco zwolnił. Skorygowali
kurs o kilka stopni bardziej na południe. Tego dnia pogoda dopisała. Widoczność
była znakomita, a aura sprzyjała długim lotom. Milcząc, lecieli pośród chmur
wsłuchani w łopot szat i wycie wiatru. Po chwili beztroskiego szybowania, niespodziewanie
i jakby z nikąd wyłonił się około tuzin zakapturzonych postaci. Śmierciożercy
utworzyli wokół nich półkole, jednak szybko złamali szyk, gdyż Moody nie
stracił zimnej krwi i od razu przeszedł do ataku. Jego różdżka wykonywała
niesamowite akrobacje, nim z jej końca wystrzelił jeden świetlisty promień,
auror rzucał już kolejne zaklęcie. Harry również dawał z siebie wszystko.
Oprócz parowania uroków skierowanych w jego stronę, używał ofensywnych czarów,
a także korzystał ze swojego niebywałego talentu do latania. Nieustannie nurkował i zwodził swoich przeciwników, którzy jednak nie byli nowicjuszami w dziedzinie powietrznych ataków. Zaklęcia zderzały się ze sobą, tworząc dla mugoli niepowtarzalny pokaz sztucznych ogni. Zielone, czerwone i złote groty wybuchały w powietrzu, obsypując walczących deszczem iskier. Sytuacja robiła się coraz bardziej niebezpieczna. Moody’emu udało się wyeliminować z gry trójkę czarnoksiężników, Harry obezwładnił dwóch, co podziałało na pozostałych śmierciożerców niczym płachta na byka. Rzucali jeszcze brutalniejsze i bardziej złowrogie klątwy niż wcześniej. Teraz ich celem było nie tylko zadanie bólu, lecz także pomszczenie swoich ludzi. Członkowie Zakonu Feniks walczyli zaciekle. Nastolatek trafił jednego z zamaskowanych mężczyzn Zaklęciem Spowalniającym. Czarnoksiężnik zawisł przez chwilę w powietrzu z groteskowo rozłożonymi ramionami, co dało czas Harry’emu na posłużenie się kolejnym czarem. Tym razem pocisk chłopaka chybił celu. Śmierciożerca w odwecie wystrzelił wiązanką przekleństw i uroków. Gryfon wykonał ostry zwód, lecz w chwili, w której podrywał się w górę, poczuł że coś gorącego muska jego skórę. Zignorował krew płynącą z ramienia i skupił się na unikaniu świetlistych grotów. Odszukał wzrokiem Moody’ego i dostrzegł, iż auror zmaga się z czterema przeciwnikami. Sam został otoczony przez pozostałą trójkę. Przewaga liczebna, w końcu przeważyła szalę. Szalonooki pozbawiony różdżki i miotły lewitował w powietrzu związany
i zakneblowany. Miał zakrwawioną głowę, a jego prawa ręka była wykrzywiona pod nienaturalnym kątem. Twarz aurora spuchła
i nabrzmiała wskutek celnie rzuconego Zaklęcia Żądlącego. Pomimo odniesionych obrażeń, jego oczy wciąż poruszały się niespokojnie. Za wszelką cenę pragnął zapewnić bezpieczeństwo Harry’emu. Miotał się i wyrywał, lecz na próżno. Mógł pozostać jedynie biernym obserwatorem wydarzeń. Wybraniec znalazł się w zamkniętym kręgu zamaskowanych postaci. Dysząc ciężko, mierzył różdżką w przypadkowo wybranego śmierciożercę. Postawa chłopaka wzbudziła wesołość kompanii Czarnego Pana. Uśmiech spełzł jednak z twarzy większości, gdy oślepił ich błysk czerwonego promienia i zobaczyli jak jeden z nich spada na ziemię niczym rażony piorunem. Po niespodziewanym ataku chłopaka, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Harry poczuł, jak niewidzialna siła wyrywa mu z rąk jego różdżkę. Nie zdążył zasłonić się tarczą, ani pochwycić swojej własności, więc stał przed Śmierciożercami zupełnie bezbronny. Nie okazał jednak strachu, przeciwnie, dumnie patrzył na ich zamaskowane oblicza. W szeregach czarnoksiężników zaszumiało. Z tłum wystąpił jeden ze zwolenników Voldemorta i rzekł:
a także korzystał ze swojego niebywałego talentu do latania. Nieustannie nurkował i zwodził swoich przeciwników, którzy jednak nie byli nowicjuszami w dziedzinie powietrznych ataków. Zaklęcia zderzały się ze sobą, tworząc dla mugoli niepowtarzalny pokaz sztucznych ogni. Zielone, czerwone i złote groty wybuchały w powietrzu, obsypując walczących deszczem iskier. Sytuacja robiła się coraz bardziej niebezpieczna. Moody’emu udało się wyeliminować z gry trójkę czarnoksiężników, Harry obezwładnił dwóch, co podziałało na pozostałych śmierciożerców niczym płachta na byka. Rzucali jeszcze brutalniejsze i bardziej złowrogie klątwy niż wcześniej. Teraz ich celem było nie tylko zadanie bólu, lecz także pomszczenie swoich ludzi. Członkowie Zakonu Feniks walczyli zaciekle. Nastolatek trafił jednego z zamaskowanych mężczyzn Zaklęciem Spowalniającym. Czarnoksiężnik zawisł przez chwilę w powietrzu z groteskowo rozłożonymi ramionami, co dało czas Harry’emu na posłużenie się kolejnym czarem. Tym razem pocisk chłopaka chybił celu. Śmierciożerca w odwecie wystrzelił wiązanką przekleństw i uroków. Gryfon wykonał ostry zwód, lecz w chwili, w której podrywał się w górę, poczuł że coś gorącego muska jego skórę. Zignorował krew płynącą z ramienia i skupił się na unikaniu świetlistych grotów. Odszukał wzrokiem Moody’ego i dostrzegł, iż auror zmaga się z czterema przeciwnikami. Sam został otoczony przez pozostałą trójkę. Przewaga liczebna, w końcu przeważyła szalę. Szalonooki pozbawiony różdżki i miotły lewitował w powietrzu związany
i zakneblowany. Miał zakrwawioną głowę, a jego prawa ręka była wykrzywiona pod nienaturalnym kątem. Twarz aurora spuchła
i nabrzmiała wskutek celnie rzuconego Zaklęcia Żądlącego. Pomimo odniesionych obrażeń, jego oczy wciąż poruszały się niespokojnie. Za wszelką cenę pragnął zapewnić bezpieczeństwo Harry’emu. Miotał się i wyrywał, lecz na próżno. Mógł pozostać jedynie biernym obserwatorem wydarzeń. Wybraniec znalazł się w zamkniętym kręgu zamaskowanych postaci. Dysząc ciężko, mierzył różdżką w przypadkowo wybranego śmierciożercę. Postawa chłopaka wzbudziła wesołość kompanii Czarnego Pana. Uśmiech spełzł jednak z twarzy większości, gdy oślepił ich błysk czerwonego promienia i zobaczyli jak jeden z nich spada na ziemię niczym rażony piorunem. Po niespodziewanym ataku chłopaka, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Harry poczuł, jak niewidzialna siła wyrywa mu z rąk jego różdżkę. Nie zdążył zasłonić się tarczą, ani pochwycić swojej własności, więc stał przed Śmierciożercami zupełnie bezbronny. Nie okazał jednak strachu, przeciwnie, dumnie patrzył na ich zamaskowane oblicza. W szeregach czarnoksiężników zaszumiało. Z tłum wystąpił jeden ze zwolenników Voldemorta i rzekł:
- Zawrzyjmy układ, Potter. Ty, grzecznie oddasz się w nasze ręce, a my,
wypuścimy twojego pomagiera – twarz zamaskowanego mężczyzny wykrzywiła się w
drwiącym uśmiechu.
Harry szybko przekalkulował ofertę. Miał do wyboru albo walczyć i
prawdopodobnie zginąć, skazując na śmierć również Szakonookiego, lub poddać
się, ratując życie Moody’ego.
- Jaką mam gwarancję, że dotrzymacie słowa? – rzucił.
Negocjator spojrzał na niego zimno i zdjął maskę.
- Osobiście doprowadzę emeryta do Kwatery Zakonu – zadeklarował Severus Snape.
Hej, fajnie, że założyłaś bloga :) Podoba mi się pomysł, ciekawy rozdział, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej, świetny początek :) Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały!
OdpowiedzUsuńNaprawdę wciąga! Świetna robota! :))
OdpowiedzUsuńWow, świetne. :D Ciekawi mnie co będzie dalej, jeszcze nigdy nie czytałam żadnego ff Tomarry.
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobra robota.
Pozdrawiam,
alwaysHBC. ;3
Panuję tutaj świetny klimat, a samo opowiadanie bardzo wciąga! Świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Harry'ego Pottera, a na Twojego bloga trafiłem przypadkiem. Zwykle szerokim łukiem omijam opowiadania yaoi, gdyż zwyczajnie mnie to obrzydza. Twoje jednak urzekło mnie od pierwszej linijki. Masz świetny styl i taką... lekkość w posługiwaniu się "piórem". Z zapartym tchem przeczytałem pierwszy rozdział i nie mogę się doczekać, kiedy zabiorę się za kolejne. Mam nadzieję, iż w Twoim opowiadaniu nie znajdę szczególnie odważnych scen erotycznych między Harry'm a Voldemortem - jak już wspominałem, nie podobają mi się fan fiction typu slash.
OdpowiedzUsuńPodsumowując: ciekawy pomysł, piękny język, gratulacje!
Pozdrawiam i życzę weny!
Witaj Oskarze. Dziękuję bardzo za miłe słowa. Zarumieniłam się "słysząc" takie komplementy :D Mam nadzieję, że pozostaniesz stałym gościem na moim blogu.
UsuńRozwieję teraz Twoje wątpliwości dotyczące scen erotycznych między Harry'm a Tomem. Owszem, jest to opowiadanie typu slash, lecz planuję bardziej skupić się na budowaniu relacji pomiędzy głównymi postaciami, niż na samych aktach cielesnych. Prawdopodobnie w dalszych rozdziałach znajdą się erotyczne fragmenty, lecz poprzestanę na pieszczotach. Nie mam zamiaru umieszczać tu opisów miłości homo czy heteroseksualnej, gdyż byłoby to po prost - niesmaczne .
Pozdrawiam!
Ciekawe, nawet bardzo :). Choć zazwyczaj nie czytam yaoi to ten blog chyba mi przypadnie do gustu. Ciekawy sposób pisania, i no cóż... Czytam dalej :D
OdpowiedzUsuń(Wiem, nie jest to wypowiedź najwyższych lotów, ale za bardzo nie wiem co napisać XD)
Suzi ^.^
Masz talent ! świetne pomysły i łatwość pisania ;) dobra robota ,oby tak dalej .Myślę,że poprzestanie na pieszczotach będzie dobrym rozwiązaniem .Sam początek już mnie bardzo zaciekawił.Oczywiście będę częściej tu wpadała.Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów .
OdpowiedzUsuńBuziaczki , Jagoda :)
No hej :D Komentuję od razu po przeczytaniu 1 rozdziału, żebyś wiedziała, że zabrałam się za czytanie, bo zanim przebrnę przez następne 15 rozdziałów może trochę potrwać, ponieważ nie przepadam za... tym parringiem. Nie, wróć. Nie za parringiem, tylko... po prostu za... za gejami, no. Nie miej mi tego za złe, tak zostałam wychowana: "Związki homoseksualne są wbrew naturze". To chyba też kwesita mojej wiary - chrześcijanie, jak może wiesz, są absolutnie przeciwni wszelkiemu homoseksualizmowi. Inna sprawa, że po prostu nie umiem sobie wyobrazić, żeby chłopak mógł siezakochać w chłopaku a dziewczyna w dziewczynie...
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy. Postaram się nie zwracać uwagi na to, co mi nie pasuje (patrz akapit wyżej). Ciekawy pomysł, idealnie dobierane słowa. Masz talent szczególnie do opisów (jaki ja mam z nimi problem, ech ;_; zazdrość...).
Wyłapałam tylko jeden mały błąd. "Oprócz parowania uroków skierowanych w jego stronę, używał defensywnych czarów, a także korzystał ze swojego niebywałego talentu do latania" - nie powinno być ofensywnych czarów? Jeśli paruje uroki, to to jest defensywa, a gdy samemu atakuje, nazywa się to ofensywą.
Nie myśl, że zrażę się tym parringiem :D Dodaje do obserwowanych, do linków u siebie i z pewnością będę czytać i komentować, ale trochę mi to zajmie xD
Pozdrawiam
always
WooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooW.
OdpowiedzUsuń- Jedyne co mogę z siebie wykrztusić ;_;
Piękne! Genialny rozwój wydarzeń, genialny opis, genialny szablon, genialne!
Śwetne! :3
OdpowiedzUsuńBaaardzo ciekawie, zabieram się za kolejne :3
OdpowiedzUsuńNo cóż, teraz pozostaje mi tylko przeczytać kolejne rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, cudownie piszesz. Przeszkadza mi jedynie układ tekstu, więc pozostałe rozdziały przeczytam w OpenOffice.
Jeszcze raz - świetny blog! :)
MELDUJĘ SIĘ XD
OdpowiedzUsuńOkej, teraz ja się odwdzięczę i oznajmiam, że zaczęłam czytać Twoje opowiadanie. Nie obraź się jeżeli nie skomentuję każdej notki, ale czasem będę czytać też na telefonie, czy coś. Poza tym..nie umiem komentować, naprawdę XD Muszę mieć parę rozdziałów, żeby napisać coś na temat całości, bo tak to mi wychodzą strasznie krótkie komentarze, a jakimś znawcą też nie jestem, więc na nic się tu zda moja "opinia" :D
Nienawidzę, kiedy ktoś go tak nazywa, ale ostatnimi czasy mam mega głupawkę, więc muszę to napisać:
Sev, Seviś, Severusiątko <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 Pojawił się <333333 i to zaraz w 1 rozdziale <3333 no kocham no <333333
Ekchem. Tak. Już. Ogarnęłam się. :D
Dobra, lecę dalej :D
Bardzo podoba mi się jak piszesz, naprawdę :) Chociaż wpadłam tu w sumie po to, żeby podziękować ci za rady, pod pierwszym z postów na moim blogu. Postaram się poprawić wszystkie usterki, a poza tym to muszę skończyć z pisaniem na szybko, bo jak widać nie przynosi to dobrych rezultatów :/ Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńpoczątek bardzo ciekawy, ale czemu tylko Moody był w ochronie, ciekawe po której stronie stoi Snape....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia